Kościół ma dosyć mocną strukturę instytucjonalną i ogromny wpływ na życie społeczne. Ludność polska, szczególnie wiejska, widziała w nim nie tylko źródło wiary, ale też ostoję tradycji, pomoc w zachowaniu tożsamości i świadomości narodowej – uważa historyk dr Alina Zavadzka. Wychowała się w Szumsku w rejonie wileńskim, gdzie od najmłodszych lat nasiąkała patriotyzmem i wiarą kształtowaną najpierw przez rodziców, a później duszpasterzy. Aktywna harcerka przez lata włączała się w organizowanie Dni Młodzieży, pielgrzymek, interesowała się losem parafii i kapłanów. Studiowanie historii na Katolickim Uniwersytecie w Lublinie było więc niejako uzupełnieniem zainteresowań i otwierało drzwi do zgłębiania dziejów i odkrywania tajemnic dziedziny, która w myśl łacińskiej sentencji, jest nauczycielką życia...
W ramach cyklicznych spotkań białostockiego oddziału IPN w Wilnie „Przystanek historia”, 20 czerwca zaprezentowano książkę Aliny Zavadzkiej w Muzeum Księdza Obrembskiego w Mejszagole i tradycyjnie już w Domu Kultury Polskiej w Wilnie.
Bardzo się cieszę, że spotykamy się również w Mejszagole. Ks. Obrembski był wielkim darem dla Wileńszczyzny, pomimo tylu trudności pozostał wierny Bogu, ludziom i tu, w tym pałacyku ochraniał wartości patriotyczne. Dlatego to miejsce jest znaczące dla ludzi. Można nasiąknąć tu wszystkim, co dobre i ważne – mówił dr Waldemar Brenda naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej, który na tym stanowisku zastąpił dotychczasowego naczelnika, przyjaciela Wileńszczyzny, dr. Waldemara Wilczewskiego.
Naczelnikowi towarzyszył starszy inspektor Jarosław Wasilewski, inicjator spotkania w Mejszagole.
– Być może ta pierwsza prezentacja stanie się dobrą tradycją i częściej będziemy mogli gościć przedstawicieli IPN z publikacjami, wykładami, filmami. To najlepsze uzupełnienie wiedzy historycznej i dostęp do źródeł. To prawdziwy prezent dla mieszkańców. Prałat Obrembski zawsze apelował, byśmy się spotykali, dyskutowali i dbali o rozwój intelektualny – mówiła Waleria Adomaitis, kustosz muzeum i historyk w Gimnazjum im. Ks. Obrembskiego.
Ocalić pamięć
Dr Alina Zavadzka w bardzo przystępny sposób przybliżyła treść książki. Posłużyła się slajdami obrazującymi sytuację Kościoła na Wileńszczyźnie w XX wieku. Wileńszczyzna została okrojona decyzjami, które zapadły na konferencji w Jałcie, co do południowo-wschodnich terenów Litewskiej ZSRS. Fundamentem przetrwania religii, ale także i pewnego ducha niezależności wobec ateistycznych władz stały się parafie. Jednak prawo sowieckie do minimum ograniczyło swobodę działania duchowieństwa, zakazano nauczania religii, dzieci i młodzież miały ogromne trudności w uczęszczaniu do świątyń. To parafie stały się więc centrum życia religijnego.
Jak sobie radzono? Duchowni starali się jak najlepiej robić to, co było przez władze dopuszczone. Organizowano uroczyste święta kościelne. Regularnie prowadzono rekolekcje, dodatkowe nabożeństwa, jak różaniec i drogę krzyżową, jeśli tylko była możliwość, organizowano uroczyste procesje. Ważnym elementem tożsamości była działalność chórów kościelnych, działających przy niemal każdej parafii. Dodatkiem było ukryte duszpasterstwo. Młodzi ludzie, w konspiracji, spotykali się ze sobą, modlili, wymieniali lekturami, niekiedy były organizowane wspólne wycieczki. Bardzo istotne było zwracanie przez duchownych uwagi na problemy powszechnego alkoholizmu, aborcji, antykoncepcji. Dzięki aktywności świeckich i duszpasterzy żywe były istniejące sanktuaria w Ostrej Bramie i Kalwarii Wileńskiej (wyburzeniu kapliczek i odbudowie poświęcony jest rozdział książki). W latach powojennych skutecznie rozwijał się na Wileńszczyźnie kult Miłosierdzia Bożego (Adam Hlebowicz).
Autorka postanowiła ocalić pamięć o niezłomnych duszpasterzach i przez pryzmat dziejów historycznych udokumentować znaczenie poszczególnych ludzi. Bo nawet dziś niektóre źródła historyczne nie są dostępne dla polskich badaczy...
Oddać się lekturze
Obecny na prezentacji radny samorządu rejonu wileńskiego, Stanisław Zajankowski, prywatnie tato autorki, podkreślił znaczenie istnienia muzeum, gdzie doświadcza się duchowych przeżyć, a nawet przemian. Jest tu miejsce i na zadumanie, i na polemikę i odkrywanie sensu dotychczasowych działań. Można też wziąć do ręki książkę, usiąść w fotelu prałata i zatopić się w lekturze dziejów duszpasterstwa polskiego na Wileńszczyźnie. Naprawdę warto.
PS Zapytana o nurtujące wielu pytanie o literkę „v” w nazwisku, dr Zavadzka wyjaśniła, że tak zapisano jej nazwisko w akcie ślubu, dlatego w dokumentach wystawionych w Białymstoku, gdzie obecnie mieszka, zachowano transkrypcję obowiązującą w Republice Litewskiej.
Monika Urbanowicz
"Rota"
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.