4 grudnia pani Helena, niestrudzona działaczka społeczna, wieloletnia sołtys i prezes koła ZPL „Nowosiołki”, obchodziła jubileusz 75. urodzin. Z powodu zaistniałej sytuacji epidemicznej świętowanie jubileuszu przebiegało skromnie, w gronie najbliższych osób; jubilatkę pojedynczo odwiedziły przyjaciółki i sąsiadki, telefoniczne życzenia złożył prezes Wileńskiego Oddziału Rejonowego Związku Polaków na Litwie, europoseł Waldemar Tomaszewski, z gratulacjami w imieniu samorządu m. Wilna przybyła radna Renata Cytacka. Niemniej jednak, jak powiada nasza rozmówczyni, każdy jubileusz skłania do refleksji i pewnych podsumowań. Dla osób takich jak pani Helena, takie podsumowania zawsze kojarzą się z wykonaniem ważnych zadań, jak również nakreśleniem planów na przyszłość. Aktywna społecznica, mimo upływu lat, nie daje za wygraną i nie patrząc na to, że już podczas poprzedniego jubileuszu solennie obiecała swym dzieciom wyciszyć się, skupić na sprawach domowych i zadbać o zdrowie, nadal jest w centrum wszystkich wydarzeń, dotyczących rodzinnej miejscowości.
– Ostatnie pięć lat przeleciało jak jeden dzień. Niemało potrzebnych dla ludzi spraw udało się załatwić, lecz, niestety, nie wszystko szło jakby się chciało. Minęły te lata, kiedy razem z córką Anżeliką chodziłyśmy po wsi i rozdawałyśmy dzieciom prezenty na Mikołajki. Ja byłam św. Mikołajem, a Anżelika Śnieżką. Dzisiaj już Mikołaj nie ma zdrowia na takie przygody – śmieje się Jubilatka. Od 10 lat pani Helena cierpi na chorobę Parkinsona, która uniemożliwiła normalne poruszanie się. – Wózkiem daleko po śniegu nie dojadę – dodaje.
Nie bacząc na pewne niedogodności z chodzeniem, pani prezes jest wszędzie tam, gdzie potrzebna jest jej rada, decyzja i szybkie, stanowcze działanie. Jeśli nie sama przychodzi do ludzi, to ludzie przychodzą do jej domu, zawsze otwartego dla każdego.
– Przez wszystkie lata za pieniądze przydzielane przez Wileński Oddział Rejonowy ZPL, do którego należy nasze koło, robiliśmy świąteczne paczki dla osób starszych. Obecnie nasze koło skupia 129 członków i cieszy, że jest w nim sporo młodzieży. Smuci natomiast, że tak niewielu z tego grona rozumie potrzebę pomagania innym. Ludzie nauczyli się brać, korzystać z owoców czyjejś pracy, niczego nie dając w zamian. Nierzadko zdarzało mi się słyszeć pretensje, że komuś coś nie pasuje. Jednak zawsze warto pomyśleć, ile takie przedsięwzięcie kosztuje, przecież wszystkie te produkty należy zakupić, załadować, zapakować, rozwieść… A przy tym mogę liczyć jedynie na pomoc swych najbliższych – córki, syna, czasami sąsiada – utyskuje Zenowicz, mówiąc, że stara się w taki sposób rozdzielić paczki, aby nikt nie czuł się pokrzywdzony i każda rodzina je otrzymała na święta. Zdarza się, że i swoją oddaje, jeśli ktoś bardziej jej potrzebuje.
Dokonując retrospekcji ubiegłych lat, aktywna działaczka z zadowoleniem mówi, że udało się zrobić ogrodzenie na cmentarzu w Daniliszkach, zebrać niemałą kwotę pieniędzy na remont tyszkiewiczowskiej kaplicy w Wace Trockiej, doprowadzić do końca przekładanie sieci wodociągowych i kanalizacyjnych w Nowosiołkach. Mówiąc o realizacji tego zadania, pani Helena z wdzięcznością przypomina pomoc Artura Ludkowskiego, który w momencie startowania tego projektu pełnił funkcję wicemera stolicy.
– Dalszą opieką ten projekt, ciągle odkładany, objęła pani Renata Cytacka. Pisała pisma, zwoływała zebrania, aby w końcu postawić kropkę w tej sprawie. I wreszcie został zakończony, pozostała natomiast otwarta kwestia naprawienia i zaasfaltowania naszej ulicy. Przyjeżdżały tutaj i wicemer Edyta Tamošiūnaitė, i wicedyrektor administracji stołecznego samorządu Danuta Narbut, i radna Cytacka, aby w końcu załatwić również problem drogi. Na pewno wszystko byłoby dobrze, gdyby nie upór jednego mieszkańca Nowosiołek, który nie zgodził się ustąpić półtora metra swego sadu, aby poszerzyć drogę. W ten sposób remont ulicy kolejny raz został odroczony do wiosny przyszłego roku, a przydzielone pieniądze przeznaczono na inne cele – ubolewa mieszkanka Nowosiołek. Pani Helena cieszy się jednak, że zaangażowanie polskich polityków w stołecznym samorządzie w sprawy Chazbijewiczów i Nowosiołek – dwóch wsi przyłączonych do Wilna w 1967 i 1995 roku – jest bardzo odczuwalne.
