Tymi życzeniami, którymi dzielił się onegdaj z parafianami ks. prałat Józef Obrembski, Józefa Markiewicz – kierownik muzeum w Mejszagole – przywitała zgromadzonych przyjaciół na spotkaniu opłatkowym w „pałacyku". Okres świąteczny zawsze sprzyjał licznym odwiedzinom.
Pokoik księdza wypełniał się gwarem, śpiewem, tych wszystkich, którzy nie tylko chcieli złożyć osobiste życzenia, ale przede wszystkim zaczerpnąć słowa, tak bogatego w treść i przesłanie. Pozostając w tym duchu, pracownice muzeum, zgodnie z sugestią dyrektora MEN Algimanta Baniewicza, organizatora takich wieczorków w Niemenczynie, podjęły decyzję, by kontynuować dzieło świątecznych spotkań.
W dawnej kuchni znów zapachniało rybami, grzybami, makiem, a zebrani żartowali, że lada moment wyłoni się pani Stasia z półmiskami przysmaków. Bo tutaj tak już jest, że wszystko niemal jak przed laty. I głos gospodarza odtworzony z płyty chóru parafialnego, i atmosfera, taka swojska, domowa.
Wartość wspólnoty
Zorganizowanie takiego przedsięwzięcia, zwłaszcza w intensywnym czasie przygotowywania do świąt, to duże wyzwanie, ale warto je podejmować. Po przekroczeniu progu pałacyku czas bowiem zaczyna płynąć innym rytmem. Pozostawione na zewnątrz sprawy bledną, stają się drugorzędne. Ustępują miejsca radości ze wspólnego bycia, wzajemnej życzliwości. – Każdy z nas wyszedł dziś ze spotkania w muzeum ubogacony o ponad dwadzieścia dobrych życzeń, które składaliśmy sobie przy łamaniu opłatkiem, to naprawdę pozytywnie nastawia do życia –z uśmiechem komentowali chórzyści, z których część zaczynała szlif wokalny w prałatowskich „Szpaczkach".
Odwiedzający ks. Obrembskiego bardzo często wspominali, że kapłan do każdego miał indywidualne podejście, trzymał za rękę, patrzył w oczy i słuchał. I to właśnie siła takiego osobistego potraktowania drugiego człowieka sprawia, że spotkania opłatkowe, wigilijne mają głęboki sens. W dobie, gdy kontakty z ludźmi są często wirtualne a życzenia sms-owe, to spojrzenie w oczy, uśmiech i dotyk dłoni są prawdziwym darem, który możemy dać drugiej osobie. A w sumie tak niewiele to kosztuje, trochę czasu...
Rodzina Bogiem silna
Połyczyły się głosy we wspólnym kolędowaniu. Święta zawitały do pałacyku. Nie brakło życzeń, by to miejsce nadal tętniło życiem i przytulało zagubionych w plątaninie losowych dróg. A mejszagolska społeczność potrafi być razem, wzajemnie się uzupełniać. I Rita Tamašunienė, która jest aktywną chórzystką, chór parafialny, i starosta, Stefan Orszewski, i wszystkie „Mejszagolanki" z kierowniczką Jasią Mackiewicz, i dyrektor szkoły Alfreda Jankowska, i przedszkola Iwona Matwejko – na każdy zew stają „ramię w ramię". Dlatego jest nadzieja, że nadal będzie dobrze, w tej mejszagolskiej rodzince, a ponieważ zaczął się Rok Rodziny, to na pielęgnowanie wszelkich tradycji i spotkań rodzinnych będzie jeszcze czas, który należy dobrze wykorzystać, bo jak mawiał prałat: „Trzeba, by rodzina była naprawdę rodziną"!
Monika Urbanowicz
Fot. Iwona Matwejko
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.