Były okazyjne przemówienia, gratulacje, przypomnienie historii Klubu oraz recital piosenek żołnierskich w wykonaniu Jarosława Królikowskiego.
Skromna uroczystość jubileuszowa odbyła się w środę, 4 marca, w Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Poprzedziło ją zebranie członków i sympatyków Klubu, podczas którego wybrano nowe władze, a związane to było z odejściem na wieczną wartę prezesa Wacława Pacyno.
Wysoka frekwencja
Właśnie z powodu jego przewlekłej choroby obchody jubileuszu nieco przesunęły się w czasie. Obecnie Klub liczy ośmiu, zweryfikowanych przez Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej, członków i tylko oni, zgodnie ze Statutem organizacji, mieli prawo głosu w wyborach nowych władz.
Na zebranie przybyło ich sześciu, czyli frekwencja, jak żartowali zebrani, była dość wysoka. Mimo że są w mocno zaawansowanym wieku, schorowani i często bez pomocy najbliższych niepotrafiący przyjść o własnych siłach na zebranie, to podczas wyczytywania listy obecności, jak podczas apelu wojskowego wykrzykiwali dziarsko i głośno: „Jestem!".
Po krótkiej dyskusji, w wyniku głosowania na prezesa został wybrany Stanisław Poźniak, zaś Stanisław Radziewicz będzie pełnił funkcję zastępcy, obowiązki skarbnika powierzono Stefanowi Sawickiemu, sekretarza odpowiedzialnego – Edmundowi Szotowi, a przewodniczącego komisji rewizyjnej – Bogumiłowi Stolarczykowi.
Polska nie zapomniała
Na akademię jubileuszową, która odbyła się tuż po zebraniu, przybyli koledzy z Dobroczynnego Stowarzyszenia Kombatantów Polskich na Litwie, członkowie Klubu Wrzesień'39, krewni, znajomi oraz spore grono dziennikarzy. List gratulacyjny od Jarosława Czubińskiego, ambasadora RP na Litwie, odczytał i życzenia we własnym imieniu złożył konsul generalny Stanisław Cygnarowski.
„Pamiętamy tych, którzy zginęli w czasie wojny, pamiętamy o tych, którzy przeżyli i cierpieli po wojnie, pamiętamy także o tych, którzy już w wolnej Litwie walczyli o prawo do gromadzenia się i używania prawdziwej nazwy formacji, w której służyli Polsce. Polska nigdy o was nie zapomniała!" – napisał ambasador Czubiński.
Trudne początki
Historyk Jarosław Wołkonowski, dziekan Wydziału Ekonomiczno-Informatycznego wileńskiej filii Uniwersytetu w Białymstoku i jeden z głównych pomysłodawców i inicjatorów powołania organizacji kombatanckiej, który, za przykładem Romana Koraba-Żebryka, badał i obalał kłamliwe stereotypy dotyczące działalności AK na Wileńszczyźnie (rozpowszechniane przez historiografów sowieckich i litewskich), pokrótce za pomocą środków audiowizualnych przedstawił historię Klubu Weteranów Armii Krajowej.
– Inicjatywa zrzeszenia kombatantów z AK zrodziła się na przełomie 1989/1990 roku. Od razu spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem władz litewskich. Mimo oporu i nieprzychylnego nastawienia udało się zarejestrować organizację kombatancką pod nazwą: „Klub Polskich Weteranów Wojny na Litwie", co nastąpiło w roku 1995 – opowiadał Wołkonowski. Dodał, że na początkowym etapie działalności do organizacji należało ok. 80 osób, a w ogóle przewinęło się przez nią ponad 100.
Starania uwieńczone sukcesem
Niestety, kostucha zmasakrowała szeregi byłych żołnierzy akowskiego wojska i pozostało ich tylko ośmiu.
– Ostatnio odszedł od nas na zawsze długoletni prezes Klubu Wacław Pacyno. Uczcijmy więc pamięć Jego i kolegów, którzy odeszli na wieczną wartę, minutą milczenia... – zaproponował Wołkonowski.
