Za życia w czasach sowieckich uczestniczył w działalności Kościoła, jako Polak znajdował się na indeksie, przez ówczesne władze był bacznie obserwowany każdy jego krok. Jan Żebrowski dzielił los wielu innych przedstawicieli polskiej inteligencji przedwojennej, którzy po wojnie nie porzucili Wilna i trwali w swojej wileńskości i polskości. Nie tracili kontaktu z młodzieżą, a rolę łącznika między pokoleniami odgrywała muzyka. Żebrowski w swoim mieszkaniu założył nielegalne minikonserwatorium i nauczał młodych organistów, a było ich dziesięciu. Mieszkał przy kościele bernardyńskim, a sąsiadami jego byli: błogosławiony ks. Henryk Hlebowicz, ks. Aleksander Lachowicz – członek wileńskiej AK.
Jan Żebrowski będąc organistą kościoła bernardyńskiego w Wilnie, założył i prowadził Towarzystwo Śpiewacze „Hasło”, które miało swój sztandar. W latach 30. Wilno miał zaszczyt przeprowadzenia walnego zjazdu śpiewaków z całej Polski, w którym uczestniczyło także „Hasło” liczące 20 osób. W ogólnopolskim konkursie chórów śpiewanych na scenie Filharmonii Narodowej w Warszawie, za wykonanie utworu Karola Prosnaka „Burza”, zajął II miejsce, był nagrodzony dyplomami i odznakami honorowymi.
Przed wojną Żebrowski pracował jako nauczyciel w szkołach, gimnazjach przygrywając na skrzypcach. W kościele bernardyńskim odbywały się szkolne Msze św. Celebrował je ks. Jan Kretowicz (proboszcz – żołnierz legionów). Śpiew chórów szkolnych nagrywało Radio Wileńskie. W chórze tym, jako młody chłopak, śpiewał dzisiejszy śpiewak operowy Bernard Ładysz.
Prof. Jan Żebrowski czynnie działał społecznie, uczestniczył z chórami w obchodach rocznic dobroczynnych, okolicznościowych uroczystościach radosnych i smutnych. W lutym 1935 r. wziął udział w pogrzebie siostry Marszałka Piłsudskiego Zofii Kadenacowej. Trumna stała w kościele bernardyńskim. Chór „Hasło” z orkiestrą wojskową pod dyrekcją Jana Żebrowskiego wykonał „Requiem” wiedeńskiego kompozytora Maxa Filke. Opowiadał mi profesor, jak serdecznie z uściskiem i pocałowaniem podziękował mu sam Marszałek Józef Piłsudski wyznając, że nie słyszał dotąd czegoś tak pięknego.
Chór „Hasło” w 1934 r. z orkiestrą symfoniczną i solistami pod dyrekcją Jana Żebrowskiego wykonali po raz pierwszy w Wilnie „Sonety krymskie” Stanisława Moniuszki do słów Adama Mickiewicza. Dochód przeznaczony był dla najbiedniejszych dzieci.
W 1929 r. Rada Ministrów RP przyznała mu prawo do Medalu Dziesięciolecia Odzyskania Niepodległości, a w 1937 nagrodzono Srebrnym Krzyżem Zasługi. Razem z ks. Janem Kretowiczem, który również nie opuścił Wilna, hołdowali zasadzie – jeśli chce się śpiewać, tzn. chce się żyć. Obaj trwali na posterunku placówki wiary i polskości, jaką był wówczas rozśpiewany kościół bernardyński.
W 1943 r., jako dziewczyna, śpiewałam w chórze dziecięcym pod dyrekcją prof. Jana Żebrowskiego. W kościele, jako uzdolniony uczeń, grał na organach Romuald Twardowski, obecnie kompozytor. Profesor nazywał go wirtuozem. Kilka lat później śpiewałam z pozostałymi chórzystami „Hasła”. W sali kościelnej odbywały się próby. Profesor uczył nas muzyki sakralnej i patriotycznej. Znaliśmy i śpiewaliśmy 11 Mszy na 4 głosy oraz nieszpory również 4 głosy po łacinie. Gdy członkowie „Hasła” całkowicie opuścili Wilno, profesor powoli gromadził nowy chór. W dniu imienin od chórzystów Żebrowski otrzymał laurkę z widokiem wnętrza kościoła bernardyńskiego ze słowami, że w tych smutnych czasach powojennych, zostająca garstka Polaków staje się jakby jedną rodziną, a duszą tej rodziny jest nasz profesor. Znalazło się na niej również życzenie, aby mógł doczekać chwili, kiedy zamiast smutnego „Pożegnania Wilna” będzie mógł napisać „Te Deum” – triumfalny hymn jego powitania.
Prof. Żebrowski był człowiekiem wielkiej wiary w Boga, każde cierpienie i przykrości ofiarowywał za dusze czyśćcowe i tego uczył nas.
