A im dalej maszyna zanurzała się w złote łany, tym szerszy uśmiech pojawiał się na twarzy rolnika. Jednakże pan Józef nie odważył się prognozować, czy tegoroczne plony będą zadowalające... Bo, jak powiada, plany rolnika i urodzaj tylko częściowo zależą od jego chęci i starań, wszystko, bowiem, jest w rękach Pana Boga.
W tym roku na obszarach uprawianych przez państwo Sawków, na podziw pięknie wyrosła letnia pszenica. Dorodnie w polu prezentuje się owies, którego zasiewy tylko w jednym kawałku wynoszą 50 ha. Wysokie okazałe rośliny, pełne kłosy pieszczą gospodarskie oko. Niestety, tegoroczna długa zima nie sprzyjała zbożom ozimym. Zasiewy wyparzyły się pod grubą warstwą śniegu, na terenach nizinnych podmokły, dlatego zdaniem rolnika, urodzaj zbóż tego lata będzie znacznie skromniejszy niż mógłby być.
– Nie mam, co pokazać. Szkoda nawet i patrzeć. Ozima pszenica, pszenżyto, których mam aż 200 ha, jako tako wyrosły, jednakże kłosy są na wpół puste. Ale ile będzie, tyle będzie… Oby tylko udało się w czas wszystko uprzątnąć – odpowiada Józef Sawko, bacznie przyglądając się pracy na polu.
Irena i Józef Sawkowie, zamieszkali w Anowilu, we wspólnie prowadzonym gospodarstwie uprawiają 600 ha ziemi. Z zadeklarowanych połaci – 350 ha stanowią zasiewy zbożowe, 240 – to łąki. Reszta ziemi leżakuje ugorem, ale już w najbliższym sezonie siewnym, czyli jeszcze tej jesieni, po dłuższym wypoczynku będzie zaorana i zasiana.
Tanio, ale pewnie
Wymłócone zboże prawie natychmiast jest sprzedawane do kombinatu hodowli trzody chlewnej „Cestos maistas” w Gowsztanach.
Irena Sawko, na co dzień specjalistka ds. rolnych w starostwie podbrzeskim, mówi, że oferty kupna całego plonu są przysyłane nawet w formie sms-ów na telefon komórkowy, jednakże Sawkowie od lat pozostają wierni właśnie tej, znajdującej się nieopodal, spółce.
– W tym roku ceny skupu są niższe, niż w roku ubiegłym – 400-450 litów za tonę. Ale nie mamy wyboru. Sprzedamy wszystko na miejscu. Zboża nie eksportujemy, bo to wymaga wielu zabiegów – stwierdza Józef Sawko.
Pomoc unijna
Na rozlokowanej w budynkach byłego sowchozu w Kazimierzowie farmie, zajmującej teren ponad 7 tys. m2, państwo Sawkowie hodują 3 krowy, 30 byków, konia, i 10 owiec, które, jak żartuje gospodarz, są bardziej tu potrzebne dla różnorodności, niż dla korzyści. Według pani Ireny, hodowla zwierząt gospodarskich jest konieczna ze względu na przepisy unijne. W myśl unijnych norm, na 10 ha zadeklarowanych łąk powinny przypaść, co najmniej, 2 krowy. Inaczej unijna dopłata może być rolnikowi cofnięta. Pracowici rolnicy pozyskaną z gospodarstwa produkcję potrafią umiejętnie zagospodarować: mleko jest wykorzystywane na własne potrzeby, natomiast bydło jest sprzedawane na mięso spółce „Utenos mesa”.
Józef Sawko mówi wprost – bez pieniędzy unijnych wielu rolników po prostu klepałoby biedę.
– Trzeba modlić się o to, aby i tego, co nam dopłacają, nie odebrali. W przyszłym roku obiecują zwiększyć dotacje. Oby tak się stało – wyraża nadzieję Józef Sawko. Chociaż nasz rozmówca nie jest skłonny narzekać na trudną dolę rolnika, nie ukrywa, że nie stać go na ubezpieczenie upraw rolnych, ani też na nabycie kosztownych maszyn rolniczych. Potrzebne w gospodarstwie ciągniki i sprzęt najczęściej kupuje na kredyt w zaufanych firmach i z czasem spłaca je. Wszystek sprzęt jest ubezpieczony.
