Tematem spotkania była kwestia „Co liberałowie mogą zaoferować mniejszościom narodowym na Litwie?”. Był to popis klasycznych przedstawicieli populizmu i rozdawania obietnic.
Zebrani, w większości przedstawiciele polskiej społeczności, wysłuchali wstępu, w którym Eligijus Masiulis zapewniał, że jego partia jest otwarta na współpracę z Polakami, a liberałowie, jak i on osobiście popierają ustawowe wprowadzenie podwójnej (oryginalnej) pisowni nazwisk i nazewnictwa. – Prawda, AWPL tu wygrywa, bo ona te problemy podnosi od dawna – przyznał Masiulis.
Dodał też, że wspomniane problemy należy rozstrzygnąć jak najszybciej, bo to już „nie jest śmieszne, to już wstyd”. Szkoda, że mówi o tym dopiero przed wyborami, można więc powtórzyć za królem Julianem z bajki Madagaskar: Nikt wam tyle nie da, co ja wam naobiecuję!
Natomiast musiał pocić się, gdy padło pytanie o wprowadzenie w 2011 roku „rękoma” liberalnego ministra Oświaty i nauki Gintaras Steponavičiusa dyskryminującej Polaków ustawy o oświacie, m.in. wprowadzającej ujednolicenie egzaminu państwowego z języka litewskiego dla uczniów szkół litewskich i szkół z innym językiem nauczania. Żadnych ulg dla Polaków, Białorusinów, Rosjan i in. dzieci wobec obcego, niech nawet państwowego języka.
– Decyzja ministra była zbyt pochopna – przyznał Masiulis, ale nic nie powiedział, kiedy zaproponuje ją zmienić.
Nie zostawiła suchej nitki na uczestnikach spotkania radna Wilna z AWPL, członek komitetu Rady ds. Kultury, oświaty i sportu Edyta Tamošiūnaitė – Zrobiliście błąd (Ustawa o Oświacie z 2011 r. – L24), i krzywda, którą wyrządziliście młodym ludziom, jest ogromna. Decyzja rządzonego przez was ministerstwa drastycznie pogorszyła życie szkół mniejszości narodowych.
Tamošiūnaitė słusznie skrytykowała też dzisiejszą politykę liberałów – dlaczego po wygranej w wyborach samorządowych w Wilnie zaczęliście drastycznie zmieniać system szkolnictwa? I akurat szkolnictwa, prowadzonego w języku mniejszości narodowych? Twierdzicie, że poziom nauczania w szkołach polskich jest rzekomo niski. Kto przeprowadził takie badania, według jakich kryteriów postanowiliście, że w polskich szkołach uczą źle? – oburzała się radna.
Oszczerstwa w stosunku do polskiej oświaty są bardzo często powtarzane przez liberałów mera Šimašiusa i jego doradcę Jacka Komara, m.in. na ZW.
Pewna pani z Polski (w kuluarach mówiono, że była zaproszona i instruowana przez moderatorów dyskusji) poruszyła kontrowersyjny temat, który Masiulis podchwycił, jakby właśnie na to czekał. – Swą antypolską polityką pchacie miejscowych Polaków w szpony Rosji i zmuszacie ich do zawiązywania koalicji z miejscowymi Rosjanami! – powiedziała. Masiulis z wyraźnym zadowoleniem tłumaczył, że litewscy Rosjanie są takimi samymi obywatelami Litwy, jak i przedstawiciele innych narodowości. Nie ma nic złego w konsolidacji społeczeństwa – bez podziału na narodowości, zaś w Kłajpedzie, skąd on pochodzi, jego partia „od dawna i z powodzeniem współpracuje z partami rosyjskimi tego miasta”. Było czuć, że wie, jak ciężko będzie oszukać Polaków, ale liberałowie przede wszystkim konsekwentnie mierzą w elektorat rosyjski, który nie jest tak zjednoczony programowo i organizacyjnie jak Polacy, stąd te przedwyborcze ukłony do Rosjan.
