Kiedy planowaliśmy w redakcji świąteczny numer gazety i zastanawialiśmy się nad tym, co może zainteresować Czytelników w tym szczególnym czasie, jakoś tak mimowolnie zaczęliśmy opowiadać o swoich świętach, rodzinnych zwyczajach. Wśród salw śmiechu płynęły opowieści o tradycjach, potrawach wigilijnych, a nawet o różnych przesądach. I wtedy się zaczęło: czy tak wolno, przecież to wróżenie, które nie ma nic wspólnego z chrześcijańskim wydźwiękiem świąt?.. A ponieważ nikt nie traktuje tego poważnie, bo w wielu domach z dziada pradziada przekazywano sobie zalecenia co wolno, a czego nie w ten jeden dzień bardzo ciepły, choć grudniowy...
Postanowiliśmy się przyjrzeć tematowi. Dowiedzieć się, co mówią o tym etnografowie, i jak to jest z tymi zwyczajami.
Religia i ludowość – oblicza Świąt
Religijny charakter tego uroczystego wieczoru przejawia się niemal we wszystkich obrzędach – dwunastu potrawach, postnych pokarmach, opłatku – pod tym względem we wszystkich domach jest tak samo.
Ale trzeba pamiętać, że chrześcijaństwo zachodnie zanotowało obchodzenie Świąt Bożego Narodzenia dopiero w 336 roku. Tradycje bożonarodzeniowe wywodzą się ze zwyczajów pogańskich, których głównym celem było podporządkowanie człowiekowi sił przyrody.
M.in. zwyczaj podkładania sianka pod obrus wigilijny ma związek z pogańskim zwyczajem agrarnym, mającym zapewnić urodzaj w roku następnym, choinka miała symbolizować odradzającą się siłę słońca i miała zapewnić szczęście i pomyślność dla domu i domowników.
Etnografowie przytaczają wiele przykładów świadczących o tym, że Kościół szedł na kompromis dostosowując obrzędy do religii. Profesor Teresa Smolińska z Katedry Kulturoznawstwa i Folklorystyki Uniwersytetu Opolskiego zaznacza, że wigilijna noc zawsze wiązała się z wieloma ludowymi przesądami i zabobonami. Podaje przykład zwyczaju kładzenia sianka na wigilijnym stole, który wziął się stąd, że chciano zapewnić duszom dobre samopoczucie. Przynoszono więc do domu zeschniętą trawę z kurhanu, czyli rodzaju mogiły.
– Dziś się mówi, że sianko kładziemy, bo Jezus urodził się w stajence – dodaje etnolog. Dlatego, pewnie z powodu upartości chłopów, do naszych czasów zachowały się elementy obrzędowości ludowej.
Dziś stanowi ona jednak tylko dobrą zabawę. I tak naprawdę niewiele ma wspólnego z wróżeniem czy przepowiadaniem przyszłości. Ot, urozmaica czas oczekiwania, rozwesela i sprawia, że tak trochę czujemy się jak dzieci i możemy pozwolić sobie na drobne psikusy, czy pouczania. To też część naszej tradycji.
Są zresztą zwyczaje pielęgnowane chyba w każdym domu. Zostawiamy jedno dodatkowe nakrycie dla zbłąkanego wędrowca, który może zapukać do naszych drzwi i trzeba go wówczas przyjąć. Niektórzy zostawiają to nakrycie dla osoby, która powinna zasiąść do stołu, ale jej nie ma. Dawniej gospodarz wychodził przed dom i zapraszał na kolację duchy zmarłych. Temu zresztą służyło też zostawienie wszystkich potraw na wigilijnym stole przez całą noc – dusze mogły przyjść i się najeść.
Co wolno, a czego nie w wigilijny dzień
W ludowych wierzeniach zawsze chodziło o to, by zapewnić sobie pomyślność, uważano bowiem, że jaki dzień wigilijny, taki cały rok. Trzeba było więc bacznie uważać, żeby nie napytać sobie biedy jakimś zapomnieniem.
