Oddali też hołd 96 ofiarom katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem, która miała miejsce w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej i zabrała przedstawicieli Państwa Polskiego, którzy na pokładzie samolotu Tu-154M udali się do Katynia, by modlitwą i swoją obecnością oddać hołd pomordowanym oraz przypomnieć światu o zbrodni, która w ciągu kilkudziesięciu lat była skazana na zmowę milczenia i kłamstwa. Odkłamywanie historii bardzo drogo kosztowało Polskę – katastrofa samolotu stała się jedną z największych tragedii, jaka dotknęła kraj po II wojnie światowej. Po ośmiu latach, jakie upłynęły od rozbicia tupolewa, w Warszawie, na placu Marszałka Józefa Piłsudskiego stanął pomnik, upamiętniający ofiary katastrofy lotniczej. Jednym z miejsc na Wileńszczyźnie, gdzie pielęgnowana jest pamięć ofiar zbrodni katyńskiej i katastrofy pod Smoleńskiem jest Zułów – stele i dęby – to symbol naszej pamięci i czci.
Wśród wielu bohaterskich i tragicznych wydarzeń w naszej polskiej historii zbrodnia katyńska zajmuje szczególne miejsce. Został tu w bestialski sposób zamordowany kwiat narodu polskiego. 5 marca 1940 roku Biuro Polityczne KC WKP (b) zdecydowało o zagładzie 25700 polskich obywateli wziętych do niewoli i aresztowanych po agresji sowieckiej 17 września 1939 roku. Byli to głównie oficerowie Wojska Polskiego uwięzieni w Kozielsku i Starobielsku oraz funkcjonariusze policji przetrzymywani w Ostaszkowie.
Ławrientij Beria określił ich jako zawziętych wrogów władzy radzieckiej, stwierdzając: „Biorąc pod uwagę, że wszyscy oni są zatwardziałymi, nie rokującymi poprawy wrogami władzy radzieckiej, NKWD ZSRR uważa za niezbędne ich sprawy rozpatrzyć w trybie specjalnym, z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary – rozstrzelanie”.
Pod wyrokiem śmierci na polskich jeńców jeszcze tego samego dnia podpisali się członkowie Biura Politycznego KC WKP(b).
Łącznie z trzech obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie zamordowano 14587 osób. Egzekucje trwały od początku kwietnia do trzeciej dekady maja. Z powyższych obozów ocalało – z różnych względów – jedynie 395 osób, które skierowano do obozu Pawliszczew Bór, a następnie do Griazowca.
Nie wiadomo do kiedy trwały rozstrzeliwania osób przebywających w więzieniach tzw. Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy. Ogółem rozstrzelano 7305 więźniów. W sumie na podstawie decyzji Biura Politycznego z 5 marca 1940 roku zamordowano 21857 polskich jeńców wojennych i więźniów.
Perfidia tej okrutnej zbrodni polegała na tym, że w ciągu kilkudziesięciu lat była ona okryta zmową milczenia i kłamstwa. Sprawcy zbrodni – kierownictwo ówczesnego ZSRR uparcie negowało mord na polskich oficerach, przypisując go Niemcom.
Z goryczą należy stwierdzić, że w podtrzymywaniu tego kłamstwa wspierały ZSRR władze komunistyczne Polski. Stało się też tak, co szczególnie bolesne było dla Polaków, że byli sojusznicy Polski, m.in. Wielka Brytania przez długi okres nie odtajniała posiadanych materiałów. Świat milczał na temat Katynia.
W 1951 roku Izba Reprezentantów Kongresu Stanów Zjednoczonych powołała specjalną Komisję Śledczą do Zbadania Faktów, Dowodów i Okoliczności Mordu w Lesie Katyńskim, od nazwiska przewodniczącego określaną jako komisja Madenna. W 1952 roku w Waszyngtonie opublikowano siedem tomów protokołów przesłuchań przed komisją, a także raport wstępny i raport końcowy. Te materiały nawet po ujawnieniu w latach 90. XX w. części dokumentów z archiwów rosyjskich, protokoły komisji stanowią cenne źródło.
