Ale Kaziuki w tym roku w Szczytnie odbyły się po raz pierwszy. I było to piękne święto, kiedy wzruszeniom nie było końca, a burmistrz Danuta Górska nieraz łezkę ocierała z policzka. Przepiękny tuż po rekonstrukcji Dom Kultury trzeszczał w szwach, palmy były rozchwytywane, podobnie jak serca piernikowe i obrazki z Wilnem w tle autorstwa Danuty Lipskiej. Zresztą tak było wszędzie, w pięciu miastach Warmii i Mazur, gdzie w miniony weekend zawitały tradycyjnie od 27 lat Kaziuki-Wilniuki przywiezione z Ziemi Wileńskiej. Dla samych mieszkańców Warmii i Mazur są to już 32. Kaziuki.
Wzruszenia i wspomnienia
Tymi perłami i diamentami były dwa zespoły, już od lat kultywujące folklor polski – „Perła Warmii" z Lidzbarka Warmińskiego i „Wilia" z Wilna, obchodząca swe sześćdziesięciolecie.
Nie będziemy wiele mówić o tym, jakiego to wymagało od artystów wysiłku – w ciągu dwu i pół dnia odbyło się pięć koncertów. Raczej o satysfakcji, gdy widzieli, jak w przepełnionych salach widzowie razem śpiewali, podziwiali ich tańce, jak się wzruszali słuchając pieśni o ukochanym Wilnie i Wileńszczyźnie. „Perła Warmii" zaprezentowała się jako profesjonalny i widowiskowy zespół, który przed ośmiu laty powstał z inicjatywy b. dyrektor DK Jolanty Adamczyk z poparciem władz miasta i nieco na wzór naszych ludowych zespołów. Każdego roku zespół wystawia coś nowego. I tym razem opoczyński obrazek „Obijanie Starych Kawalerów" był zadziorny i dowcipny.
Polski Zespół Artystyczny Pieśni i Tańca „Wilia" kolejny raz udowodnił, że jest ikoną życia kulturalnego Ziemi Wileńskiej, zespołem, który od dziesięcioleci kultywuje polskość. Miał tylko jeden kłopot – chciał naszym ziomkom na Warmii i Mazurach pokazać swój najlepszy repertuar jubileuszowy, włącznie z przecudownym Tańcem Chustkowym. Niestety, udało się go zatańczyć tylko w Hali Sportowej Kętrzyna, gdzie scena nie ma ograniczonego rozmiaru. W innych miastach sceny są zbyt małe, aby odsłonić całe piękno tego fenomenalnego tańca, wpisanego na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.
Starzy przyjaciele tu są zawsze
Tak więc pierwszym miastem, w którym zatrzymaliśmy się, był Kętrzyn. Hala sportowa trzeszczała w szwach. Na spotkania i koncerty w Kętrzynie niektórzy przybywają co roku i już są naszymi dobrymi znajomymi. Tak jest w przypadku Bronisławy Rutkowskiej, żołnierza AK z oddziału legendarnego „Łupaszki", czy Krystyny Łopackiej, pamiętającej pogrom w Glinciszkach (była wtedy dzieckiem, ale rodzice bardzo często opowiadali o tym bestialstwie nazistowskich sługusów). Faktycznie każdy z przybyłych ma jakieś wspomnienia, którymi pragnie się z nami podzielić. Dla nas, dziennikarzy z Wilna każde jest ważne, gdyż są to wspomnienia niezbędna część historii ziemi naszej.
Olsztyn co roku nas zadziwia. Bilety na występ były wykupione już za kilka tygodni przed imprezą. Wśród honorowych gości znalazła się także wiceprezydent Olsztyna Halina Zaborowska-Boruch, która od lat przychodzi na koncerty razem z mamusią, również wilnianką z urodzenia.
Pani prezydent wzruszyła się, gdy tancerze na scenie wybijali hołubce krakowiaka. Pewna pani, ocierając łzy mówiła, że przychodzi na wileńskie spotkania od dwudziestu siedmiu lat, gdy odbywały się one jeszcze w teatrze Olsztyna im. Stefana Jaracza i za każdym razem nie opuszcza jej uczucie, że jej rodzinną ziemią jest Wilno, do której tęskni całe życie. Pan o kulach wypowiedział inaczej swe przywiązanie do ziemi ojców: „Gdyby nie chore nogi, piechotą poszedłbym do Wilna".
Przepiękne kosze kwiatów od prezydenta Olsztyna i Wojewódzkiego Centrum Kultury wniesiono na scenę pod ogromne brawa całej widowni.
