Mieliśmy honor reprezentować Wileńszczyznę na obchodach Dnia Polonii i Polaków za granicą, ale do końca nie zdawaliśmy sobie sprawy, że będziemy tak blisko najważniejszych uroczystości. I dzisiaj, kiedy próbuję przelać na papier te nasze przeżycia, nie wiem, jak o tym napisać i nie być posądzoną o zbytnią egzaltację. Bo radość momentami graniczyła z euforią, duma rozpierała dusze, a serce drżało z niepokoju, czy wszystko wyjdzie dobrze. Prezydent podszedł do nas i z uśmiechem powiedział: „Dziękujemy, że jesteście tu dziś z nami, za wzruszenia, to dla nas zaszczyt…” – cóż można dodać… Ale po kolei…
„Moderato” w Warszawie
Kiedy połączą się drogi, a zarazem możliwości i wiara Marka Różyckiego z Zarządu Krajowego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” i Rity Tamašunienė, posła a jednocześnie chórzystki (nie każdy może wie, że starosta frakcji AWPL jest absolwentką Konserwatorium Muzycznego) to „niemożliwe staje się możliwe”. I tak oto pewnego dnia Rita przyszła na próbę z informacją, że otrzymaliśmy zaproszenie do Warszawy. Nie wahaliśmy się z decyzją, choć niepokój o zorganizowanie życia domownikom podczas naszej nieobecności, rzucał nieco cienia na przygotowania do wyjazdu. Kierowniczka, Wioletta Leonowicz, dobrała repertuar i zintensyfikowała próby, bo podstawowym naszym celem była oprawa muzyczna Mszy św. w intencji Polaków za granicą, z udziałem delegacji prawie z całego świata. Animuszu dodawała nam myśl, że wystąpimy w nowych strojach, bowiem dzięki prezesowi ZPL, posłowi Michałowi Mackiewiczowi, uszyte zostały suknie dla pań i stosowne dodatki w postaci muszek i butonierek dla panów. Tak więc prezentowaliśmy się wytwornie – stosownie do uroczystości.
Dar narodu Polskiego
Świątynia Opatrzności Bożej, mimo iż jeszcze nie jest ukończona, przytłoczyła nas swoim majestatem. Jej imponująca architektura, na miarę nowych czasów – jak mówił w homilii biskup Michał Janocha – stanowi hołd i wdzięczność wszystkich Polaków za nieustanną opiekę Bożą i czuwanie nad naszym narodem. Wspólna modlitwa połączyła przedstawicieli Polonii z całego świata, w tym również z Litwy, reprezentowanej m.in. przez posła Michała Mackiewicz, posła Jarosława Narkiewicza, mera Solecznik Zdzisława Palewicza. Uwieńczeniem było złożenie kwiatów na grobie prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, który po katastrofie smoleńskiej, spoczął w tej świątyni.
Bo łączy nas flaga
Ledwo opadły emocje duchowych przeżyć nadszedł czas na Belweder. Dla każdego z nas, oprócz posłanki Rity Tamašunienė oczywiście, było to pierwsze zetknięcie się ze światem najwyższych dostojników państwowych. Nasze emocje sięgnęły zenitu, gdy ustawiono nas tak blisko prezydenckiej pary. Żartowaliśmy, że stanowiliśmy tło dla wszystkich odbierających odznaczenia i flagi państwowe. Niezmiernie ucieszyliśmy się ze spotkania z s. Michaelą Rak, dyrektor hospicjum, która odbierała flagę z rąk prezydenta Andrzeja Dudy i nie kryła radości z tego faktu. – To jest mój prezydent – jestem Polką z krwi i kości, ale dopiero na Wileńszczyźnie uświadomiłam sobie, co to tak naprawdę znaczy i z jaką dumą trzeba o tym mówić – dzieliła się z nami wrażeniami zakonnica.
„Bel vedere”
W ogrodach Belwederu czekał na nas obiad w towarzystwie pary prezydenckiej i zaproszonych gości. Trudno było nacieszyć oczy nie tylko wykwintymi potrawami, ale i widokiem, który roztaczał się wokół. Wszak to samo widział kiedyś Marszałek Piłsudski… „Bel vedere (włos. Piękny widok)” mówiliśmy jednym głosem, powtarzając słowa Klary Isabelli de Mailly, którą w XVII wieku poślubił chorąży wielki litewski Krzysztof Zygmunt Pac, pierwszy właściciel pałacu. Zaśpiewaliśmy parze prezydenckiej piosenkę „Gdy byłem w ogrodzie”, co dosłwnie nawiązywało do sytuacji, a także na prośbę Marka Różyckiego „Ukochana moja ziemio”. Prezydent podzielił się z nami wspomnieniami o pobycie w Wilnie i w Ostrej Brami i obiecał, że przywiezie kiedyś do Wilna małżonkę. Na zakończenie zwiedziliśmy z przewodnikiem Belweder i …dech nam zaparła świadomość, że tu rodzi się historia.
W drodze powrotnej daliśmy upust skumulowanym emocjom i jak zawsze w takiej chwili ciepłe, choć może nie do końca wypowiedziane, wyrazy wdzięczności wysyłaliśmy w kierunku tych, dzięki którym mogliśmy znaleźć się na chwilę w innym świecie. Począwszy od prezesa „Wspólnoty” Longina Komołowskiego, poprzez niestrudzonego Marka Różyckiego, Irenę Szirkowiec, Andrzeja Grzeszczuka, i „naszego” posła Michała Mackiewicza – chylimy czoła w geście podziękowania i zapewniamy o modlitwie w Ostrej Bramie.
I tyle… Sen? Czy naprawdę wszystko to się wydarzyło…
Monika Urbanowicz
"Rota"