Niedawno, dzięki znajomym i przyjaciołom rodziny, w bibliotece w Białej Wace w rejonie solecznickim została zorganizowana wystawa prac Katarzyny, pt. „Świat widziany moimi oczyma” (lit. „Pasaulis mano akimis”). Wernisaż odbył się 27 stycznia i zgromadził grono zainteresowanych – uczniów klas początkowych z miejscowego Gimnazjum im. Elizy Orzeszkowej z wychowawczyniami: Lianą Skariną-Giczkiną, Czesławą Orłowską, Leonardą Markielewicz, Janiną Bukiną. Katarzynie towarzyszyła jej mama Wioleta Siewruk, która wiernie kibicuje córce w artystycznych poczynaniach. Na wystawie znalazło się 70 rysunków Katarzyny, zaś sama autorka chętnie odpowiadała na pytania odwiedzających o tym, jak zaczęła rysować i co daje jej natchnienie do twórczej pracy.
Nie jest najgorzej
– Kasia odnalazła siebie w rysowaniu. Można powiedzieć, że cieszę się jej radością. Widzę, ile satysfakcji daje jej to, co robi i że inni są zainteresowani tymi pracami – pani Wioleta nie ukrywa, że nie jest łatwo wychowywać dziecko, które z powodu choroby jest inne.
Katarzyna urodziła się w roku 1999, zdiagnozowano u niej rzadki zespół wad wrodzonych (zespół Aperta), obejmujący defekty w obrębie rozwoju czaszki, kości rąk i stóp. Już w wieku sześciu miesięcy czekały na Kasię pierwsze operacje, a było ich sporo. Dziewczynka jednak otrzymała w rodzinie to, co najważniejsze – miłość i podtrzymanie. Malowanie zaś jest jej sposobem na wyrażenie siebie i swoistym sposobem wyjścia w świat.
– Ludzie różnie reagowali na wygląd Kasi, ale nigdy nie staraliśmy się jej ukrywać przed światem. Pamiętam uwagę pewnej kobiety w przychodni, skierowaną do mnie: „Panią to chyba mąż zostawił” i jej wielkie zdziwienie, gdy się dowiedziała, że tworzymy normalną rodzinę i że mąż nas nie zostawił. W naszym społeczeństwie panuje dziwne przekonanie, że mężczyzna na pewno zostawi kobietę, gdy urodzi się niepełnosprawne dziecko – opowiada mama Kasi i dodaje, że są o wiele gorsze przypadki, jeśli chodzi o chorobę lub niepełnosprawność dziecka.
Cierpliwość, pracowitość i… talent
Starsza siostra Kasi – Agata (obecnie studiuje i pracuje w Anglii) – uczęszczała do szkoły plastycznej w Nowej Wilejce (filia Szkoły Sztuk Pięknych im. Justinasa Vienožinskisa w Wilnie). Katarzyna poszła w jej ślady: jeszcze w klasach początkowych zainteresowała się rysowaniem. W czasie naszej rozmowy mama opowiada, że córkom nieźle się powodziło w szkole plastycznej, w której mogły rozwijać swój talent.
– Znajomi podczas odwiedzin zachwycali się pracami dziewczynek i chcieli, żeby ich pociechy też uczęszczały do szkoły plastycznej. Jednak daleko nie każdy, kto zaczął naukę w tej szkole, miał cierpliwość ją ukończyć. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że piękna praca jest efektem ciężkiego trudu, samozaparcia i, oczywiście, talentu – tłumaczy pani Wioleta.
Mama Katarzyny troszczy się o to, żeby co ładniejsze prace były oprawione i upiększały ściany mieszkania. Jak opowiada, na strychu są albumy z pracami dziewczynki. Wszystko zbiera, bo szkoda wyrzucić. Na ścianie wisi też jedna z pierwszych prac, którą Kasia zrobiła z siostrą, gdy były jeszcze dziećmi – układanka z około 3 tys. puzzli, przedstawiająca mapę świata. Jak podkreśla mama, dziewczęta pracowały nad nią kilka tygodni, a wymagało to niemało precyzji i cierpliwości.
Twórczość pełna ciepła
– Katarzyna jest bardzo uparta: nie rzuci niedokończonej pracy. Najpierw rysuje, a potem koloruje w taki sposób, że rozciera kolory palcami lub papierem. Czasem tak mocno trze, że tworzą się rany na palcach – opowiada mama, zaś córka dodaje, że podpatrzyła tę technikę gdzieś w Internecie.
W całej tej pasji Katarzyny, kiedy dziewczyna bardzo skrupulatnie i dokładnie wykonuje swoje dzieła, należy uwzględnić to, że jej dłonie nie są tak sprawne jak u przeciętnego człowieka. Kasia porusza tylko kciukiem, reszta palców służy do podtrzymania ołówka, kredki lub pędzelka. Zresztą obie dłonie były zoperowane niejednokrotnie po to, aby miała palce.
– Równolegle z nauką w szkole, uczęszczałam do szkoły plastycznej. Uczyłam się tam siedem lat i poznałam różne techniki malowania. Wykonywaliśmy prace i akwarelą, i gwaszem, ale ostatnio odkryłam zwykłe kredki olejne, którymi rysuję – opowiada Katarzyna i pokazuje album z pracami, które wyróżniają się jaskrawymi i ciepłymi kolorami. W swoje prace wkłada sporo pozytywnej energii, miłości, radości.
Latem – na rowery
Na co dzień Kasia Siewruk uczęszcza do szkoły specjalnej „Šilas” w Wilnie. Tam także jej rysunki zdobią szkolne ściany. Najlepiej lubi lekcje robótek ręcznych, ale uczęszczała także na zajęcia z kucharstwa oraz wydawnictwa. Wcześniej, podobnie jak i jej siostra Agata, uczęszczała do Gimnazjum im. Józefa Ignacego Kraszewskiego w Wilnie. Niestety, z powodu choroby (do zespołu Aperta doszła też epilepsja), nie zdawała matury. Czas wolny, oprócz rysowania, spędza w zaciszu domowym, gdzie chętnie sprząta i, w zależności od natchnienia i czasu, dekoruje mieszkanie. Jak sama tłumaczy, najlepiej jej wspólny język znaleźć z tatą Wiktorem. Rodzina chętnie spędza czas na łonie przyrody, szczególnie latem wszyscy lubią rowerowe wycieczki.
– Moje koleżanki i znajomi rodziny czasem proszą o rysunki Katarzyny. Wiem, że ktoś nimi upiększył nawet kawiarnię. Nie zastanawiam się nad tym, czy prace te są wartościowe artystycznie, ale wiem na pewno, że moja córka wkłada w nie wiele serca – mówi Wioleta Siewruk.
Teresa Worobiej
„Rota”
***
Zespół Aperta – to rzadki zespół wad wrodzonych, obejmujący defekty w obrębie czaszki, kości rąk i stóp. Powoduje m.in. zarośnięcie szwów czaszkowych, a także zrośnięcie palców rąk i stóp. Jego nazwa pochodzi od nazwiska lekarza, który w roku 1906 podał najdokładniejszy opis choroby – Eugena Aperta. Jest to choroba unikatowa, o małej powtarzalności w populacji. Nie występuje częściej niż u 5 osób na 10 tysięcy. W Unii Europejskiej z powodu tych chorób cierpi około 6-8 proc. ludności, czyli około 36 milionów ludzi. Na całym świecie zaś ich liczba wynosi ponad 350 milionów.