Nie na darmo mawia się, iż Mejszagoła jest szczególnie naznaczona dziedzictwem śp. prałata Józefa Obrembskiego. Wszak to on, będąc proboszczem, wskazywał kierunki myślenia, namawiał do wdrażania w życie twórczych pomysłów, wspierał ich realizację. Dziś owocuje to licznymi działaniami na rzecz mieszkańców, by byli dumni ze swej miejscowości, i przede wszystkim bywali ze sobą, spotykali się, nie zamykali się w domach.
Zarząd stowarzyszenia, w osobach: Andrzej Adameitis (prezes), Anna Zawadzka, Alfreda Jankowska, Aldona Sadowska, Jarosław Tamašiunas wraz z 19-osobowym zespołem członkowskim doskonale zdaje sobie sprawę z potrzeb mieszkańców i wychodzi im naprzeciw.
W ochronie spuścizny
Działalność wspólnoty jest możliwa dzięki udziałowi w projekcie unijnym, który przebiega w trzech etapach. Obecnie realizowany jest drugi etap – zachowanie lokalnego dziedzictwa kulinarnego. Głównym celem tego etapu jest wynalezienie dawnych przepisów kulinarnych, charakterystycznych dla tej miejscowości, sposoby przyrządzania potraw i utrwalenie tych wspomnień w postaci książki z przepisami.
Nieprzypadkowo też w dawnym dworze Houwaltów urządzono pomieszczenie kuchenne. To z tego dworu przed laty wypływały pod zwykłe strzechy chat przepisy potraw, kształtowane były gusta kulinarne. Houwaltowie uczyli miejscową ludność różnego rodzaju zajęć, w tym również kucharzenia.
Stowarzyszenie zakupiło więc wyposażenie kuchni, meble, cały sprzęt gospodarstwa domowego niezbędny w kuchni i powołało coś na kształt „koła gospodyń wiejskich", bo dziś sprostać wyzwaniom światowego kucharstwa nie jest łatwo. W ramach tego kulinarnego etapu przewidziane jest też dzielenie się z innymi własnymi przepisami i umiejętnościami z zakresu gotowania.
Jak zjeść ślimaka?
Na pierwszy ogień poszedł jednak specjalista – mistrz kuchni Ruslanas Zapolskich, na co dzień pracujący w wileńskiej restauracji „La Provance". Wynalazła mistrza i do Mejszagoły sprowadziła, odpowiedzialna za kulinarny wieczór, członkini wspólnoty Ilona Sadovskaite.
Powiało wielkim światem...Tematyczne spotkanie dotyczyło bowiem przyrządzania potraw z ryb i owoców morza.
Mistrz kuchni dzielił się wiadomościami o tym, jakiej marynaty wymagają określone ryby, jak wybierać świeże frutti di mare i ogólnie, co na ten temat powinno się wiedzieć i co czym powinno się jeść. Uczestniczące w spotkaniu panie skrzętnie notowały, zadawały pytania, a kiedy nozdrza podrażnił zapach gotującej się zupy, stwierdziły, że „faktycznie, ten mistrz wie, co mówi...".
Prowadząc przez meandry kulinarnych tajemnic, kucharz przygotował sałatkę z kalmarami, krewetkami i małżami, zupę rybną z dodatkiem tych samych morskich stworzeń i zaskoczył wszystkich niebywale prostą rybą zapieczoną w masie solnej! Ależ to były smaki...na samo wspomnienie ślinka cieknie...Od teraz zapewne w niejednym domu na stole częściej będą pojawiać się mieszkańcy morskiej krainy – w końcu wiadomo jak to przyrządzać.
Czuwająca nad stroną finansową przedsięwzięcia – księgowa Aldona Sadowska – powiedziała, że przewidziane są następne podobne spotkania. Oby już wkrótce.
Wypada pogratulować mejszagolanom idei, determinacji i chęci – bo to naprawdę fantastyczny pomysł. To niepowtarzalna okazja, by powrócić do smaków dzieciństwa, rodzinnego domu i ochronić to cenne, choć bardzo ulotne wspomnienie. I mimo iż, jak mawiał Sokrates Non, ut edam, vivo sed ut vivam, edo – nie po to żyję, by jeść, lecz po to jem, aby żyć, to ochrona dziedzictwa kulinarnego jest ważnym zadaniem. Jest świadectwem naszej kultury, codziennego bytu i tym, co przekażemy następnym pokoleniom...
Monika Urbanowicz
Fot. Andrzej Adameitis
"Tygodnik Wileńszczyzny"
www.L24.lt
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.