Lidzbarskie galowe zauroczenia
Kwiaty te już w dniu następnym stanęły przy ołtarzu głównym i przy ołtarzu Matki Bożej Fatimskiej w kościele Lidzbarskim śś. Apostołów Piotra i Pawła. Msza św. w tej świątyni w intencji obecnych mieszkańców Ziemi Wileńskiej i tych, którzy osiedli na Warmii i Mazurach, co roku rozpoczyna galę kaziukową. Tym razem, co prawda, początek był jeszcze bardziej wymowny. Dwaj tancerze „Wilii" Łukasz Kamiński i Aleksander Sudujko, ministranci wileńskiej parafii św. Jana Bosko służyli do Mszy św. w lidzbarskim kościele, czytali Słowo Boże. Potem proboszcz Roman Chudzik, który również zawsze jest obecny na naszych imprezach kaziukowych, podziwiał chłopaków w ich oddaniu narodowemu dziedzictwu polskiemu, jakim jest taniec polski.
Gala kaziukowa w Lidzbarku Warmińskim – to spotkanie starych i wiernych przyjaciół, niezależnie od tego, jakie stanowiska piastują. To przede wszystkim oddany bez reszty wileńskim sprawom poseł na Sejm RP Jacek Protas, wicemarszałek województwa warmińsko-mazurskiego Miron Sycz, to nasi starzy przyjaciele Władysław Strutyński (pomysłodawca importu do Polski wileńskich kaziuków), to były wilniuk Stanisław Dowejko z małżonką, to starosta lidzbarski Jan Harhaj, to wielu innych stałych bywalców Kaziuków-Wilniuków. Przez te lata zdobyliśmy też wielu innych przyjaciół. Im wszystkim jesteśmy za tę wierność bardzo wdzięczni.
Już po raz drugi, jako włodarz Lidzbarka, podejmuje nas burmistrz miasta Jacek Wiśniowski. Wiele serdeczności okazał naszej ekipie, bywał z nami na wszystkich imprezach w Lidzbarku. Wspominał swój pobyt w gościnnej rodzinie małżonki, której rodowód sięga Ziemi Trockiej. Dyrektor DK Paweł Sadowski nie ma korzeni wileńskich, ale jak powiedział, Wilnem jest zauroczony i wileńską sztuką ludową też. Jest w swoim zespole „Perła Warmii" tancerzem i doskonale rozumie, co to znaczy wyćwiczyć taki zespół.
Te wspaniałe termy
Była też chwila, gdy organizatorzy zechcieli pokazać tym, którzy nie byli zajęci próbami, dumę Lidzbarka Warmińskiego „Termy Warmińskie". Jaki komfort! Jaki rozmach tej relaksowo-leczniczej SPA. Przeogromne baseny, kaskady, kąpiele w wodzie mineralnej, pokoje gościnne, zabiegi hydroterapii nigdzie nie spotykane, tylko na naturalnej podstawie. Ponoć codziennie tu spędza swoje relaksowe chwile i godziny ponad 1000 osób.
Nasz Anioł Stróż
Od pierwszego przyjazdu naszej kaziukowej gromady do Lidzbarka w 1990 roku, a nawet wcześniej, gdyż sami wilniucy lidzbarscy od 1988 roku zbierali się gromadą, by wspomnieć święto wileńskie, jest z nami Jolanta Adamczyk. Niezależnie od stanowiska, jakie pełni – młodziutkiej specjalistki DK, dyrektora czy zastępcy dyrektora – Jolanta jest naszą duszą, Aniołem Stróżem. Bezmiernie jesteśmy jej wdzięczni za tyle serca, ile nam daje. Nasze serca są też dla niej otwarte.
Jeszcze na zakończenie – Bartoszyce. To już w drodze do domu. Koncert jak wszędzie wzrusza. Dziękujemy organizatorom za serdeczne powitanie wilnian.
Pewien sędziwy pan, urodzony w 1922 roku, zatrzymuje się na chwilkę, prosi o parę słów. Wybiera z kieszeni sfatygowaną legitymację więźnia z 1941 sowieckiego w Bobrujsku – Wacław Wilkojć. Uciekł z więzienia i przeszedł cały szlak bojowy w AK. Niczego nie chce, tylko zobaczyć kawałek nieba swej ojcowizny na Wileńszczyźnie...
Krystyna Adamowicz
"Rota"
Komentarze
gratulacje dla autorki artykułu i podziękowania za chwile wzruszenia, bo aż łezka w oku się zakręciła, czytając...tak barwnie i treściwie oddany nastrój kaziukowy i spotkań z kresowianami...
Tak potrafi tylko Pani Krystyna Adamowicz
Piękna również galeria zdjęć
Dziękuję
Serdecznie pozdrawiam Wilię, Panią redaktor, zespół redakcyjny "Roty" i wszystkich Wilniuków na Warmii i Mazurach...
Kresowianka
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.