Sprawa legalizacji eutanazji pod obrady sejmowe trafia już po raz drugi. Po raz pierwszy była omawiana w Sejmie poprzedniej kadencji dwa lata temu z inicjatywy liberałcentrystów. Dzisiaj inicjatywa projektu pochodzi od socjaldemokratów. Stoi za tym posłanka Marija Aušrinė Pavilionienė, która zgłosiła projekt Ustawy o eutanazji i jest gotowa „do walki z konserwatystami i Kościołem". A ponieważ, jak sama twierdzi, „bajki o Chrystusie jej nie interesują", kieruje się wyłącznie współczuciem wobec osób nieuleczalnie chorych i cierpiących. O legalizacji eutanazji w niespełna tydzień po objęciu stanowiska przemówiła również minister ochrony zdrowia Rimantė Šalaševičiūtė. Mrożące krew w żyłach pomysły osób stojących na straży zdrowia i godności człowieka wywołują wiele kontrowersji i dyskusji.
Pomylone pojęcia
„Odpowiadając na pytanie, czym jest eutanazja, powinniśmy nazywać rzeczy po imieniu: eutanazja jest zabójstwem człowieka. Wtedy wszystko staje się klarowne zarówno chrześcijaninowi, jak i wyznawcy innej religii, czy też niewierzącemu. Każdy zgodzi się, że odebranie życia innej osobie (nie ważne, jaki przyświeca temu cel) jest złem" – tłumaczy ks. profesor Andrius Narbekovas, członek Komitetu Bioetyków Litwy przy Ministerstwie Ochrony Zdrowia, lekarz i wykładowca akademicki. Profesor tłumaczy, że zaczerpnięty ze starożytności termin „eutanazja" oznaczał niegdyś dobrą śmierć – w otoczeniu osób najbliższych, ze spokojnym sumieniem, w sędziwej starości, lecz nie był utożsamiany z odebraniem komuś życia z powodu ciężkiej choroby.
„W przypadku eutanazji dotykamy kilku paradoksów. Po pierwsze, żądamy, aby to lekarz dokonał eutanazji, chociaż powołaniem lekarza jest leczyć, a nie zabijać. Po drugie, gdy uśmierci się człowieka w domu, z tych samych powodów – w celu skrócenia jego cierpień – to już jest traktowane jako zabójstwo. Po trzecie, gdy większość opowiada się przeciwko karze śmierci dla złoczyńców, to dla osób chorych i słabych chcemy dopuścić możliwość odebrania im życia" – powiedział w rozmowie z „Tygodnikiem" ks. profesor, tłumacząc, że w krajach, gdzie jest dopuszczalna kara śmierci, środowiska lekarskie buntują się przeciwko jej wykonaniu, bowiem przeczy to przysiędze Hipokratesa.
Lawina nieporozumień i luk prawnych
Dzisiaj zwolennicy legalizacji eutanazji na Litwie twierdzą, że czynu tego można byłoby dokonać wyłącznie na życzenie człowieka, który w pełni świadomy swej woli, zdecyduje się na ten krok. Pacjent powinien też mieć zaświadczenie od psychiatry, że jest zdrowy psychicznie, zaś odpowiednia komisja lekarska ma stwierdzić, że stan jego zdrowia jest beznadziejny i medycyna jest bezradna wobec jego bólu. Z doświadczenia krajów, które kilkanaście lat temu zalegalizowały eutanazję wynika, że istnieje wiele nadużyć. Np. w Belgii już uchwalono eutanazję dla dzieci, które, jak wiadomo, same nie potrafią wyrazić swojej woli. Inna kwestia dotyczy osób będących w śpiączce, które nigdy nie wyrażą swojej woli na tyle jasno i świadomie, a odłączone od aparatów sztucznie odżywiających, umierają śmiercią głodową.
Na procesie w Norymberdze eutanazja była uznana za jedną z najpotworniejszych zbrodni, których dopuściły się nazistowskie Niemcy. W obozach koncentracyjnych to esesmani decydowali, że na przeżycie szanse mają wyłącznie osoby młode i zdrowe. Dzisiaj to porównanie u zwolenników eutanazji wzbudza oburzenie.
„Nie boję się tego określenia – diabelsko ekonomiczne i diabelsko nieludzkie. Jeszcze były minister zdrowia Vytenis Andriukaitis sugerował, aby okres opieki paliatywnej dla pacjenta zmniejszyć z czterech do dwóch miesięcy, a przecież wiemy, że w przypadku przewlekłej choroby te dwa miesiące to praktycznie nic" – uważa ks. prof. Narbekovas, podkreślając, że legalizacja eutanazji zapewni przede wszystkim wygodę ekonomiczną. Zdaniem profesora, trzeba być piekielnie chytrym, aby eutanazję przedstawiać w sposób „atrakcyjny", wmówić człowiekowi, że to dla jego dobra i zrobić to w taki sposób, aby człowiek sam o to poprosił. Z innej strony, zdaniem kapłana, dalszym celem eutanazji mogą stać się osoby niepełnosprawne, upośledzone, przewlekle chore, których utrzymanie jest drogie i... „nieopłacalne".