Najnowszym nabytkiem gospodarza z Anowila jest kombajn „Claas”, na którym w sezonie żniw pracuje zięć państwa Sawków, Wiktor Kononienko. Każdego sierpnia Wiktor porzuca swój zawód budowlanego i staje się wziętym kombajnistą.
Świadomy wybór
Aby nadążyć zarówno w pracach polowych, jak też w oporządzeniu zwierząt państwo Sawkowie sezonowo angażują do pomocy miejscowych mieszkańców. W gospodarstwie Sawków pracują m.in.: Stanisław Korzeniewski, Józef i Witalij Wojnowscy.
Rolnictwo dla Józefa Sawki – to świadomy wybór, którego dokonał we wczesnej młodości. Po studiach w ówczesnej szkole rolniczej w Wojdatach został mechanikiem i od 1981 roku pracował w miejscowym sowchozie w Podbrzeziu. Gdy radzieckie gospodarstwa rolne zostały zlikwidowane razem z żoną zaczął gospodarować na swoim.
– Ziemia mi aż pachnie… – mówi rolnik, który nie wyobraża sobie innego zawodu, prócz tego, któremu poświęca cały swój czas i energię. Spośród uprawianych terenów 50 ha jest własnością Sawków, reszta użytków jest dzierżawiona od ludzi. Największym marzeniem gospodarza jest powiększenie uprawnych pól. Niestety, jak podkreśla Sawko, własność wielu pretendentów do odzyskania ziemi nadal ma postać projektów.
– Ludzie nie mają dokumentów potwierdzenia własności. Aby wydzierżawić ziemię, powinienem dysponować pozwoleniem na to. Wśród ludzi panuje pewna nieufność, że mogą tę własność znowu stracić. Zresztą mnie także zależy na tym, aby czuć się pewnym, ponieważ sporo wkładam w tę ziemię – odpowiada rolnik.
– Ziemia w okolicach Podbrzezia jest nieurodzajna, zaniedbana. Aby coś na niej wyhodować, trzeba ją wzbogacić – nawozić, oczyszczać od chwastów – wyjaśnia Irena Sawko.
Według pani Ireny, w sprawie dzierżawy ziemi są z ludźmi zawierane długoterminowe umowy.
Życie związane z rolnictwem
Rodzinną miejscowością Ireny Sawko są Ławaryszki. Do starostwa podbrzeskiego pani Irena trafiła jako młody agronom po studiach w szkole rolniczej w Wojdatach. Tutaj poznała swego męża. Od 26 lat państwo Irena i Józef Sawkowie stanowią zgodne małżeństwo, w którym wychowały się trzy córki: Jolanta, Justyna i Karolina. Gdy nastał czas podjęcia decyzji o dalszych planach życiowych razem rozpoczęli prowadzenie gospodarstwa rolnego. Doskonaląc swą wiedzę w tym zakresie pani Irena ukończyła studia zaoczne na Uniwersytecie Aleksandrasa Stulginskisa w Kownie.
Irena Sawko podziela zapał męża do pracy na roli i, na ile się da, angażuje w gospodarstwie. Jednak dzieci wybrały inną drogę życiową, niezwiązaną z rolnictwem. Jolanta pracuje w firmie prywatnej, Justyna została zawodowym kucharzem, natomiast 13-letnia Karolina rokuje dobre nadzieje w sporcie. Jako biegaczka nieraz reprezentowała rejon wileński na zawodach ogólnokrajowych. We wrześniu będzie broniła barw Litwy na lekkoatletycznych zawodach w Polsce.
– Praca zawodowa nie pozostawia mi zbyt wiele czasu na własne gospodarstwo. Pomagam mieszkańcom gminy w deklarowaniu zasiewów, załatwianiu spraw w zakresie kwot mlecznych, w rozwiązywaniu rozmaitych kwestii dotyczących rolnictwa, wyjaśniam pytania dotyczące bezpośrednich dopłat z Unii Europejskiej – mówi Irena Sawko.
Według naszej rozmówczyni, na dzień dzisiejszy w gminie podbrzeskiej zasiewy deklaruje około 300 osób. Pod względem zadeklarowanych obszarów uprawnych – ok. 4 tys. ha – Podbrzezie jest jedną z największych gmin w rejonie wileńskim. Największymi gospodarzami są tutaj Edgar i Walerian Kuleszowie, Marian Kuźmicki, Vida Leśniak oraz Marian Dorofiej.
Irena Mikulewicz
„Tygodnik Wileńszczyzny”