– Żeby było więcej takich szczerych, obowiązkowych, pracowitych i chętnych do pomagania ludziom polityków, jak pani Renata Cytacka. Ona pracuje od duszy i robi wszystko, żeby innym pomóc – podkreśla pani Helena.
Aczkolwiek, jak przyznaje, nie na wszystkie problemy można znaleźć rozwiązanie. Nadal nie do końca zażegnanym problemem mieszkańców tych miejscowości pozostaje zwrot ziemi. Wielu spadkobierców ziemi w Chazbijewiczach i Nowosiołkach otrzymało ojcowiznę w czterech kawałkach ziemi na zasadach wspólnej własności. Urzędnicy od regulacji rolnych tak „zwrócili” ziemię, że – przykładowo – na jednej działce ziemi ulokowali 150 właścicieli. Uczciwi obywatele płacą podatki za własną ziemię, z której, niestety, na razie wcale nie mogą skorzystać…
Marzeniem niestrudzonej kobiety jest odnowienie zabytkowego mostu na rzece Waka, wybudowanego w 1935 roku. Stary most zamierzano zdemontować, a na jego miejscu wybudować nowy, aby usprawnić ruch ciężarówek w kierunku kopalni odkrywkowej w Daniliszkach. Kilka lat temu właśnie Zenowicz zaapelowała do stołecznych władz o potrzebie zachowania starego mostu, jako widocznego i ważnego zabytku inżynieryjnego rodzinnej miejscowości.
W ciągu długich lat życia pani Helena nagromadziła niemało uczynków miłosierdzia. Jednym z ostatnich jest pogrzeb bezdomnego Siergieja Żytkowa, dawnego mieszkańca sąsiedniej miejscowości Metropole. Z powodów losowych zmarły stracił dom, nie miał rodziny, która mogłaby zadbać o jego godny chrześcijański pochówek. Uczyniła to pani Helena. Żytkow został pogrzebany na cmentarzu w Daniliszkach.
– Wszystkich pieniędzy przeznaczanych przez państwo na pochowanie zmarłego nie wykorzystaliśmy, dlatego za pozostałe mieszkaniec wsi Jerzy Remajdo zrobił i ustawił na mogile zmarłego pomnik. W ten sposób pamięć o tym człowieku nie zaginie – stwierdza Helena Zenowicz.
W rozmowie z gazetą ze smutkiem stwierdza, że boli ją, gdy widzi, jak rujnowane są stare domy po dawnych mieszkańcach wsi, a nowi osiedleńcy nie chcą mieć nic wspólnego z lokalną tradycją i autochtonami.
Wieloletnia prezes lokalnego koła ZPL nie ukrywa, że chętnie przekazałaby sztafetę młodszym działaczom. Jednak jak twierdzi, oni prywatne sprawy przedkładają nad ogólne interesy i stronią od odpowiedzialności. Po prostu obawiają się, że nie poradzą sobie z takim wyzwaniem, jak działalność społeczna.
– W naszej wsi jednak więcej jest starszych osób, jest sporo wdów. Kobietom trudno się żyje, gdy zostają same. Nieraz mówiłam, że wzajemna pomoc, troska, zainteresowanie tym, czym i jak żyje sąsiad przyczyniłoby się do tego, że nie bylibyśmy tacy odosobnieni, zamknięci w sobie. Dzisiaj, niestety, ludzie żyjący w dostatku, tych biedniejszych nie chcą nawet znać. A jednak chciałoby się, żebyśmy byli bardziej życzliwi wobec siebie, odpowiedzialni, bardziej wyrozumiali i otwarci jeden na drugiego. Żebyśmy się nauczyli wspólnie walczyć o należne prawa, bo jeden w polu nie wojak… – rozważa dostojna Jubilatka.
Zdaniem Anżeliki Zenowicz, jej matka nigdy nie była obojętna na potrzeby ludzi, dlatego jej działalność zawsze była szczera, a stosunek do bliźniego serdeczny.
– Ojca praktycznie nie mieliśmy, więc cały ciężar wychowania mnie i brata Wojtka spadł na barki mamy. To mama dała mi wykształcenie, dzięki czemu dzisiaj mam dobrą pracę. Mama przez cały czas ciężko pracowała, aby nas postawić na nogi. Gdy była w pracy, zajmowała się mną babcia, choć już była w sędziwym wieku. Właściwie do 10 lat mnie pielęgnowała babcia. Gdy odeszła, zostaliśmy tylko z mamą. Wszędzie jej towarzyszyłam. Zawsze wzajemnie się wyręczałyśmy, pomagałyśmy jedna drugiej. Mama jest bardzo silnym człowiekiem – opowiada Anżelika.
Pani Helena, aktywna i zaradna społeczniczka, wierna rzeczniczka polskości w Nowosiołkach i Chazbijewiczach, mimo upływu lat, nadal stoi na pierwszej linii: gdy chodzi o ważne inicjatywy polityczne, narodowe, gdy ważą się jakiekolwiek sprawy w rodzinnych wsiach.
Przyjmując gratulacje i życzenia z okazji urodzin, Helena Zenowicz bez namysłu odpowiada:
– Pozostały mi dwa ważne punkty do załatwienia: zrobienie drogi w Nowosiołkach i wyremontowanie zabytkowego mostu. Jak to zostanie zrobione, wtedy naprawdę będę odpoczywać.
Oby się te plany spełniły!
Irena Mikulewicz
Tygodnik Wileńszczyzny