Wszystko się zaczęło, gdy w lipcu ubiegłego roku po urlopie musiał wrócić do pracy w jednostce ratowniczo-gaśniczej w Trokach. W przeddzień powrotu do pracy, wieczorem źle się poczuł, ale miał nadzieję, że następnego dnia poczuje się lepiej. Rano zaczął szykować się do pracy, ale brakowało mu sił, żeby dotrzeć do miejsca zatrunienia. W drodze musiał się zatrzymać i wezwać karetkę pogotowia. Wkrótce w szpitalu w Santaryszkach lekarze walczyli o jego życie.
Jak się okazało, to było odkleszczowe zapalenie mózgu... Przez prawie pół roku leżał przykuty do łóżka. 36-letni mężczyzna nie ukrywa, że zdarzały się momenty, kiedy się mu wydawało, że wszystkie jego wysiłki są daremne. Nie miał więcej sił walczyć... Niemal codziennie odwiedzała go żona Grażyna, która potajemnie wycierając łzy, nieustannie przekonywała męża, że on na pewno odzyska siły i stanie na nogi. Ryszard wiedział, że nie może się poddać, ponieważ w domu na niego czekały dwie córeczki i syn.
Ryszard dotychczas nie mówi o tym, co musiał wycierpieć, kiedy nie mógł poruszać ani nogami, ani rękami. Kiedy nie mógł nawet podnieść telefonu ani samodzielnie jeść, siadać, ani się przewracać na bok. W tej chwili Ryszard już może chodzić, mimo że jego kroki są jeszcze niepewne. Bardzo pragnie odzyskać też siłę w swoich rękach. Już daje radę samodzielnie trzymać łyżkę, ale wciąż nie może podnieść rąk.
Ryszard jest bardzo wdzięczny wszystkim lekarzom, którzy mu pomogli m.in. lekarzom klinikom Santara i Centrum Medycznego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
„Chciałbym również podziękować kinezyterapeucie Ignasowi i ergoterapeutce Ingridzie, którzy ciężko pracowali, abym zaczął chodzić. Za wsparcie i stałą opiekę dziękuję strażakom ratownikom z mojej ekipy oraz całej jednostce ratowniczo-gaśniczej w Trokach. Dziękuję za wsparcie pracownikom Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Departamentowi Ochrony Przeciwpożarowej i Ratownictwa. Jestem również wdzięczny samorządowi rejonu solecznickiego i rolnikom z tego rejonu, którzy pomogli mojej rodzinie, gdy się dowiedzieli się o nieszczęściu” – mówi Ryszard.
Ryszard i jego żona Grażyna nie spodziewali się, że tylu ludzi o dobrym i wrażliwym sercu nie było obojętnych wobec ich nieszczęście. To dzięki nim nie stracili chęci do życia.
Nadeszła wiosna. Ryszard każdy dzień zaczyna z nadzieją, że będzie chodził pewniej, że ręce odzyskają siłę, że w końcu będzie mógł wrócić do domu i przytulić swoje dzieci.
Z powodu stanu zdrowia musi pożegnać się z pracą strażaka, ale ma nadzieję, że powoli powróci do zdrowia. Wówczas będzie mógł ponownie zająć się gospodarstwem albo kowalstwem, które było jego pasją. Ma też ukryte marzenie, aby kiedykolwiek pracować w ochotniczej straży pożarnej. Wierzymy, że tak się stanie.
Państwowa Ratownicza Straż Pożarna