Wycieczkę poprowadził wykładowca Centrum Języka Polskiego, Kultury i Dydaktyki LUE, dr Józef Szostakowski, który potrafił znaleźć pamiątkowe miejsca nawet tam, gdzie, zdawałoby się, nie ma nic nadzwyczajnego. Wykładowca m.in. zaznaczył, że zapewne właśnie tym szlakiem – przez Lidę –Adam Mickiewicz jechał z Zaosia koło Nowogródka do Wilna, żeby wstąpić na uniwersytet. Tą drogą do Grodna jeździła również Eliza Orzeszkowa, która, zresztą, dokładnie opisała podróżne widoki.
Uczestnicy wycieczki, przemierzając historyczny szlak, nie marnowali czasu – w autokarze zabrzmiały wszystkie znane studenckiej braci piosenki – od romantycznej „Studenckiej miłości” po „Karolinkę”, która poszła do Gogolina, poprzez „Tango”, do którego trzeba dwojga, kończąc na utworze o czarnych jagodach z nie mniej czarnymi sercami. Śpiew milkł na przystankach, z których pierwszym był Niemież – miejscowość, której nazwa jest znana od czasów Witolda Wielkiego, zamieszkiwana przez wspólnotę Tatarów.
Przy niedużym drewnianym meczecie dr Szostakowski opowiedział o przesiedleniu się tutaj, blisko 600 lat temu, Tatarów z Półwyspu Krymskiego, jak również o miejscowych zwyczajach – na Litwie wyznawcy Allacha musieli m.in., zrezygnować z posiadania 4 żon, zadowalając się jednożeństwem. Zwiedzono też cmentarz, składający się z części najstarszej, zawierającej tylko omszałe kamienie, jak i terenu z czasów późniejszych, z pomnikami, przypominającymi chrześcijańskie, na których wybite są napisy również w jęz. polskim, rosyjskim i litewskim.
„Płomień rozgryzie malowane dzieje, skarby mieczowi spustoszą złodzieje, pieśń ujdzie cało…” – przewodnik przypomniał strofy z Konrada Wallenroda, podkreślając znaczenie literatury, zaznaczając, że Niemież jest wspomniany również u Józefa Ignacego Kraszewskiego, i rozważając, czym uroda nawykłych do konnej jazdy Tatarów różni się od wyglądu Słowianina Szostakowskiego. Dalsza droga prowadziła do Jaszun, gdzie znajduje się niedawno odrestaurowany pałac Balińskich i skoligaconych z nimi Śniadeckich. Tutaj do swej siostry często przyjeżdżała Ludwika Śniadecka – wielka miłość Juliusza Słowackiego (który, notabene, również bywał w tym pałacu – dr Szostakowski zacytował jego list do matki, w którym poeta wspomina Ludwikę i Jaszuny). Z Jaszunami związane są wybitne osobistości epoki oświecenia, uczeni Jędrzej i Jan Śniadeccy. Ten ostatni pod koniec życia, po zakończeniu kariery naukowej na Uniwersytecie Wileńskim, przeprowadził się do Jaszun i to właśnie jemu murowany pałac, wybudowany na miejsce drewnianego dworu, zawdzięcza specyficzne zaplanowanie budynku. Nie było w nim kuchni (mieściła się w budynku obok, potrawy dostarczano tunelem, w pałacowych pokojach, zwanych kredensami, tylko dekorowano), a to w tym celu, by zapachy nie przeszkadzały mieszkańcom pałacu w zajmowaniu się zagadnieniami naukowymi.
Po zapoznaniu się ze starymi i najnowszymi dziejami rodów Balińskich i Śniadeckich (ostatni właściciele pałacu wyjechali z Jaszun w r. 1939, uciekając przed bolszewikami, ich potomkowie obecnie mieszkają w Kanadzie) i odwiedzeniu cmentarza właścicieli pałacu, wyjechano w kierunku Pawłowa – miejscowości, związanej z ks. Pawłem Ksawerym Brzostowskim, który w należących do niego włościach zniósł pańszczyznę (był to koniec XVIII w.). Dr Szostakowski zacytował fragment z jego książki, mówiący o znalezieniu kawałka ziemi nad rzeką i zdziczałych chłopach, żyjących tu „w nędzy i mizeryi”. Ksiądz zakłada szkołę, sprowadza lekarza dla chłopów – nic dziwnego, że gdy po upadku powstania Tadeusza Kościuszki, do którego przyłączyło się wielu chłopów z Republiki Pawłowskiej, ks. Brzostowski, ucieka do Włoch, włościanie, pamiętając o dobrym panu, posyłają mu do Rzymu obrączkę z napisem: „Przyjacielowi włościan – od chłopów”.
Od monumentalnych ruin w Pawłowie studenci i profesorowie wyruszyli do Miednik, na zamek, należący niegdyś do króla Kazimierza Jagiellończyka. W miejscowości czekało na nich kilka niespodzianek, m.in. – bardzo sympatyczne spotkanie z uczniami starszych klas Szkoły Średniej im. Św. Kazimierza w Miednikach, jak również zwiedzanie muzeów szkolnych, jedno z nich ma charakter etnograficzny. Patrząc na zgromadzone przez uczniów zbiory: kołowrotek, starodawną maszynkę do mięsa, mosiężne samowary i... pistolety maszynowe, mimowolnie wspominają się słowa Kusego z popularnego serialu „Ranczo”: „Nawet pan nie wiesz, ile w tej wsi jest zabytków”.
Wycieczkę zakończono w domu Władysława Syrokomli w Borekojwszczyźnie, gdzie dr Józef Szostakowski, będący też kustoszem muzeum, przybliżył zebranym życie i twórczość lirnika wioskowego, a także, po trudach edukacyjnych całego dnia, poczęstował studentów i profesorów herbatą. U Syrokomli smakowała ona jak nigdzie.
Alina Stacewicz
"Rota"