Godność człowieka
Czy zatem eutanazja zapewnia dobrą śmierć i jest alternatywą na cierpienie? W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie, a raczej odszukania sedna problemu, przekraczam próg Hospicjum im. bł. Michała Sopoćki w Wilnie. Wszak idea hospicjum powstała jako alternatywa dla eutanazji, a personel, podejmując skuteczną walkę z bólem, stara się zrobić wszystko, aby nieuleczalnie chorym pacjentom zapewnić godziwe przejście do życia w wieczności.
„Zwolennicy eutanazji o cierpieniu i chorobie wyrażają się tak, jakby one pomniejszały godność osoby ludzkiej. Osoba chora oczekuje od nas zaangażowania, poświęcenia, uwagi, więc jest dla nas „niewygodna", dlatego ją marginalizujemy" – tłumaczy s. Michaela Rak, dyrektor wileńskiego hospicjum, podkreślając, że przez kilkadziesiąt lat jej pracy wśród ludzi chorych na raka nikt nie chciał umrzeć przed czasem. „Ludzie boją się bólu i samotności, jeśli ktoś deklaruje, że chciałby umrzeć wcześniej, znaczy, że woła o pomoc i po raz kolejny chce usłyszeć: jesteś dla nas ważny, nie zostawimy cię samego" – uważa siostra.
Ronald Łukaszewicz, lekarz anestezjolog w hospicjum twierdzi, że współczesna medycyna potrafi wyeliminować ból osoby cierpiącej na choroby nowotworowe. „Przyszedłem do hospicjum, żeby leczyć ból. Na co dzień pracuję na oddziale intensywnej terapii, gdzie śmierć przychodzi nagle. Co innego w hospicjum, gdzie osoby żyją niejako z wyrokiem, dlatego bardzo istotne, aby człowiek chory nie pozostał sam ze swoją chorobą, nie był zostawiony na pastwę losu. Ważne jest wsparcie otoczenia, rozmowy, podtrzymanie na duchu, duszpasterstwo... Tylko w taki sposób możemy i powinniśmy zapewnić godne odejście ludziom śmiertelnie chorym, a nie proponując im śmiertelną iniekcję" – zauważa lekarz.
Rozmówcy podkreślają, że bardzo ważna jest pomoc rodzinom, które borykają się z cierpieniem swoich bliskich, ich niepełnosprawnością. Dlatego jak najbardziej istnieje potrzeba tworzenia ośrodków pomocy, żeby nie czuli się zdani wyłącznie na siebie.
Ile ma trwać życie?
Rodziny, borykające się z cierpieniem bliskich, rodzice, wychowujący dzieci upośledzone i niepełnosprawne, zawsze podkreślają, że za nic na świecie nie wyrzekliby się swoich pociech, a już na pewno nie do pomyślenia jest dla nich skrócenie życia poprzez eutanazję. „Takie pomysły może mieć tylko osoba, która nie ma w otoczeniu kogoś cierpiącego, chorego – twierdzi Franciszka Kowalewska, której mąż od 18 lat jest w śpiączce. – W opiekę nad mężem jest zaangażowana cała rodzina. Z taką sytuacją jest ciężko, niemniej jednak, dopóki żyje, jest nadzieja na poprawę. Poza tym, na pewno nikt z nas nie mógłby żyć ze spokojnym sumieniem, gdyby zdecydował, że Piotr już powinien odejść". Zdaniem Franciszki, o ludzkim życiu, na ile ono jest potrzebne na tym świecie i jak długo ma trwać, inny człowiek nie ma prawa decydować.
„Często słyszymy argument, że ludzie w razie choroby nie chcą być ciężarem dla swoich dzieci... Opiekowanie się chorym człowiekiem kształtuje osobowość, uczy wrażliwości, a my to wszystko chcemy odebrać młodemu pokoleniu, aby żyło wyłącznie dla zaspokojenia własnych potrzeb i przyjemności" – rozważa anestezjolog z hospicjum. Natomiast jedna z jego pacjentek, Irena Ragainienė, która od 7 lat boryka się z chorobą nowotworową, twierdzi, że na pewno nie chciałaby sobie skracać życia. Dlaczego? Ponieważ w hospicjum ma bardzo dobrą opiekę i chce się jej żyć. Z innej strony, nie zamierza krzyżować Bożych planów. „Ile Bóg dał, tyle człowiek powinien żyć, inaczej nie wolno" – z uśmiechem mówi staruszka.
