Na to MSW ma kilka argumentów, co prawda, bardzo wątpliwych, pisze dziennik "Respublika". Na przykład, że na zmianę systemu wydawania dokumentów tożsamości trzeba przeznaczyć ok. 100 tys. Litów (bez VAT), a takich wydatków projekt przyszłorocznego budżetu państwa nie przewiduje. Tymczasem zdaniem posła na Sejm Mečislovasa Zasčiurinskasa, który przygotował propozycję umożliwienia takiego wpisu, osoba powinna mieć możliwość szczycenia się swoją narodowością.
- Nawet w czasach sowieckich w paszporcie był wpis o narodowości. A w czasach wolnej Litwy jest już zakazany - rzekomo zakazuje tego Unia Europejska. Czy my jesteśmy państwem beznarodowościowym? To się przyczynia się do niszczenia litewskości. Jest to skutek kosmopolityzmu. Ktoś dąży do tego, by wszystkie kraje UE stały się beznarodowościowe. Następnym krokiem może być zakaz wpisu o płci. Świat podąża w tym kierunku, ale trzeba się temu oprzeć - powiedział M. Zasčiurinskas.
Zdaniem parlamentarzysty, argumenty litewskiego MSW są co najmniej dziwne. Po pierwsze, polityk zaznaczył, iż nikt nie naciska na pośpieszne rozwiązanie tej kwestii , by ustawa weszła w życie już od stycznia, póki nie zostały wykorzystane istniejące już formy dokumentów tożsamości: w celu uniknięcia strat nowe przepisy mogą być zatwierdzone po wykorzystaniu dotychczasowych form dokumentów. Polityk wyśmiał też argument o tym, że 100 tys. Lt to ogromne pieniądze, których nie sposób znaleźć, by na ten cel przeznaczyć, gdyż, jego zdaniem, państwo wcześniej często znajdowało większe fundusze na mniej ważne cele.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.