Skąd pomysł, by o imieninach Marszałka mówić dwa miesiące przed ową znamienną datą, zamiast poczekać do marca? A to za sprawą Olsztyńskiego Oddziału Związku Piłsudczyków RP, który zaprosił młodzież z Gimnazjum im. ks. Józefa Obrembskiego w Mejszagole na „Śniadanie z Marszałkiem" i uchylił rąbka tajemnicy z prywatnego życia komendanta.
Uczcie się historii
Komu wyobraźnia na to pozwoliła, mógł przenieść się ze szkolnej stołówki do dworka w Sulejówku, zwłaszcza, że w powietrzu unosił się zapach świeżego ciasta, upieczonego przez Piekarnię Tyrolską. Czego tam nie było! Makowce, serniki, bułeczki z czekoladą i chleb niemal taki, jaki bywał na stole Piłsudskich – do pełni smaku brakowało mu bowiem kardamonu, tę przyprawę Marszałek dodawał do każdej potrawy. Jak więc przystało na śniadanie w tak zacnym gronie, atmosfera zupełnie wykroczyła poza szkolne schematy. Popłynęły opowieści o roli Marszałka Piłsudskiego w historii Polski. Piłsudczycy w rekonstrukcyjnych strojach legionistów z czasów I wojny światowej, w formie luźnej pogadanki przybliżali zawiłe losy polskiego narodu. Olsztyński aktor, a jednocześnie honorowy prezes Warmińsko-Mazurskich Piłsudczyków – mjr Stanisław Brodacki, w niezwykle przejmujący sposób opowiedział o twórcy Niepodległej Polski, wplatając wątki z własnego życia. Jako kombatant, żołnierz AK, więzień polityczny pisał historię kraju własną krwią i to, że może dziś stawać przed młodzieżą i o tym mówić, nazywa cudem.
– Miałem szczęście osobiście widzieć Marszałka, a dzisiaj spotkałem się z Wami, dla mnie to prawdziwy cud. Bo wsiadłem kiedyś, jak i Piłsudski, do pociągu, który się nazywał socjalizm, a wysiadłem na przystanku niepodległość, by móc dzisiaj opowiadać o prawdziwym bohaterze naszych czasów – mówił do młodych ludzi prawie osiemdziesięcioletni major, apelując jednocześnie, by nigdy nie zapomnieli o imieniu, co z tęsknoty za Polską wyrosło...
Pomagajcie bliźnim
Prezes oddziału Związku Piłsudczyków RP, Waldemar Ziarek, to filantrop znany na Wileńszczyźnie od prawie dziesięciu lat. Nie szczędzi sił i czasu, by organizować ludzi i konkretną pomoc, głównie do szkół w rejonie solecznickim, w Niemenczynie, czy teraz – w Mejszagole. Skierował go tutaj Algimant Baniewicz, dyrektor Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny, który dzięki przyjacielskim kontaktom z Piłsudczykami, wciąż poszerza geograficzne granice ich serc o nowe miejsca na mapie Wileńszczyzny.
I tym razem, pod patronatem wojewody warmińsko-mazurskiego, Artura Chojeckiego, a także z pomocą wójtów gmin: Lidzbark Warmiński, Kiwit i Dąbrówna oraz ze wsparciem Piotra Głodowskego z firmy Budo-Kop z Lidzbarka Warmińskiego, Wydawnictwa Czarna Owca, które ufundowało nowe książki popularno-naukowe, przygodowe i psychologiczne, i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Waldemar Ziarek przywiózł nie tylko solidną dawkę wiedzy historycznej, ale i prezentów. Jak zaznaczyła Brygida Małeć, dyrektor Zespołu Szkół w Rogóżu, która pierwszy raz miała okazję być na Wileńszczyźnie, dostarczone do szkoły urządzenia wielofunkcyjne, laptop, słuchawki, przybory szkolne, materiały edukacyjne oraz literatura współczesna stanowić będą ogromne wsparcie w codziennej pracy dydaktycznej polskiej szkoły.
– Jestem szczęśliwa, że mogłam tu przyjechać, chwyta mnie za serce wasza ogromna szczerość i otwartość. Jestem z was dumna, bo wy jesteście dumni z Polski. Kultywujecie tradycję, zgłębiacie historię – dziękuję wam bardzo za to, że chcecie być Polakami – mówiła wzruszona przekazując również pozdrowienia od wójta Fabiana Andrukajtisa, którego korzenie – jak się okazało – wyrastają z Mejszagoły. „Dzięki Waszej chęci i sile do dalszej pracy w rozwój społeczności polskiej zachowana zostanie nasza narodowa tożsamość" – napisał w liście skierowanym do dyrektor gimnazjum. Alfreda Jankowska dziękowała za nieocenioną obecność. Przypomniała, że szkoła przed wojną nosiła imię Marszałka Józefa Piłsudskiego, więc po części czuje się spadkobiercą jego ideałów, które nowe pokolenia uzupełniają o wartości obecnego patrona – ks. Józefa Obrembskiego.
Nie zapominajcie
Kontakty z Macierzą przynoszą obopólne korzyści. Z jednej strony dzięki materialnemu i finansowemu wsparciu podnosi się poziom bytowy szkoły, co wpływa na jej atrakcyjność i konkurencyjność wobec szkół litewskich – wyremontowanych i często świetnie wyposażonych. Ale równie ważna jest ta duchowa pomoc dająca poczucie przynależności narodowej i wytrwałości w codziennych zmaganiach z rozpędzoną falą różnych przekonań. A z drugiej strony, poznaje się wspaniałych ludzi – to ofiarodawcy, którzy z prawdziwym altruizmem wnoszą swoje cegiełki w budowanie naszego lepszego świata. W zamian otrzymują solidną porcję patriotyzmu i autentycznej radości. Z takich spotkań wracamy do domów ubogaceni, wzmocnieni i silni wiarą, że to, co robimy, ma sens.
Monika Urbanowicz
"Rota"