Góra Krzyży w pobliżu Szawli na Żmudzi jest wyjątkowym miejscem, jedynym bodajże na świecie, gdzie od wieków trwa nieustanna adoracja krzyża. Ustawiane przez pokolenia na pamiątkę smutnych i radosnych wydarzeń „świadczą przed narodami Europy i całego świata o głębokiej wierze ludzi tego kraju i są symbolem Drogi Krzyżowej, jaką przeszedł naród Litewski” (Jan Paweł II na Górze Krzyży, 1993 rok).
Renesans dawnego grodziska
Lata niepodległości Litwy, które przyniosły też wolność religijną, stały się czasem odrodzenia kultu w miejscach świętych. Mieszkańcy kraju nie musieli na nowo odkrywać Góry Krzyży, niemniej jednak stała się ona znana dla całego świata. Znacznie ku temu przyczyniła się wizyta papieża Jana Pawła II, który podczas podróży apostolskiej na Litwę celebrował tutaj Mszę św. i, jak zwyczaj nakazuje, pozostawił swój krzyż. Od tego czasu nastąpił swoisty renesans Góry Krzyży – coraz więcej pielgrzymów z różnych krajów Europy, jak i całego świata zaczęło ściągać do wsi Domantai, znajdującej się w gminie Meškuičiai w rejonie szawelskim.
Wizyta na Górze Krzyży, dawnym grodzisku Jurgaičių, pozostawia niezatarty ślady u każdego, kto choć raz ją odwiedzi. Podobne wrażenie zrobiła na papieżu, skoro zaledwie kilka tygodni po wizycie na Litwie, gdy odwiedził włoskie sanktuarium La Verna (góra, na której św. Franciszek otrzymał stygmaty), zaproponował tamtejszym franciszkanom zbudowanie klasztoru nieopodal Góry Krzyży. Bracia ochoczo odpowiedzieli na propozycję Ojca Świętego i już w 2000 roku stanął tu klasztor, zaś franciszkanie przejęli duchową pieczę nad pielgrzymami, którzy zaglądają do tego zakątka Żmudzi.
Walka o krzyż
Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. (...) Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani (…) Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi (1Kor 1,18.22-25) – głęboko do serca nasi przodkowie przyjęli naukę św. Pawła, gdyż swoją wierność krzyżowi manifestowali w latach prześladowań, narażając często własne życie.
Dzisiaj trudno ustalić, kiedy powstała tradycja ustawiania krzyży na dawnym żmudzkim grodzisku. Najprawdopodobniej sięga ona Powstania Listopadowego w 1831 roku. Były one stawiane na pamiątkę tych, którzy zginęli w walce lub nie powrócili z dalekich tajg syberyjskich. Na pewno zwyczaj ów utrwalił się jeszcze bardziej po powstaniu w 1863 roku. Najstarsi mieszkańcy przekazywali wieść, że na tym wzgórzu dokonywano egzekucji powstańców, prawdopodobnie znajdują się tutaj cztery ich mogiły. Jednak Góra Krzyży nie jest i nigdy nie była cmentarzem.
Osobną kartę w dziejach Góry Krzyży zapisały lata 60. i 70., gdy podjęto radykalne próby zniszczenia krzyży. Pierwszej w roku 1961 dokonali żołnierze armii sowieckiej, w większości wyznawcy islamu, którzy zniszczyli kilka tysięcy krzyży. Po tej akcji mieszkańcy okolicznych miejscowości zaczęli potajemnie ustawiać nowe. Zniszczenia podejmowano także w latach 1973, 1974 i 1975. W tym celu nawet przekierowano bieg rzeki. Wypuszczając do niej ścieki kanalizacyjne, próbowano zbudować tamę, aby zatopić wzgórze. Lecz walka z krzyżem zdała się na nic: po każdej próbie niszczenia mieszkańcy ustawiali coraz to nowe krzyże, wierząc, że Krzyż nie jest znakiem słabości, przekleństwa i śmierci, ale mocy, mądrości i życia. Jest początkiem zwycięstwa, chwały i wywyższenia. Krzyż jest znakiem solidarności Boga z człowiekiem w momencie cierpienia i śmierci, bramą do życia. O krzyż Chrystusa zło rozbija się i traci swą moc.
Szukając radości i otuchy
Świadomi tej prawdy, a może szukając jej, na Górę Krzyży pośpieszają tysiące ludzi. Każdy krzyż, wznoszący się na wzgórzu, czy niepozornie przykucnięty przy ziemi, a nawet ten, który już ziemia wchłonęła – to osobna intencja, cicha modlitwa, podziękowanie i prośba o potrzebne łaski. To miłość, cierpienie, upadek i nadzieja na powstanie zarazem.
