W dniu jubileuszu 80-lecia jej oczy nadal promieniują ciepłem i pogodą ducha, które w żaden sposób nie wiążą się z jej poczciwym wiekiem, życiem niepozbawionym codziennych trosk.
– Pan Bóg daje człowiekowi i pogodę ducha, i siłę do pracy, życia i twórczości. Pan Bóg przysyła mi dobrych oddanych przyjaciół, którzy i dają energię do życia. Trzeba kochać ludzi, nie żałować siebie, własnych sił i zdrowia. Takie jest moje zdanie – mówiła w dniu swego jubileuszu pani Władzia.
Turgielanka z urodzenia całe swoje życie związała z ukochaną wsią. Wychowana w wielodzietnej rodzinie razem z dwiema siostrami i bratem, pani Władysława po ukończeniu turgielskiej szkoły wstąpiła do Trockiej Szkoły Pedagogicznej. Rodzice – Maria i Aleksander poparli wybór córki. Po zdobyciu „czerwonego” dyplomu nauczycielki klas początkowych młoda pani pedagog rozpoczęła pracę w Nowostrojeńskiej Szkole Podstawowej. Uczyła tam dzieci przez cztery lata. Następnie powróciła do rodzimych Turgiel, gdzie podjęła pracę w miejscowej szkole.
Właśnie w Turgielach razem z śp. Władysławem Korkuciem założyła polski zespół szkolny, z którym uczestniczyła w świętach muzycznych zarówno rejonu solecznickiego, jak również ogólnopaństwowych. Zapału i energii u pani Władysławy było tak dużo, że sprawnie łączyła pracę podstawową z działalnością społeczną. – Przez 20 lat byłam kierownikiem tzw. Dziecięcego Pokoju Milicji Rejonu Solecznickiego, 15 lat wykładałam w ówczesnym Wileńskim Instytucie Pedagogicznym. Byłam także kierownikiem zjednoczenia metodycznego nauczycieli muzyki rejonu solecznickiego. Zawsze odczuwałam głód wiedzy, chyba dlatego w ciągu życia uzbierałam dyplomy jeszcze kilku uczelni: Instytutu Pedagogicznego w Szawlach oraz Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie. Ciągle dokształcałam się i dzieliłam swoją wiedzą z innymi kolegami i uczniami – wspomina Władysława Szyłobryt.
Uznaniem pracy twórczej i społecznej pani Władzi są jej tytuły – zasłużony nauczyciel Litwy (1976 rok), nagroda Ministerstwa Kultury Litwy „Za wieloletnią pracę na rzecz rozwoju kultury etnicznej” (2016 rok) oraz honorowa nagroda „Człowiek twórczy” (Otwock, 2016 rok).
Bardzo wiele w nauce życia pani Władzia zawdzięcza księżom Lucjanowi Chaleckiemu, Leonowi Żebrowskiemu oraz Józefowi Obrembskiemu, których miała okazję poznać jeszcze w dzieciństwie. Jako mała dziewczynka często gościła na plebanii w Turgielach, gdzie czytała wiersze i śpiewała dla księży piosenki. Od najmłodszych lat ciągnęło ją do występów przed publicznością.
– Nie wiem dlaczego, ale księża często prosili mnie o to, by zarecytować jakiś wierszyk, bądź zaśpiewać jakąś piosenkę. W mojej pamięci pozostały bardzo ciepłe wspomnienia o naszych kapłanach. Ks. prałat Józef Obrembski był dla mnie nie tylko księdzem. On był przyjacielem dzieci, młodzieży, osób starszych. Umiał każdego wysłuchać, pomóc w biedzie, zajrzeć do serduszka każdego parafianina, umiał znaleźć w dziecku człowieka przyszłości i opiekował się nim. Dla mnie ks. prałat Józef Obrembski na zawsze pozostał wzorem pasterza, księdza, osobowości, człowieka o wielkim poświęceniu się i miłości do ludzi – mówi pani Władysława.