Przez kilkadziesiąt lat ZSRR propagował wywody badań tzw. komisji Burdenki, która stwierdziła, że zbrodni dokonali Niemcy. Z kolei Niemcy, po zajęciu Smoleńska i odkryciu m.in. przez polskich robotników miejsca mordu, utworzyli komisję, do której zaprosili przedstawicieli Czerwonego Krzyża, był też w niej pisarz Józef Mackiewicz. W 1943 roku w artykule „Widziałem na własne oczy” napisał: „Nie są to trupy anonimowe. Tu leży armia. Można by zaryzykować określenie kwiat armii, oficerowie bojowi, niektórzy z trzech uprzednio przewalczonych wojen. To jednak, co najbardziej nęka wyobraźnię, to indywidualność morderstwa, zwielokrotniona w tej potwornej masie. Bo to nie jest masowe zagazowanie, ani ścięcie seriami karabinów maszynowych, gdzie w ciągu minuty czy sekund przestają żyć setki. Tu przeciwnie, każdy umierał długie minuty, każdy zastrzelony był indywidualnie, każdy czekał swojej kolejki, każdy wleczony był nad brzeg grobu; tysiąc za tysiącem”.
Sowieci, m.in. podczas formowania i powstania tzw. Armii Polskiej pod dowództwem gen. Zygmunta Berlinga (zdradzieckiego więźnia ze Starobielska) wybrali delegację, która 30 stycznia 1944 roku udała się na miejsce kaźni polskich oficerów w Katyniu na nabożeństwo żałobne. Usypano symboliczną mogiłę z orłem i napisem: „Cześć poległym 1941”.
Przemawiając podczas tej farsy Zygmunt Berling mówił: „Niemcy rozstrzeliwali ich jak dzikie zwierzęta, rozstrzeliwali ich ze związanymi rękami. (…) Groby Polaków pomordowanych przez Niemców krzyczą o zemstę. To my musimy ich pomścić i pomścimy”. Tak formowano ducha bojowego żołnierzy, którzy w większości pochodzili z Kresów. Kampania wyjaśniania zbrodni katyńskiej odbywała się w jednostkach. Jednak ludzie, którzy przeszli przez więzienia i obozy w ZSRR nie tak łatwo dawali się przekonać, że jest to zbrodnia popełniona przez Niemców. Jednak propagandowa maszyna pracowała bardzo intensywnie.
Już po zakończeniu wojny, w Polsce Ludowej bycie krewnymi ofiar zbrodni katyńskiej nakładało na wdowy, dzieci, rodzeństwo określony znak wroga Polski Ludowej. Dziś zarówno w świecie, jak i w Polsce, a także na Wileńszczyźnie pamięć ofiar bestialskiej zbrodni jest należycie czczona i oddawany jest hołd poległym.
Historia tak się potoczyła, że zbrodnia katyńska w 70. rocznicę jej dokonania pochłonęła kolejne ofiary. W katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem zginęło 96 przedstawicieli Państwa Polskiego wraz z prezydentem Lechem Kaczyńskim i jego małżonką Marią, ostatnim prezydentem Polski na uchodźstwie Ryszardem Kaczorowskim. Byli to dowódcy wszystkich rodzajów wojsk RP, przedstawiciele organizacji kombatanckich, księża, posłowie, senatorowie, ministrowie, szefowie centralnych urzędów państwowych…
Polska i świat nie mogły uwierzyć w ten fakt, kiedy 10 kwietnia 2010 roku o godz. 8.41 na terenie lotniska pod Smoleńskiem doszło do tragedii. To miejsce i dzień katastrofy lotniczej tupolewa były jakże bolesną kontynuacją mordu katyńskiego. Oczy świata zwróciły się ku Polsce, która w jednej tragicznej chwili straciła kierownictwo kraju, wojska oraz szereg wybitnych polityków i działaczy społecznych. Świat dowiedział się też o zbrodni katyńskiej – cena odkłamywania historii była bardzo wysoka.
