– Kiedy przed pięcioma laty jeden z kolegów męża podsunął nam pomysł hodowli ślimaków, od razu zrozumiałam, że z tego można zrobić interes. Dla naszego rejonu, jak i całej Litwy, ślimak jest jeszcze dziwnym produktem, czego nie można powiedzieć o reszcie Europy, w szczególności Francji. Tradycje kulinarne mają jednak to do siebie, że można je unowocześniać – z uśmiechem mówi pani Janina, pierwsza zawodowa hodowczyni ślimaków na Ziemi Solecznickiej.
Własną przygodę z jadalnymi mięczakami pani Janina, niegdyś pielęgniarka solecznickiego szpitala, rozpoczęła z mężem Andrzejem w 2011 roku. Pierwsze 2 tys. matek ślimaków nabyli w Kownie. Zaczynali od hodowli ślimaków w garażu, wydzierżawionym w Solecznikach. Pomieszczenie należało całkowicie dostosować do efektywnej produkcji – zabezpieczyć w wentylację, kanalizację, system ogrzewania itd.
– Dla owocnej hodowli ślimaków niezbędna jest odpowiednia dla warunków klimatycznych technologia. Ona może się różnić nawet w jednym kraju. Poznawaliśmy technologie stosowane zarówno na Litwie, jak też w Polsce. W końcu metodą prób i porażek udało się nam wypracować własną – z dumą stwierdza pani Janina.
Dwa lata hodowli ślimaków w warunkach garażowych dały Janinie Winogrodzkiej nie tylko bezcenny bagaż własnych doświadczeń, ale też upewniły, że prawdziwy interes na mięczakach można zrobić jedynie w warunkach fermy. Tu właśnie bardzo przydatna okazała się ojcowizna małżonka we wsi Smagury. Położona z dala od drogi Soleczniki-Kamionka wioseczka, stała się miejscem idealnie nadającym się do hodowli egzotycznego przysmaku. Nie ma tu smogu i nie czuć spalin samochodowych.
W celu uzyskania świadectwa rolnika pani Janina ukończyła kurs szkoleniowy w Szkole Przedsiębiorczości i Technologii w Dziewieniszkach, co dało jej prawo do zarejestrowania własnego gospodarstwa rolnego.
– Ktoś hoduje trzodę chlewną, a ja ślimaki. Drugiego takiego gospodarstwa nie ma w rejonie solecznickim – podkreśla pani Janina.
Farmerka zajmuje się hodowlą dwóch gatunków ślimaków – Helix Aspersa Maxima oraz Helix Aspersa Muller. Ślimak hodowlany Helix Aspersa Maxima pochodzi z rodziny Helicidae. Został sprowadzony do Francji z Afryki Północnej. Od litewskiego współbrata winniczka (Helix Pomatia), różni się znacznie krótszym cyklem hodowlanym, gdyż osiąga dojrzałość płciową w ciągu 5-7 miesięcy. Oznacza to, że wystarcza jeden sezon, tj. od wiosny do jesieni, aby uzyskać wielkość odpowiednią dla celów towarowo-konsumpcyjnych. Dorosły osobnik gatunku Helix Maxima waży 15-30 gramów. Ślimak Helix Aspersa Muller charakteryzuje się również szybkim tempem wzrostu. Choć dojrzewa szybko, to jednak jest on mniejszy od Helix Aspersa Maxima, gdyż waży zaledwie 6-15 gramów. Zarówno ślimak odmiany Helix Maxima, jak i Helix Muller posiada niezaprzeczalne walory żywieniowe. Zawiera on bowiem dużą ilość białka, magnezu, wapnia, miedzi, cynku i jodu w mięsie. Ponadto, produkuje ogromną ilość śluzu, w skład którego wchodzą kwas glikolowy, kolagen, witaminy, naturalne antybiotyki, elastyna i alantoina. Taka mieszanka naturalnych składników jest doskonałym lekarstwem na choroby skórne. Na bazie śluzu ślimaka produkowane są również lekarstwa na astmę i gruźlicę.
Ferma pani Janiny składa się z cieplarni, w której mięczaki składają jaja po zimowej śpiączce, oraz dwóch ogrodzonych „parków” dla ślimaków o ogólnej powierzchni 0,5 ha. Park – ogrodzony drewnianymi, szczelnymi ściankami teren, zasiany jest zbożem i rzepakiem, którymi ślimaki się żywią. Parki są okryte siatką, chroniąca ślimaki od ptaków.
– Początkowo nabywałam specjalną karmę dla ślimaków, jednak teraz sama robię dla nich paszę. Kupowaną spożywały niechętnie, choć nie była tania. Obecnie zaś nabywam dobre, ekologiczne zboże od sąsiada i samodzielnie robię „obiadki” dla swoich ślimaków – mówi farmerka ze Smagur.
Jak wiadomo, nie wystarczy wyprodukować towar, należy go także dobrze sprzedać. Według słów farmerki, problemów ze zbytem towaru nigdy nie miała, co więcej, docierają do niej intratne oferty kupna, z których już w tym roku zamierza skorzystać. Obecna cena w wysokości ponad 2 euro za kilogram produktu jest dla niej zyskowna. Popyt na ślimaki od firm przetwórczych w znacznym stopniu wzrasta również dlatego, że na Litwie coraz mniej zbiera się ślimaków winniczków.
– Kiedyś do zakładów przetwórstwa winniczki przywożono TIR-ami, teraz już tego nie ma. Wiem, że jeden z zakładów w tym sezonie nabył niecałe 0,5 tony winniczka. Masowe zbieranie ślimaków polnych już po prostu zagraża istnieniu ich populacji – podkreśla rozmówczyni.
Uruchomienie własnego zakładu przetwórstwa ślimaków jest dla pani Janiny celem podstawowym na najbliższe lata. Już rozgląda się za ewentualnym miejscem do jego utworzenia. Na razie zaś każdego dnia dba o swoje ślimaki, dokarmiając je i polewając w upalne dni wodą ich parki. I tak będzie trwało aż do końca września, kiedy nastąpi długo oczekiwany dzień zbierania plonów. Większa część ślimaków pójdzie na sprzedaż, mniejsza – zostanie zachowana w specjalnej chłodziarce na reprodukcje w przyszłym roku.
– Kiedy nadchodzi czas zbierania ślimaków, zapraszam do siebie swoje dzieci i wnuki, kolegów i koleżanki. Robimy także święto urodzaju. Po uzbieraniu ślimaków, szykujemy z nich różne dania, którymi rozkoszujemy się – powiedziała pani Janina, zapraszając do degustacji ślimaka po burgundzku z masłem czosnkowo-ziołowym. Przyznam szczerze – smakował wyśmienicie!
Andrzej Kołosowski
Tygodnik Wileńszczyzny
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.