Kościół otworzył swe podwoje dla sztuki nowoczesnej nie po raz pierwszy, ale być może podczas zeszłorocznej „Nocy Kultury” nie wszyscy chętni zdążyli odwiedzić świątynię, o której istnieniu wielu mieszkańców Wilna zapewne w ogóle wcześniej nie słyszało. Odrestaurowane domy na wileńskiej starówce już dawno zapomniały, że pokrywał je kiedyś żółty tynk, jaki dotychczas widnieje na barokowym kościele przy Sawicza. Nieremontowany chyba od międzywojnia, oblazły i poczerniały budynek sprawia ponure wrażenie. Ale otwarte drzwi nęciły „kulturowiczów” szansą na odkrywanie tajemnic świątyni, poszukiwanie pozostałości „zapachu” sacrum i obiecaną przez organizatorów sztuką, dlatego im późniejsza stawała się pora, tym tłumniej stawało się koło świątyni i ciaśniej w środku.
Ci, którzy przybyli z chęcią poczucia „zapachu” sacrum, musieli się obejść ciężką wonią czy to kadzidełek, czy to świec, rozstawionych w budynku, których chyba z biegiem czasu przybywało, bo duszący zapach się nasilał. Piękno architektoniczne wnętrz również trudno było dostrzec – kościół w sowieckich czasach zamieniono w 3-piętrowy budynek; z dawnej świetności pozostały tylko barokowe kolumny, podtrzymujące chór. Niezmordowanym „kulturowiczom” nie pozostało innego wyboru, jak kontemplować prezentowaną tu sztukę. W piwnicy na przykład można było podziwiać czyste linie pustych 3-litrowych słoików, które otaczały liczne świece. Na jednym z pięter, nieopodal żelaznych rur, umiejscowiono sztukę audiowizualną – stale coś ukazujący mały ekran (nie wiadomo, czy ktoś zdążył zrozumieć, o co chodzi na ekranie, bo nie było czasu, by mu się dłużej przyglądać – umieszczono go niedaleko przejścia, a ludzi przybywało coraz więcej). W jednym z zakamarków byłej świątyni wyświetlano film pt. „O Boże, Wilno”, w innym element instalacji w kształcie szkatułki z napisem surowo przypominał, że w środku są zamknięte dusze tych, którzy za życia zgrzeszyli wyrąbywaniem w mieście zdrowych drzew. Instalacja z nisko zawieszonych płaskich dzwonów (płaskie niczym placki, w rudym kolorze, wygląd miały nieciekawy, ale, uderzane jeden o drugi, dźwięk wydawały jednak nie najgorszy). Natomiast instalacja przestrzenna na ostatnim piętrze, w kształcie czworoboku, do prezentowanego w kościele zbioru sztuki nowoczesnej wnosiła odrobinę estetyki. Co prawda, nie należy też zapomnieć o eleganckich i zarazem makabrycznych popiersiach manekinów, umieszczonych na kolumnach na dolnym piętrze – sprawiały wrażenie żywych ludzi, których przecięto przez pół, by uwiecznić ich jako pomnik samym sobie.
„Magazyn sztuki” zawierał również kilka propozycji teatralnych.
Na pierwszym piętrze byłego kościoła prowizoryczną scenę umieszczono w miejscu, gdzie kiedyś znajdował się ołtarz główny. Podczas występu „Apeirono Teatras” z Kłajpedy (jedna z aktorek teatru określiła przedstawienie pt. „Potomek” jako prezentację idei „co by było, gdyby” – gdyby tak znowu zacząć od Adama i Ewy, gdyby wszyscy ludzie na Ziemi wymarli, oprócz dwóch itd.) widzowie na scenie obejrzeli m.in. – przedstawiony, na szczęście, symboliczne – gwałt na osobie homoseksualnej, ślub homoseksualisty z lesbijką, nie mówiąc już o mocnych obrazach scenicznych, wyrażających przemoc, śmierć i pożądliwość – powszedni chleb telewizyjnego widza.
Na najwyższym piętrze „magazynu sztuki” rozmieścił się zespół aktorów z teatru Artūrasa Areimy, oczekujący na godz. 22.00, by wystawić „Antychrysta” (w zapowiedzi organizatorów widnieje ona jako postpolityczna satyra porno), w międzyczasie serwujący z głośników ciężką, przygniatającą muzykę. Reżyser przedstawienia, pan Areima, wyjaśnił, że sztuka, którą mają wystawić, jest oparta na kilku tekstach.
– Podstawowa idea opiera się na „Antychryście” Nietschego – stwierdził.
Na pytanie, co widzowie zobaczą na scenie, odpowiedział:
– Nie chciałbym zdradzić, co zobaczymy. Zobaczymy, jak dzisiaj wyglądamy. Pornograficznie – takim słowem to nazywam.
Tu pan Areima zaczął tłumaczyć, że chodzi mu nie o powszechnie przyjęte znaczenie tego słowa, ale o stałe korzystanie z portali internetowych, słuchanie polityków itd.
Na marginesie – sztuka „Antychryst” miała już swoją premierę. Sądząc ze zdjęć na portalach internetowych, pornografia w spektaklu występuje w powszechnie używanym znaczeniu, a razem z nią – profanacja krzyża.
Przygniatająca muzyka się nasilała, podobne tony rozbrzmiewały również na pierwszym piętrze, podczas kolejnego spektaklu, odbywającego się w miejscu byłego ołtarza. Najrozsądniejszym wyjściem było opuszczenie budynku, dopóki od nadmiaru sztuki nie rozbolała głowa. Przy wyjściu, same nasuwały się pytania: „Kto odpowiada za taką profanację byłej świątyni? Czy osoby wierzące zbędą ją milczeniem? Czy inne nieczynne kościoły Wilna również czeka przemienienie w podobne „świątynie” sztuki?
Alina Stacewicz
"Rota"
Komentarze
Ja wysiadam...
"Gdy chodzi o ludzkie popapranie i zło, zdaje się, że jakiekolwiek granice przestają istnieć."
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.