Tragedia smoleńska zjednoczyła Polskę. Pomimo ogromnego bólu i żalu, z godnością i dostojeństwem żegnano ofiary katastrofy. Niestety, badanie przyczyn rozbicia się rządowego Tu-154M stało się kolejną dramatyczną odsłoną historii RP. Deklarujące w pierwszym odruchu pomoc, kierownictwo Rosji do dziś nie zwróciło Polsce wraka samolotu, narzucona została rosyjska wersja wydarzeń, bolesne stały się fakty braku należytego szacunku wobec szczątków ofiar katastrofy…
Katastrofa tupolewa: wyniki prowadzonych badań i plany upamiętnienia pamięci ofiar podzieliły polskich polityków, stały się przyczyną braku zgody w sprawie ustawienia pomnika ofiarom w dostojnym miejscu – w centrum stolicy Polski.
Dopiero po ośmiu latach, właśnie 10 kwietnia 2018 roku w Warszawie, na placu Marszałka Józefa Piłsudskiego został odsłonięty pomnik upamiętniający wszystkie ofiary katastrofy.
Autorem pomnika jest Jerzy Kalina. Pomnik przypominający kształtem stożek zajmuje powierzchnię 110 m kw. Powierzchnia pomnika w rzucie to 14,5 na 7,5 m; wysoki jest na 8 metrów, z których 2 znajdują się pod ziemią. W tej części jest 96 podświetlonych nisz, które symbolizują liczbę ofiar. Dzięki umieszczeniu u podnóża szklanej tafli, widać podziemną część pomnika. Pomnik jest dość skomplikowaną konstrukcją geometryczną z czarnego szwedzkiego granitu. Na „schodach” pomnika są wypisane (w porządku alfabetycznym bez wskazania godności i stanowisk) nazwiska wszystkich ofiar katastrofy. Wobec śmierci wszyscy są równi…
Pomnik powstał ze składek społeczeństwa ofiarowanych tym, którzy zginęli służąc Ojczyźnie i historii. Jest to pomnik, jak zaznaczył podczas jego otwarcia prezydent RP Andrzej Duda (…) „pamięci, godności i wierności. Dowód wspólnej pamięci”. Przemawiając do zebranych podczas uroczystości, prezes PiS Jarosław Kaczyński odnotował: „Chcemy jedności Polaków wokół dobra, a nie zła”. Zaznaczył też, że odbywający się 96 marsz będzie marszem ostatnim. Każdy z nich oddał hołd jednej z ofiar. Jak podkreślił, były to marsze w „obronie prawdy, godności i pamięci”.
Związek Polaków na Litwie uczcił pamięć zamordowanych przez Sowietów ofiar zbrodni katyńskiej oraz ofiary katastrofy samolotowej pod Smoleńskiem składając kwiaty i zapalając znicze przy stelach w Alei Pamięci Narodowej w Zułowie. Zostały one ustawione i zasadzono przy nich dęby na wiosnę 2010 roku.
W Wilnie, w kościele pw. św. Rafała Archanioła została odprawiona Msza św. w intencji ofiar zbrodni katyńskiej i katastrofy smoleńskiej. Wzięli w niej udział przedstawiciele polskiej placówki dyplomatycznej w Wilnie na czele z ambasador RP na Litwie Urszulą Doroszewską. W liturgii uczestniczył przewodniczący Sejmu RL Viktoras Pranckietis, posłowie na Sejm RL z ramienia AWPL-ZChR, przedstawiciele społeczności polskiej. W kościele św. Rafała Archanioła znajduje się tablica upamiętniająca ofiary zbrodni katyńskiej, która została tu umieszczona w 2008 roku z inicjatywy przedstawicieli społeczności polskiej.
NASZA GAZETA NR 15
opracowała Janina Lisiewicz