W słynnej hali, w której w piątek zgromadziło się około 25 tysięcy osób, papież powiedział, że życie w wielkim mieście nie jest łatwe, gdyż ich wielokulturowość stanowi trudne wyzwanie.
"Lecz przecież wielkie miasta przypominają o ukrytych skarbach obecnych w naszym świecie, różnorodności kultur, tradycji i doświadczeń historycznych" - podkreślił Franciszek, sam pochodzący z wielkiej metropolii, Buenos Aires. Mówił o wielości języków, strojów i kuchni.
Ale, jak zauważył, w wielkich miastach są też ci, którzy "wydają się do nich nie należeć" lub są obywatelami drugiej kategorii. To cudzoziemcy, dzieci, które nie chodzą do szkoły, ludzie pozbawieni opieki medycznej, bezdomni, osoby starsze, o których nikt nie pamięta - wymieniał.
"Ci ludzie - przypomniał - stoją na rogach wielkich alej, na naszych ulicach, w ogłuszającej anonimowości. Stają się częścią pejzażu miejskiego, który coraz bardziej traktowany jest jako coś oczywistego w naszych oczach i zwłaszcza w naszych sercach".
Papież mówił, że wiara napełnia nadzieją, a ta uwalnia od sił popychających ku izolacji i braku troski o innych. Wiara, dodał, wyzwala z pustki i egoizmu, z zaciekłej rywalizacji, otwiera ścieżkę pokoju.
"Ten pokój rodzi się z zaakceptowania innych, napełnia nasze serca, kiedy patrzymy na tych, którzy są w potrzebie, jak na naszych braci i siostry" - powiedział.
W drodze na mszę papież przejechał przez Central Park, gdzie pozdrowiło go około 80 tysięcy osób.
Wcześniej Franciszek odwiedził katolicką szkołę w nowojorskiej dzielnicy Harlem, gdzie spotkał się z rodzinami imigrantów. Jest to jedna ze szkół dla gorzej sytuowanych rodzin, finansowana przez fundację we współpracy z miejscową archidiecezją.
"Macie prawo marzyć" - mówił dzieciom i prosił: "Zarażajcie innych swoją radością". Te zaś uczyły go, jak korzysta się z elektronicznej tablicy. (PAP)