Na litewskiej Golgocie z rozwartymi ramionami wita nas Chrystus i zaprasza, aby przejść się po schodach i wąziutkich ścieżkach, wydeptanych pomiędzy krzyżami, by przyjrzeć się im i snuć rozważania nad sobą samym i ludźmi, którzy je tutaj znieśli ze wszystkich zakątków świata.
„Boże, pobłogosław rodzinom Piotrowiczów, Ramianów i znajomym”, „Niech na Litwie zapanuje pokój”, „Love”, „Przez całe życie będę cię kochać i szanować i niech mi dopomoże Bóg. Greta i Gediminas”… – to tylko nieliczne intencje, umieszczone na krzyżach. Nam również Chrystus daje możliwość nie tylko przynieść na tę górę krzyż własnych zmartwień i ułomności, ale, obserwując to unikatowe miejsce, wzmocnić swą wiarę, nabrać sił, aby stawić czoła życiowym trudnościom, wyzwaniom, które w chwili słabości wydają się nie do udźwignięcia. Świadectwo Góry Krzyży sprawia jednak, że opuszczamy ją bardziej spokojni, bardziej ufni, iż wszystko się jakoś ułoży.
To święte miejsce…
Ani zimny i wietrzny, choć wyjątkowo słoneczny dzień marcowy, ani ponad 250-kilometrowa odległość dzieląca Domantai od stolicy nie jest przeszkodą, aby wybrać się na Górę Krzyży.
– Nie po raz pierwszy i nie drugi odwiedzam to miejsce. Już wiele razy zdarzało mi się przyjeżdżać tutaj. To bezgranicznie przyjemne, święte miejsce, bardzo ważne dla nas, katolików. Od tego miejsca my, Litwini, powinniśmy się nauczyć stanowczości i wiary, która towarzyszyła ludziom przez cały czas, gdy tę górę próbowano zmieść z powierzchni ziemi. Ale wierni po nocach ją stale odbudowywali. Myślę, że Góra Krzyży może być przykładem upartości całego naszego narodu – dzielił się refleksją przypadkowo spotkany znany koszykarz i trener Dainius Adomaitis, który na Górę Krzyży przybył w gronie przyjaciół razem z wycieczką parafialną.
„Być w klasztorze i nie zwiedzić Góry Krzyży, byłoby zniewagą tego miejsca” – uważa Edward Rynkiewicz, student II roku filozofii z Wilna. Edward razem z kolegami z wileńskiego Seminarium Duchownego św. Józefa przez trzy dni Wielkiego Postu odbywał rekolekcje w klasztorze franciszkańskim na Górze Krzyży. Zdaniem kleryka, to miejsce zawsze wzbudza ogromne emocje, wszak taka liczba krzyży świadczy o tym, iż jakaś wewnętrzna potrzeba motywowała ludzi do tego, aby je tutaj przynieść.
– To nie jest tak, że się jakąś statuetkę czy słup tutaj przynosi. Ludzie przynoszą krzyż będący symbolem zbawienia. Dlaczego to robią? Może otrzymują jakieś łaski? Mam szczerą nadzieję, że nie wierzą jedynie w samo przyniesienie drzewa i zostawiają je tutaj jako pamiątkę, tylko przynoszą ten drewniany krzyż z modlitwą. Ludzie odbywają na Górę Krzyży pielgrzymki, żeby się modlić tu, gdzie modlą się tysiące. Przyjeżdżają otrzymać łaski i być może zwykłym drewnianym krzyżem przyczynić się do uświadomienia swojego życiowego krzyża, który dźwigają. Zostawiając go tutaj, chcą sobie ulżyć – rozważa Edward Rynkiewicz.
Po dłuższym zwiedzaniu Góry Krzyży młoda rodzina z łotewskiej Jełgawy – Laine, Uvis i maleńka Elza Damberga – znalazła miejsce, gdzie wetknąć swój krzyżyk.
– Przyjechaliśmy do Szawli na zakupy, ale mąż powiedział, że nieopodal jest takie miejsce, które koniecznie trzeba zwiedzić. I oto jesteśmy tutaj – mówiła Laine Damberga, zachwycona unikatowym zabytkiem. – Niech ten krzyż będzie oporą naszej rodziny – dodała z uśmiechem.
Irena Mikulewicz, Teresa Worobiej
Fot. autorki
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.