W tym roku mija 21 lat od utworzenia wileńskiej noclegowni przy ul. św. Stefana. Z czasem została ona przekształcona na Dom Czasowego Pobytu, w którym miejsce pobytu do dwóch lat znajdują osoby, które w wyniku losowych zawirowań okazały się na ulicy. W przededniu Światowego Dnia Bezdomnych, 9 października, placówka w Wilnie miała swoje święto – odbyło się jej uroczyste otwarcie po trwającej ponad rok renowacji. Na święto przybyli m.in.: ordynariusz wileńskiej archidiecezji – abp Gintaras Grušas, pierwsza dama Litwy – Diana Nausėdienė, szef resortu Opieki Socjalnej i Pracy – Linas Kukuraitis oraz kierowniczka wydziału usług socjalnych przy stołecznym samorządzie – Nadieżda Buinickienė.
Wileński metropolita odwołał się do najnowszej encykliki papieża Franciszka, w której Ojciec Święty przypomina wiernym, że wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami w Chrystusie. Dziękował pracownikom i wolontariuszom, którzy w swojej pracy opiekują się bezdomnymi. – Każdy z nich jest czyimś bratem lub siostrą, czyimś synem lub córką, czyimś ojcem lub matką, i ci, którzy wyciągają ku nim pomocną dłoń pamiętają o tym – mówił arcybiskup.
O tym, jak trudno stawić czoła codzienności XXI wieku, gdy się mieszka na ulicy, mówiła pierwsza dama. Dziękowała wolontariuszom i pracownikom, którzy wspierają bezdomnych oraz ich rodziny, aby mogli zacząć od nowa.
– Możemy sporo mówić o dobrobycie społecznym, ale nie słowami, tylko czynem możemy zmienić sytuację. Dzisiaj jestem z ludźmi, którzy nie mówią, tylko działają. Dom Czasowego Pobytu przy „Caritasie” został utworzony jako zwykła noclegownia, ale w międzyczasie zmienił swoje przeznaczenie. Powstało tutaj dzienne centrum, a obecnie mamy miejsce, w którym człowiek ma szansę na powrót do pełnowartościowego życia. Lepszych czynów nie może być. Niech ten dom będzie domem nadziei – mówiła Diana Nausėdienė.
Ponad rok trwała renowacja budynku, znajdującego się tuż nieopodal dworca autobusowego. Po sąsiedzku swój dom zakonny posiada Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Miłości (założone przez matkę Teresę z Kalkuty). Siostry prowadzą podobną działalność wśród najuboższych. Noclegownia „Caritasu” – tak potocznie jest nazywany Dom Czasowego Pobytu – w ciągu 21 lat zmienił swoje przeznaczenie. Dzisiaj na trzech piętrach są ulokowane pokoje dla kobiet i mężczyzn. Na korytarzach są zamykane na klucz szafki. Dla mieszkańców są dostępne łazienki i kuchnie, zaś na parterze są sale, pokój modlitewny oraz gabinety pracowników socjalnych, psychologów.
– Na dzień dzisiejszy mamy około 40 mieszkańców. Przyjąć możemy 76 osób. Mamy 11 miejsc dla natychmiastowej pomocy, na przykład, gdy człowiek traci miejsce mieszkania w wyniku pożaru czy po wyjściu z więzienia nie ma dokąd pójść. To są miejsca na kilka dni, w ciągu których staramy się znaleźć człowiekowi jakiś dom – w rozmowie z „Tygodnikiem” opowiadała Sigita Urbonaitė, kierowniczka Domu Czasowego Pobytu. Dodała, że w instytucji można przebywać maksymalnie do dwóch lat, jednak każda sytuacja wymaga indywidualnego rozpatrzenia, każdy mieszkaniec wymaga osobistego podejścia. – Dla jednego wystarczy kilku tygodni, żeby uporządkował swoje sprawy, inny wymaga kilku miesięcy. Z każdym staramy się rozmawiać, indywidualnie rozpatrywać jego sytuację. Działalność wykwalifikowanych specjalistów jest skierowana na to, żeby każdemu pomóc wyjść z bezdomności – mówiła kierowniczka placówki.
Podczas remontu zostały odnowione pokoje mieszkalne, sanitariaty i gabinety pracowników, wymieniona instalacja elektryczna. Renowacja została sfinansowana z Regionalnego Funduszu Rozwoju UE. Wsparcia udzieliły też miejscowe spółki, m.in. większą część mebli placówka zawdzięcza ZSA „Interior”.
36-letni Karolis przyjechał do Wilna z Mariampolu. Przy „Caritasie” mieszka niecały rok. Przyznaje, że powodem jego bezdomności jest alkoholizm. Pierwszy raz upił się w wieku 11 lat. Wtedy trafił do szpitala i lekarze ledwo uratowali mu życie. Powoli zły nałóg zaczął brać górę – Karolis wpadł w złe środowisko, w którym, jak mówi, nie wypadało nie pić. W pewnym momencie zrozumiał, że musi zmienić środowisko, żeby wyjść ze złego nawyku. Z Mariampola przyjechał do Wilna – nie miał gdzie mieszkać, więc spał na dworcu, latem pod mostami. Nie stronił od wódki, którą traktował jako sposób na wyluzowanie się i odstresowanie.
– Nie znałem innego sposobu, jak tylko upić się do bezprzytomności. Z czasem trafiłem do szpitala przy ulicy Letniej w Wilnie. Tam rozpocząłem terapię. Pomogły mi też siostry matki Teresy. One też doradziły mi ten dom, w którym otrzymuję potrzebne wsparcie. Dzisiaj wiem, że można żyć bez alkoholu… Chociaż nie była to łatwa droga: wielu rzeczy musiałem się nauczyć od nowa. W „Caritasie” otrzymałem też czasową pracę w pracowni świec – opowiada mieszkaniec placówki. Przyznaje też, że wielki wpływ na jego styl życia miała mentalność środowiska, w którym picie jest czymś normalnym. – Alkohol jest wszędzie: na reklamach, w telewizji, picie jest ukazywane jako coś pięknego, ważnego. Jeśli chcesz zdobyć uznanie w społeczeństwie, to trzeba pić. Mam doświadczenie mieszkania na ulicy, kilkakrotnie bowiem nie wytrzymałem podczas pobytu w placówce i się upiłem. A tutaj panuje surowa zasada: zero alkoholu – opowiada Karolis i mówi, że jego marzeniem, które stara się zrealizować, jest stała praca, wynajem mieszkania, pełnowartościowe życie.
W Domu Czasowego Pobytu „Caritas” jest zatrudnionych 5 pracowników, pomocą służy tutaj 28 wolontariuszy. Chętni skorzystania z pobytu muszą się zobowiązać, że wspólnie z pracownikami i wolontariuszami będą poszukiwać rozwiązania sytuacji bezdomności i powrotu do normalnego życia.
Teresa Worobiej
Fot. autorka
Tygodnik Wileńszczyzny