W moim rodzinnym domu praktykowany jest zwyczaj, że pierwszą osobą, która w dzień wigilijny wejdzie do domu powinien być mężczyzna. Po żadnym pozorem nie powinno się wpuszczać kobiety – gdyby tak się stało choroba w domu pewna i nieporozumienia. Mieszkańcy naszego bloku nawet wcześniej zawsze dogadują się z sąsiadami, kto do kogo pójdzie.
Po tych wizytach już spokojnie można zająć się przygotowaniami do kolacji, z przekonaniem, że oto niebezpieczeństwa zażegnane.
Znawcy folkloru podpowiadają, że w tym dniu nie wolno ani szyć, ani tkać, ani prząść, ani motać. Nie powinno się sprzeczać, kłócić, płakać, bo niezgoda i smutek cały rok będą gościć.
Za wszelką cenę należy oddać długi, ale mieć przy sobie nawet jakieś drobne pieniądze, aby nie cierpieć na ich brak w nadchodzącym roku. I niczego nie wolno pożyczać, bo to zwiastuje w nadchodzącym roku same straty.
Łuski z karpia przygotowywanego na wieczerzę powinno się włożyć do portfela i nosić przez cały rok – przyciągają one pieniądze.
Dobrze jest wstać rano z uśmiechem na twarzy i nie leniuchować – cały rok będzie się wtedy zdrowym, pracowitym i sprawnym. Podczas wieczerzy mówić trzeba z umiarem i innym nie przerywać, by w przyszłym roku się nie spierać i nie wyjawiać tajemnic. I trzeba koniecznie spróbować przynajmniej każdej potrawy, żeby w nadchodzącym roku nie chorować. Podczas całej kolacji nikt nie powinien wstawać od stołu (z wyjątkiem gospodyni), aby uniknąć pogrzebu.
Psotna noc pełna żartów
Mnóstwo jest tych „zakazów i nakazów", a każdy pewnie mógłby dopisać do tej listy jeszcze coś ze swojego domu. Ale oprócz owych przesądów, to w noc wigilijną, młodych kawalerów trzymały się psikusy i żarty.
Podczas naszej debaty redakcyjnej, Irena Mikulewicz ze śmiechem wspominała, jak w jej rodzinnym domu w wigilijną noc regularnie znikały furtki z płotu. Cóż się dziwić, trzy panny na wydaniu – to bardzo wdzięczna przyczyna dla wytłumaczenia brakującej furtki.
– Ileż się tato Stanisław nachodził po Mamowiu, żeby znaleźć brakującą część płotu, raz nawet zarzucono ją na starą, rozłożystą lipę. Pomimo kłopotliwej sytuacji nikt się jednak nie gniewał, w końcu jak tradycja, to tradycja – opowiadała z nutką nostalgii w głosie.
No właśnie, fajnie tak po latach wspomnieć to wszystko, co w jakimś stopniu wpływało na magię i tajemniczość wigilijnego wieczoru. Babcie, mamy, najczęściej wysyłały młode dziewczęta na dwór, żeby posłuchały, z której strony pies szczeka – stamtąd bowiem miał przyjść przyszły mąż – wspomina Waleria Adameitis.
A wyciąganie spod obrusa źdźbła siana – wróżyło długość życia lub rychłe zamążpójście. Tego zwyczaju pilnowała w rodzinie Urbanowiczów babcia Emilia. Ale tak naprawdę wszyscy przyjmowali to z przymrużeniem oka i nikt nie traktował tego poważnie. Dlatego może warto czasem wrócić do tych tradycji, odkurzyć zapomniane zwyczaje, pochylić czoła nad przodkami, którzy nam je przekazali.
„Kultura ludowa jest wielkim skarbem, którego nie wolno zakopać, lecz trzeba z niej ciągle czerpać" – powiedział św. Jan Paweł II. Zwyczaje i obrzędy, przede wszystkim oczywiście religijne, ale i te o charakterze świeckim, tworzą niezwykle barwną obrzędowość, która – przekazywana dzieciom przez rodziców i dziadków – ubogaca życie i dowodzi naszej przynależności do polskiego dziedzictwa.
Niech te święta będą więc czasem pochylenia się nad Dzieciątkiem, czasem wyciszenia, ale i poszukiwania tego, co w tradycji ludowej przetrwało. Dla nas.
Monika Urbanowicz
Tygodnik Wileńszczyzny