– Czy pójdziecie do koalicji z AWPL, jeżeli wygracie wybory do Sejmu w październiku tego roku? – padło również takie pytanie z sali. – Znam pana Waldemara Tomaszewskiego od dawna i swego czasu bardzo dobrze współpracowaliśmy – podkreślił Masiulis.
Podczas spotkania był poruszony temat notatki Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego, w którym pewne osoby zostały wspomniane, jako stanowiące zagrożenie dla bezpieczeństwa Litwy. Publicznie też były wspomniane nazwiska, wśród nich polskie. Rozmówcy byli zgodni, że rzeczą karygodną jest upublicznianie nazwisk, nie mając żadnych konkretnych zarzutów, a działania Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego można odbierać, jako próbę rozniecania waśni na tle narodowościowym.
W końcu spotkania jeden ze słuchaczy zwrócił się do gości z niezwykle mądrymi słowami -posłaniem – Dopóty, dopóki będziecie niszczyli bądź odbierali szkoły mniejszości narodowych jako zwykłe, szeregowe szkoły, a nie jako kolebkę kultury i języka całego narodu – w naszych relacjach nic się nie zmieni.
Jesteśmy pewni, że jeżeli każda z litewskich partii weźmie tę wypowiedź za swe polityczne motto, wszelkie niesnaski narodowościowe w naszym kraju prysną jak zły sen.
Niestety, jak na razie tytuł relacji na Wilnotece "... wielki cyrk w PKD" najlepiej ilustruje wyreżyserowaną farsę w liberalnym klubiku.
Komentarze
Cytuję czarek:
Powiązania towarzyskie, biznesowe i polityczne pomiędzy szefem radia ZW a elitami litewskimi są faktem. Nie jest przypadkiem, że Okińczyc od wielu lat doradza litewskim prezydentom i premierom, a jego media mają "zielone światełko" do działania.
Na Kurierze jest informacja, że ten jedyny polski dziennik na Litwie zrezygnował z dofinansowania od państwowego Funduszu Wspierania Prasy, Radia i Telewizji, kierowanego przez znanego polakożercę Songailę, gdyż zaoferowano zmniejszoną o połowę, symboliczną kwotę. Ciekawe w tym kontekście byłoby porównanie, w jakim stopniu Fundusz dotuje radio Znad Wilii? Czy także zmniejsza środki, czy może jednak dopieszcza pupila? Obawiam się jednak, że takimi informacjami Okińczyc nie będzie się chciał podzielić ze słuchaczami i czytelnikami.
Brał udział w tzw. "aferze działkowej" razem z byłym ministrem Jarosławem Niewierowiczem, wychowankem Okińczyca i pupilkiem litewskich władz, szczególnie pani prezydent. Niewierowicz był wydzielił żonie młodego Landsbergisa działkę państwową i budynek na prywatny biznes. Wszystko wskazuje na to, że działo się to z rażącym naruszeniem prawa i na szkodę publiczną.
Wspólne biznesy na linii Okińczyc – Landsbergis – Niewierowicz są skandaliczną ujmą na i tak paskudnym wizerunku tych cwaniaków. Ale można przewidywać, że ze względu na "dostojne" nazwiska i pozycję sprawców, sprawa zostanie szybciutko wyciszona i zamieciona pod dywan, co chyba już nastąpiło. Przynajmniej w mediach litewskich już cicho sza.
Przed wyborami takie hokus pokus. A najgorsze jest, że ci wszyscy czarodzieje są tak przekonani do swojej inteligencji, iż myślą że ludzie to idioci i na kiepskie sztuczki szarlatanów dadzą się nabrać.
A Ponary to było dawno i zresztą nieprawda, bo tak zapewniają Garsva i Songaila.
Cyrk trwa, tylko ten klaun jakiś taki całkiem nieśmieszny.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.