Choroba nie przekreśla człowieka
Janina Gryszkiewicz, mama 35-letniego Andrzeja, urodzonego z dziecięcym cerebralnym paraliżem, nie wyobraża sobie, jak można nie kochać swego dziecka z powodu choroby. „Niepełnosprawność Andrzeja – to dla nas z mężem swoiste wyzwanie, aby sprostać codziennemu życiu. Cieszymy się synem i nie wyobrażamy sobie życia bez niego" – tłumaczy pani Janina, podkreślając, że państwo powinno zwrócić większą uwagę na uregulowanie odpowiedniej pomocy rodzinom, które pielęgnują osoby chore i niepełnosprawne. „Gdy po urodzeniu syn leżał w szpitalu na intensywnej terapii dla noworodków, kilka razy byłam świadkiem, jak lekarze wieźli aparaturę dla jego reanimacji. Drżałam ze strachu o jego życie... Wtedy usłyszałam słowa „pocieszenia" od pracowniczki, że głupia jestem, skoro się martwię o jego życie, przecież jeszcze w przyszłości mogę mieć zdrowe dzieci. „Jaka ona głupia" – pomyślałam wtedy, przecież dziecko, nawet niepełnosprawne, jest dla mnie wszystkim" – wspomina Janina Gryszkiewicz.
Każdy, kto raz odwiedził Centrum Dziennego Pobytu Osób Niepełnosprawnych w Niemenczynie, poznał Jarka Gasiancewa – pełnego energii i radości ze spotkania z każdym człowiekiem. Genetyczna choroba – zespół Downa – nie przeszkadza Jarkowi być kochanym i innych darzyć miłością. „Muszę przyznać, że przez pierwsze lata wstydziłam się choroby syna... Brakowało naszej rodzinie kogoś, kto poradziłby, powiedział, jak z tym żyć. Dzisiaj, gdy zaakceptowałam syna takiego, jakim jest, jestem z niego dumna i cieszę się, że jest z nami" – opowiada Regina Gasiancewa.
Na straży życia
„Podstawowym argumentem zwolenników eutanazji jest stwierdzenie, że człowiek powinien mieć prawo do godnego odejścia z życia, gdy jest nieuleczalnie chory i nie chce z tego powodu cierpieć fizycznie ani psychicznie. Ale dlaczego tak łatwo zapominamy o podstawowym prawie człowieka – prawie do życia? Jeśli spojrzymy na lata posłowania obecnej minister zdrowia – Rimantė Šalaševičiūtė, jej pozycja wobec delegalizacji aborcji była jednoznaczna: tak dla zabijania dzieci nienarodzonych. Można stwierdzić, że na Litwie toruje sobie dziś drogę ideologia śmierci" – mówi Zbigniew Jedziński, poseł na Sejm RL z ramienia AWPL, który nie boi się stwierdzenia, że za propozycją legalizacji eutanazji kryje się daleko posunięty pragmatyzm oszczędności środków kosztem życia najsłabszych.
W roku 2008 pod obrady Sejmu trafił projekt Ustawy o ochronie życia poczętego autorstwa europosła Waldemara Tomaszewskiego, przewodniczącego AWPL. Wtedy poparcie uzyskał w Komitecie Praw Człowieka. Dzisiaj również posłowie z Akcji Wyborczej podnoszą to pytanie. Podczas wiosennej sesji parlamentarnej projekt Ustawy o ochronie życia w fazie prenatalnej został zaaprobowany w pierwszym czytaniu. Ten wynik jest zwiastunem, że społeczeństwo dostrzega wartość i godność życia ludzkiego.
Gdzie jest Bóg?
„Kręgosłup naszego życia – indywidualnego i społecznego – Bóg prostuje na krzyżu – jeśli dokładnie to zrozumiemy, to nie będziemy pytać „dlaczego", tylko zamienimy pytanie na „jak". Jak przez to przejść, żebym lepiej kochał, bardziej służył, sprawił, aby życie bliźniego stało się bardziej piękne?" – rozważa dyrektor hospicjum.
„W Nowym Jorku, w strefie zero, miejscu dawnych wieżowców World Trade Center, które było celem ataków terrorystycznych z 11 września 2001 roku, znajduje się memoriał, upamiętniający tych, którzy zginęli. Wśród wielu cytatów, umieszczonych na tabliczkach, jest też pytanie, podobne do tego w Oświęcimiu, gdzie był Bóg, skoro dopuścił takie nieszczęście. Obok znajduje się odpowiedź kogoś z akcji ratowniczej: „Był, tylko myśmy Go stąd wcześniej wygonili". Ukazuje to życie społeczeństw – jeśli my wyganiamy Pana Boga, to jesteśmy w stanie wywołać zamachy terrorystyczne i wojny. Tworząc historię według swojej logiki, a nie Bożej, twierdzimy, że w przestrzeni błędnie rozumianej wolności, mamy prawo do różnych rzeczy, łącznie do decydowania o czyimś życiu. Wszelkie funkcje państwowe i rządowe powinny być funkcjami służebnymi, służącymi dobru człowieka tu, na ziemi, i w wieczności. Tworzymy schroniska dla zwierząt bezdomnych, a będziemy zabijać ludzi?.." – zastanawia się s. Michaela, wierząc, że społeczeństwo Litwy nigdy nie zaakceptuje ustaw zabijających ludzi.
Teresa Worobiej
"Tygodnik Wileńszczyzny"