„Przecież wielu rodaków wyjechało z Litwy, a jako że lubią mocne trunki, więc potrzebują też tradycyjnej zakąski, którą właśnie produkuję” – żartował rolnik Algimantas Vaupszas z rejonu kielmskiego, od 1998 r. zajmujący się uprawą warzyw oraz ich przetwórstwem. Świeże warzywa, wszelkiego rodzaju kiszonki (kiszona kapusta, zielone pomidory, ogórki i szczaw) oraz inne przetwory, takie jak chrzan, gotowane buraczki rolnik realizuje nie tylko w kraju, ale również zagranicą: w Rosji, Hiszpanii, Szwajcarii, Niemczech, Anglii. „Tam, gdzie mieszkają nasi rodacy, nie może zabraknąć naszej produkcji” – stwierdził. Kiszona kapusta w szklanych słoikach wędruje nawet do USA i Kanady.
Rozsada z Polski
Podczas wizyty w gospodarstwie Vaupszasa robotnicy wyładowywali z tirów rozsadę kapusty dostarczonej z Polski. W tym tygodniu wczesna odmiana kapusty ma już być wysadzona na polu. Ogółem hoduje ok. 16 odmian tych warzyw. Pan Algimantas kupuje polską rozsadę już od wielu lat, gdyż, jak zaznaczył, pod względem jakości nie ustepuje niemieckiej, którą nabywał wcześniej, i jest o 3 centy tańsza. „Każdego roku nabywam milion sztuk rozsady kapusty, więc różnica w cenie się odczuwa” – mówił rozmówca. Zapytany, dlaczego sam nie hoduje rozsady, odparł, że każdy powinien zajmować się swoją robotą, ponadto koszta wyhodowania sadzonek bądź ich nabycia są podobne. Jednak czasami, gdy spóźni się ze złożeniem zamówień, a należy to uczynić już przed Nowym rokiem, to sadzonki hoduje we własnym gospodarstwie. „Sami hodujemy również takie odmiany, które nie są zarejestrowane w Unii Europejskiej” – dodał.
W tym roku pan Algimantas posadził również przywiezione z Polski ziemniaki. „Litewskich już nie sadzimy, gdyż krajowe nasiona ziemniaków są bardzo niedobre. Czepiają się ich wszelkie grzyby i choroby. Aby mieć dobry plon i wstrzymać rozwój chorób, należy sporo wkładać. Zaufanie do naszych ziemnaików z biegiem lat bardzo zmalało” – mówił Vapszas, którego gospodarstwo warzywne jest jedno z największych w kraju. Na 700 hektarach ziemi hoduje, oprócz kapusty i ziemniaków, marchew, buraki, ogórki, cukinie, koper, pietruszkę, sałatę, dynie, czarną rzodkiewkę, chrzan, a także zboże i kukurydzę.
Kiszenie zgodnie z tradycją
Przetwórstwo warzyw, obok ich hodowli, jest jedną z podstawowych działalności rolnika z rejonu kielmskiego. Szczególne miejsce zajmuje kiszenie kapusty, które się odbywa na okrągło przez cały rok. W ciągu miesiąca powstaje 58 tys. kg przetworzonej kapusty. „Kisimy ją nie przy użyciu najnowszych technologii, a sposobem tradycyjnym, jak to czyniły nasze babcie. Oczywiście, charakterystyczny zapach kiszonej kapusty jest obecny, chociaż dla wielu może się nie podobać” – mówił rozmówca, pokazując na plastikowe beczki z kapustą, przyciśnięte z góry, tradycyjnie, kamieniami. Drewnianych beczek rolnik nie używa, gdyż, jak zaznaczył, są niedługotrwałe i co dwa lata należałoby je wymieniać, co jest zbyt kosztowne. Ponadto nie uważa, że kapuście z plastikowych beczek ubywa na jakości.
Okres kiszenia zależy od pory roku - zimą trwa dłużej, a latem krócej. Średnio 4 – 5 dni. Do opakowań, foliowych, czy szklanych – to zależy od zamówień – kapusta jest wkładana ręcznie. I jak zapewnił pan Algimantas, bez dodawania konserwantów.
Na pytanie, które produkty są najpopularniejsze, w gospodarstwie Vaupszasa odpowiedziano, że bywa różnie. Gdy się ochładza, ludzie więcej kupują kiszonej kapusty, a gdy się ociepla – gotowanych buraków. Te ostatnie cieszyły się niedawno wielkim popytem. Do sklepów Iki dostarczano100 t buraków miesięcznie.
Przeciwko kooperacji
Gospodarstwo warzywne, w odróżnieniu od zbożowego, potrzebuje wiele rąk do pracy. Vaupszas zatrudnia 91 osób. Jak podkreślił, największy problem stwarzali mu robotnicy skierowani przez giełdę pracy. Byli niezbyt chętni do roboty, dlatego rolnik woli więcej nie zatrudniać takich ludzi. Ubolewa też, że specjaliści z inspekcji pracy traktują rolników jak przestępców, nieustannie ich kontrolując i robiąc niespodziewane „najazdy” spodziewając się złapania nielegalnych pracowników. A o tym, że rolnik nie posiada niemal żadnych gwarancji społecznych, rozmówca nie chciał nawet wspominać.
Sceptycznie jest też nastawiony do działalności spółdzielni warzyw. Jak się przyznał, ma przykre doświadczenie z udziału w spółdzielni „Darżoviu centras”, która towar rolników sprzedawała centrom handlowym jak najtaniej, nie mając rynku zbytu. „Ponieważ moje gospodarstwo jest duże, więc nie potrzebuję kooperowania się” – oznajmił Vaupszas.
Rolnictwo – to loteria
By zmodernizować swoje gospodarstwo pan Algimantas zrealizował 3 projekty korzystając z pomocy unijnej (z nich dwa projekty w ramach programu Rozwoju Obszarów Wiejskich 2007-2013). Nabył nowoczesny sprzęt – od kombajnu do rozmaitych urządzeń przetwórstwa warzyw.
Prognozując tegoroczny urodzaj, rozmówca obawia się, że zbyt późna wiosna może mieć na niego niekorzystny wpływ. Dodał, że ubiegłorocznej wiosny też powodziło się nie najlepiej z powodu nadmiaru produkcji, gdyż Rosjanie nie kupowali litewskich warzyw i pan Algimantas 1 tys. tonę produkcji musiał wyrzucić na pola jako nawóz. „A w tym roku Rosjanie wiele kupili, również Serbowie i wszyscy pozostali. Ale zawczasu przewidzieć, kto będzie kupował, a kto nie, trudno zgadnąć. Rolnictwo – to loteria” – powiedział Vaupszas.
Iwona Klimaszewska
www.L24.lt
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.