Centrum Jeździeckie „Žirgas" (rumak), znajdujące się we wsi Pustelniki (gmina duksztańska) w rejonie wileńskim, należy do potomków słynnego litewskiego rodu jeźdźców Navickasów. Kieruje nim wnuczka założyciela rodu – Liudasa Navickasa (1908-2002), który zapoczątkował sportowe jeździectwo na Litwie – Viktorija Navickaitė wraz z mamą, również Viktorią, oraz mężem Stasysem Jasasem, wielokrotnym mistrzem Litwy i zwycięzcą wielu zawodów w kraju i za granicą.
Stadnina marzeniem całej rodziny
Założenie stadniny było marzeniem rodziny Navickasów od dawna. To mama Viktoria zachęciła swą córkę, zawodowego jeźdźca, i zięcia do realizacji swych dążeń.
„Mama była tym motorem, który zachęcił nas do założenia stadniny i spróbowania skorzystania ze środków unijnych. Dzięki pomocy banku i wsparciu europejskiemu nam się udało" – powiedziała Navickaitė. (Wartość projektu „Założenie nowoczesnej stadniny" w ramach programu Rozwój Wsi 2007-2013wyniosła 1,7 mln litów). Początki były jednak niełatwe. Navickasowie postawili na jedną kartkę całe swoje życie – sprzedając wszystko, co mieli. Wynajęli mieszkanie w Rzeszy, by być bliżej swych koni, które podczas budowy własnej stadniny znajdowały się w wynajmowanych rzszańskich boksach, gdzie wtedy Stasys Jasas pracował jako trener.
Oddając się niemal w całości zakładaniu własnego centrum jeździeckiego, Viktorija-córka niemal na dwa lata musiała pożegnać się ze sportem. Mimo to każdego dnia o godz. 6 trenowała na swym koniu Sanremo. Dopiero teraz, gdy centrum jeździeckie już działa, Viktorija może poświęcić więcej czasu swej karierze sportowej. W następnym miesiącu wyrusza na zawody jeździeckie do Polski.
I rumaki, i „żemajtuki"
Centrum Jeździectwa „Žirgas" w Pustelnikach działa już od ponad roku. Powstało ono na powierzchni 12 hektarów, którą Navickasowie nabyli przed 10 laty. „Mamy jeszcze wiele do zrobienia. Do pracy mamy stosunek zawodowy i jeżeli dla innych się wydaje, że już wszystko mamy, to dla nas to dopiero początek" – powiedziała Viktoria-seniorka. Jak dodała, wszystko starają się udoskonalać własnymi siłami. Spodziewa się, że inwestycje okupią się dopiero za siedem lat, dopóki zostanie zwrócony kredyt bankowi.
Podstawowa działalność centrum – wynajem boksów, trenowanie sportowych koni i jeźdźców. Właściciele zapraszają też na wycieczki po stadninie, organizują święta dla dzieci.
W nowoczesnych boksach mieszka teraz 29 koni. Są wśród nich zarówno własne rumaki sportowe Navickasów, jak i konie wynajemców. „Opiekujemy się nie tylko sportowymi końmi. Są też u nas dwa „żemajtuki". Ich właścicielka chce, aby zostały objeżdżone" – powiedziała pani Navickienė. Dodała, że te dwa konie pochodzą z zaniedbanej stadniny Kaušakisa spod Niemenczyna, o której było głośno przed latami. W nowej stadninie żemajtuki odzyskały zdrowie.
Stajenni – niczym rodzina
Przebywające w stadninie Navickasów konie mają wszystko, czego potrzebują: myjki, maneż, ogrzewana siodlarnia, plac do biegania, stajnie, ujeżdżalnia, pomieszczenia gospodarcze itd. Właściciele planują też w przyszłości nabyć solarium dla koni (używany do rehabilitacji, leczenia i pielęgnacji koni).
„Marzyliśmy o idealnych warunkach dla koni, by codziennie były czyszczone boksy, by nie brakowało świeżego powietrza, co jest ważne z powodu chorób oddechowych koni. Wszystko to mamy. Nasze konie są zdrowe, piękne, lśniące, zadowolone" – nie kryła zadowolenia Viktoria-córka. Navickasowie mogą się też pochwalić z dobrze urządzonego maneżu i placu dla koni. „Dla koni sportowych bardzo ważne, by powierzchnia maneżu i placu była dobra: niegrząska, nietwarda, nieśliska" – zaznaczyła Viktorija-córka.
Ogółem w stadninie zatrudnione są cztery osoby – dyrektorem Centrum Jeździeckiego „Žirgas" jest sama Viktoria Navickaitė, trenerem jej mąż oraz dwóch miejscowych stajennych. „Bardzo się cieszymy z tego, że mamy tak dobrych stajennych. Są niczym rodzina. Jeżeli wyjeżdżamy na dłużej na zawody, to możemy być pewni, że nasi pracownicy idealnie zaopiekują się stadniną" – powiedziała pani Viktorija.
Synowie będą kontynuowali tradycję
Wszystkie rasowe konie Navickasów mają certyfikowane międzynarodowe dokumenty. Hodują sportowych rumaków od źrebaka. „Jesteśmy dumni, gdy startujący w zawodach nasz rumak osiąga dobre wyniki. Jest to wspaniała reklama naszej stadniny i koni" – powiedziała Navickaitė. Viktorija powiedziała, że pracy ma wystarczająco. Boksy nie zieją pustkami i sporo jest chętnych uczęszczania na treningi.
Miejscowa mieszkanka, pani Rūta, do stadniny przychodzi dwa razy w tygodniu. Jak powiedziała, od dzieciństwa chciała mieć konia, ale dopiero przed rokiem, kiedy udała się na emeryturę, postanowiła zrealizować swe marzenie o jeździectwie.
Seniorka rodu Navickasów podkreśliła, że sport konny staje się coraz bardziej popularny wśród mieszkańców. „Kiedyś rodzice kupowali dzieciom najpierw motocykl, samochód, a teraz koni. Często popełniają jednak błąd, bo się nie zastanawiają się, że koń może być dobry, ale mając słabego jeźdźca, marnieje. Dlatego od czasu do czasu musi go dosiąść zawodowy jeździec. Trenerzy mają więc sporo pracy" – powiedziała Navickienė.
W rodzinie Navickasów dorasta już czwarte pokolenie miłośników koni. Ośmioletni Stasys śmiało skacze na swym kucyku. A jedenastoletni Zigmantas już dosiada rumaków, uczestnicząc w poważnych zawodach jeździeckich. Oboje synowie chętnie pomagają rodzicom w stadninie. Viktorija i Stasys mają nadzieję, że synowie będą kontynuowali rodzinną tradycję Navickasów.
Iwona Klimaszewska
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
http://l24.lt/pl/spoleczenstwo/item/42405-zaryzykowali-wszystko-dla-koni#sigProGalleria882d7e5bf7
Komentarze
Moc mediów jest naprawdę ogromna, docierają one do ogromnej ilości osób. A praca dziennikarza jest powołaniem - do szerzenia dobra. To widać, że właśnie taka dziennikarka - z powołania - pisała ten tekst.
Niestety, w dzisiejszych czasach media i tzw. dziennikarze wolą siać nienawiść, gonić za sensacją - bo to jest bardziej poczytne, być może można więcej na tym zarobić. I tak cały świat dziczeje. Smutne to.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.