Największym przyjacielem profesora był proboszcz kościoła bernardyńskiego Jan Kretowicz. Oboje nosili długie czarne peleryny. Po zamknięciu kościoła bernardyńskiego w 1950 r. prof. Jan Żebrowski przeniósł się z chórzystami do kościoła śś. Piotra i Pawła, gdzie przepracował 28 lat. Prowadził chóry: polski i litewski, aczkolwiek nie znał języka litewskiego. Członkowie chóru litewskiego wypowiadali się, że dzisiaj takich ludzi, jak Żebrowski nie ma i nie będzie. Był to wyjątkowy człowiek o wysokiej kulturze osobistej. W czasach powojennych nasz polski chór był najlepszym spośród chórów Wilna. Byliśmy zapraszani do kościołów jeszcze czynnych, do innych parafii, gdzie pracowali wysiedleni z Wilna przed Soborem Watykańskim polscy księża. W Oktawie Bożego Ciała każdy kościół miał swój dzień na odprawianie czterech Ewangelii. Braliśmy udział śpiewając przy 4 stacjach hymny okolicznościowe. Jestem szczęśliwa i dumna, że prof. Żebrowski uczył mnie śpiewu solowego, komponując dla mnie odpowiednie utwory solowe. Śpiewałam w kościele śś. Piotra i Pawła, a także w innych kościołach. Każdy utwór pisany dla mnie był opatrzony piękną dedykacją. Solistą chóru był również Jan Skrobot (solista „Wilii”). Cieszę się, że za życia profesora śpiewały (dziś nieżyjące) moje córki Wisia i Jolanta (solistki „Wilii”), która pisała nuty, solowała i grała na organach.
Przychodząc na chór, słuchałam opowiadań profesora z życia przedwojennego. Polecił mi opiekować się pozostawionym dorobkiem – nutami, pieśniami sakralnymi i świeckimi. Wszystkie nuty były pisane jego ręką i opatrzone są stemplem „Stowarzyszenie śpiewacze „Hasło” lub biblioteczne Jana Żebrowskiego. Piękne były nasze wspólne wieczorki chóralne z księżmi, spotkania z zespolakami „Mazowsza”, „Śląska”, nasze śpiewanie kolęd oraz pieśni pasyjnych w okresie postu dla parafian, którzy licznie gromadzili się w kościele słuchając naszych pieśni 4-głosowych. Jako ciekawostka, zachowały się nuty na orkiestrę instrumentów drewnianych, symfonicznych i nuty utworu „Polskie sztandary na Kremlu” z tego okresu, gdy Polska walczyła z carem. Zdecydowałam, że po śmierci profesora z jego mieszkania do sali kościelnej było przywiezione pianino, które stoi do dziś i organiści odbywają na nim próby.
Znany na świecie śpiewak operowy, legenda wokalistyki polskiej, solista Teatru Wielkiego w Warszawie Bernard Ładysz telefonicznie wypowiedział się o profesorze Janie Żebrowskim: „W chórze „Hasło” śpiewali jego rodzice. „Hasło” było najlepszym i znanym chórem w Polsce i poza jej granicami. Objechałem świat i tak pięknych głosów, jakie miał chór „Hasło” nigdy nie słyszałem. Ten śpiew był jakby zza światów”. Muszę dodać, że w chórze „Hasło” śpiewali rodzice Maryli Rodowicz, a także moi rodzice i ciotki. Po latach wilnianin, kompozytor Romuald Twardowski na znak wdzięczności dedykował swemu profesorowi kilka utworów, w tym „Mazurki”. Bernard Ładysz, Romuald Twardowski oraz prof. Marian Domański, wybitny znawca muzyki ludowej, byli przyjaciółmi profesora. Staraniem byłego organisty Edmunda M. Jan Żebrowski został wpisany do encyklopedii litewskiej. Dzięki chórzystom na grobie profesora i jego rodziców stanął pomnik na cmentarzu w Kalwarii.
Co roku zamawiamy Mszę św. za duszę profesora i jego zmarłych chórzystów. 67 lat kontynuowaliśmy dzieło profesora, staraliśmy się zachować wierność jego testamentowi, wykonywać repertuar przez niego ukształtowany. Dziś, niestety, przez nowe władze w tym kościele zostaliśmy niedocenieni.
Żyją jeszcze chórzyści, którzy śpiewali pod batutą Jana Żebrowskiego. Są nimi: Mirosław Zembrzycki, Władysław Sołtanowicz, Ludmiła Skrobot z synami, Nela Mongin, która na cześć profesora namalowała obraz św. Cecylii, patronki muzyki, zawieszony na chórze kościelnym. Krystyna Rotkiewicz jest dumna, że śpiewał jej ojciec – wspaniały tenor, Józefa Runowicz-Sobieska oraz Teresa Łuksza z Gdyni pobierały lekcje gry na fortepianie u profesora. Czesława Dylewska z domu Kijkowska z Krakowa śpiewała w chórze razem z siostrą Józefą Kijkowską w latach 1956-1958. Wspomina śpiewy w języku łacińskim w czasie Mszy św., zwłaszcza w święto Bożego Narodzenia oraz Wielkanocy: „Organy grały, cały kościół się trząsł, cały czas mam to w pamięci”. O prof. Żebrowskim wspomina: „Wyjątkowy człowiek, kultura, takt, wiedza, profesor najwyższej klasy w kościele śś. Piotra i Pawła”.
Jadwiga Pietkiewicz
członek chóru bernardyńskiego i chóru śś. Piotra i Pawła od 1950 roku
„Tygodnik Wileńszczyzny”
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.