W 2008 roku z Litwy wyjechało 26761 obywateli, wróciło zaledwie 6300, w 2009 roku emigrowało 40044, wróciło 4800, w 2010 roku wyjechało 83157, wróciło 4100, w 2011 roku wyjechało 53863, wróciło 14000, w ubiegłym roku emigrowało 42 954 obywateli, wróciło zaś 17 300. Kiedy liczby emigrantów i wracających do Ojczyzny zamienią się miejscami? Czy w ogóle to się wydarzy? „Na Litwie już nie ma tych trzech milionów", – powiedział filozof Krescencijus Stoškus. „Obecnie te rzeczy stają niezmiernie istotne. Kwestia ta staje się bardziej fundamentalna niż wyłącznie kwestia emigracji. To jest problem sytuacji demograficznej. Już od wielu lat publikowane prognozy głoszą, że w 2030 roku, a może w 2050 roku liczba mieszkańców Litwy wyniesie około 2,5 mln. Ale już teraz emigrowało 700 tys. obywateli".
K. Stoškus przypomniał, że w czasie II wojny światowej Litwa straciła około 850 tys. mieszkańców, podobnie jak i obecnie - w latach niepodległości. Jak zauważył filozof, fakty wskazują na to, że wróciliśmy do okresu przedwojennego, że z tą naszą Litwą coś jest nie tak i nie są to wyłącznie sprawy emigracyjne. Zdaniem Stoškusa, warunki życia na Litwie są nie do zniesienia.
„To nie są sentymenty, to jest fakt, że ludzie nie potrafią przetrwać, a gdy masy na Litwie nie potrafią przetrwać, to świadczy, że coś fałszywego jest w polityce", – powiedział Stoškus.
Powyższe słowa filozofa padły podczas dyskusji przy okrągłym stole „Narodowego Ruchu Oporu Žalgirisu", w której udział wzięli również sygnatariuszka i pisarka Vidmantė Jasukaitytė, posłowie na Sejm Povilas Gylys i Loreta Graužinienė oraz działacz społeczny Gediminas Jakavonis.
l24.lt
Komentarze
Po co więc tu się męczyć, gdy można żyć normalnie i godziwie? Nawet tęsknota za rodziną i krajem nie jest tak dotkliwa, bo przecież mamy sobodę podróżowania i tanie bilety.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.