Dziełem życia niestrudzonej działaczki społecznej stało się założenie przed 25 laty zespołu „Turgielanka”. Wówczas z inicjatywy ówczesnego proboszcza parafii turgielskiej ks. Józefa Aszkiełowicza na terenie parafii organizowano konkursy piosenek ludowych. Idea duszpasterza zainicjowała powstanie zespołu, który początkowo składał się jedynie z chóru.
– W ciągu dwudziestu pięciu lat działalności „Turgielanka” koncertowała na Litwie, w Polsce, Niemczech i na Białorusi. Byliśmy niejednokrotnie wyróżniani na różnorodnych festiwalach międzynarodowych, w tym Festiwalu Kultury Kresowej w Mrągowie. Przez nasz zespół przewinęło się ponad 170 artystów; sporo spośród ich grona widuję dzisiaj na sali podczas koncertów. Staramy się dbać o naszą polską kulturę poprzez taniec, śpiew. Przekazujemy tę tradycję z pokolenia na pokolenie – opowiada zasłużona mieszkanka Turgiel.
Od pierwszych lat działalności zespołowi „Turgielanka” udało się zaskarbić miłość publiczności oraz znaleźć własny, niepowtarzalny styl. Cechą szczególną turgielskiego zespołu, którą zespolacy pieszczotliwie chronią i rozwijają, jest zachowanie autentycznego folkloru podwileńskich wsi. Jest on na wskroś przesiąknięty wpływami kultur polskich, litewskich i białoruskich. Właśnie dlatego repertuar „Turgielanki” składa się przede wszystkim z polskich, litewskich i białoruskich piosenek ludowych, dopełnionych polskimi piosenkami patriotycznymi. – Kiedy zakładałyśmy zespół, to umówiłyśmy się, że każda z solistek przyniesie ze sobą do zespołu jedną piosenkę, którą śpiewano w jej rodzinie. Mamy bogaty repertuar różnych piosenek ludowych i na pewno nie każdą z nich słyszała publiczność. Jeszcze zadziwimy nimi naszą publiczność – z uśmiechem na twarzy powiada Władysława Szyłobryt.
W ciągu dwóch dziesięcioleci liczba członków zespołu wzrosła z kilkunastu do 56 uczestników. Obecnie wśród zespolaków większość stanowi młodzież szkolna, co świadczy o tym, że „Turgielanka” zamierza się stale rozwijać i przekazywać tradycje Ziemi Wileńskiej młodemu pokoleniu. Z powodzeniem miłość do ojczystej kultury pani Władysława przekazuje również własnym dzieciom i wnukom, którzy razem z nią występują w zespole.
– Jesteśmy muzyczną rodziną. Mój śp. mąż grał na mandolinie, syn gra na gitarze, córka na akordeonie – z dumą stwierdza założycielka i kierowniczka „Turgielanki”.
W Niedzielę Palmową pani Władysława zazwyczaj samodzielnie robi palemki z gałązki wierzby i jodłowca, a w przededniu Wielkanocy piecze bułki i ciasta. Poświęconą wierzbę później zapala i odmawiając pacierze obnosi wszystkie pokoje własnego domu, by omijały go burze i nieszczęścia. Natomiast w same Święta Wielkanocne razem z koleżankami z „Turgielanki” wybierze się z powinszowaniami do sąsiadów. Znowu pod własnymi oknami turgielanie usłyszą słowa wielkanocnej łałymki: „Dobry wieczór gospodarzom, łałym łałym daj łałym. Winszujemy z wielkim świętem, łałym, łałym daj łałym…”.
– Trzeba nie tylko zachować nasze tradycje, ale i przekazać je młodzieży. Na początku odwiedzaliśmy w Wielkanoc tylko domy naszych zespolaków. Teraz chodzimy po całych Turgielach. Stało się to już tradycją i na nasz śpiew czekają w każdym domu, więc jajek do „kaczania” zawsze mamy mnóstwo – z uśmiechem podkreśla pani Władzia.
Andrzej Kołosowski
Tygodnik Wileńszczyzny
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.