Jak relacjonował mówca, przełomowym okazał się rok 2004. W sierpniu, po 14 latach uporczywych starań i złożeniu w tym okresie 11 wniosków z prośbą o rejestrację, Klub został zarejestrowany pod obecną nazwą, ale bez dopisku „na Litwie".
Rejestracja zaowocowała kolejnym historycznym wydarzeniem – podaniem rąk i podpisaniem Deklaracji Pojednania. Po 60 latach uścisnęli sobie dłonie żołnierze AK i Litewskiej Formacji Lokalnej gen. Povilasa Plechavičiusa.
Naprawdę szczery gest?
– W czasie II wojny światowej znaleźliśmy się po różnych stronach barykady. Do tego nie powinno było dojść, ale historii nie da się zmienić. Dzisiaj żyjemy we wspólnej Europie. O taką Europę walczyliśmy i nastał czas pojednania – powiedział wtedy Wacław Pacyno, prezes Klubu Weteranów Armii Krajowej.
Przewodniczący Litewskiego Związku Żołnierzy Formacji Lokalnej Antanas Paulavičius natomiast oświadczył: „Podpisujemy deklarację, jako nadzieję na to, że ani nasze dzieci, ani wnuki nie skierują broni przeciwko sobie. Robimy to bez nienawiści, gotowi do przebaczenia byłemu wrogowi i przyznając się do winy".
Piękny gest, ale czy ze strony władz litewskich, które wystąpiły w roli pośrednika, szczery? Pytanie to zadajemy nieprzypadkowo, gdyż z obietnicy przyznania wileńskim kombatantom AK zasiłków socjalnych, jako uczestnikom koalicji antyhitlerowskiej, władze do dzisiejszego dnia nie wywiązały się. Kombatanckie zasiłki wypłaca im tylko Rzeczpospolita Polska...
Dumny porucznik
Ze wzruszeniem i przejęciem w głosie piosenki akowskie i żołnierskie pod akompaniament gitary wykonał Jarosław Królikowski, pracownik Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury w Rudominie. Był więc hymn 3 Wileńskiej Brygady AK (dowódca Gracjan Fróg ps. „Szczerbiec"), piosenka o Katyniu, „Czerwone maki na Monte Cassino", „Dziś do ciebie przyjść nie mogę" itd.
Właśnie do 3. Brygady „Szczerbca" należał prezes Klubu Weteranów Armii Krajowej por. Stanisław Poźniak ps. „Furman". Jako 14-letni chłopak dowoził broń i amunicję do Wołkorabiszek. Po wojnie szczęśliwie uniknął zesłania, gdy w wyniku donosu został w 1949 roku aresztowany i przesłuchiwany. Wyparł się udziału w partyzantce, a autor donosu, na szczęście, do prokuratury nie przyszedł. Jednak historia zatoczyła koło i w 1991 roku był z kolei przesłuchiwany w prokuraturze litewskiej.
Porucznik Poźniak z dumą pokazał ryngraf Żołnierzy Wyklętych, który wręczono mu w Białymstoku.
– Dziesięć osób z województwa podlaskiego otrzymało takie ryngrafy. Prawdopodobnie jestem jedynym z Wileńszczyzny, który może poszczycić się takim odznaczeniem – z promieniującym uśmiechem na twarzy mówił kombatant.
Nie tylko zachować pamięć
Obecnie do Klubu Weteranów Armii Krajowej należą: Aleksandra Budzińska, Janina Šumiliene, Stanisław Poźniak, Stanisław Radziewicz, Jan Mickiewicz, Leopold Rudziński, Jonas Ališauskas i Fabian Tadeusz Stępkowski. Należy do niego też kilkunastu sympatyków.
W kuluarach nie obeszło się bez rozmów, co do przyszłości KWAK-u. Najczęściej padała propozycja, żeby pałeczkę przekazać członkom rodzin kombatantów, harcerzom, patriotycznie nastrojonej młodzieży. Powinni oni nie tylko zachować pamięć o bohaterach, ich mogiłach, ale rozpowszechniać i propagować prawdę o żołnierzach AK, ich ideałach i wartościach, w imię których gotowi byli poświęcić życie.
Zygmunt Żdanowicz
"Rota"
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.