Niedzielną liturgię celebrował proboszcz parafii niemenczyńskiej ks. Arūnas Kesilis, zaś zgromadzeni wierni dziękowali Stwórcy za kapłanów, którzy tutaj posługiwali, za właścicieli domu, za tych, których zaangażowanie i inicjatywa sprawiły, że Skirlany mają własna świątynię.
Pierwszą Mszę św. w Skirlanach odprawił ówczesny proboszcz ks. Tadeusz Matulaniec 10 października 1999 roku, natomiast po niespełna roku ks. bp Juozas Tunaitis poświęcił pomieszczenie i zezwolił na celebrowanie w nim Eucharystii.
Dom, w którym są odprawiane niedzielne Msze św. dla mieszkańców wsi, należy do Janiny Ingielewicz. To ona i jej śp. mąż Stanisław zdecydowali się ofiarować należący niegdyś do rodziców Stanisława domek na cele modlitewne. A zaczęło się wszystko od... żartu.
Pani Janina tak oto wspomina dzieje sprzed 15 lat: „Były nasz ksiądz proboszcz Tadeusz Matulaniec raz zapytał, dlaczego tak mało ludzi w kościele w Sużanach. Powiedzieliśmy mu, że odkąd nie ma autobusu ze Skirlan do Sużan, to tamtejsi parafianie nie mogą dotrzeć do parafialnego kościoła w niedzielę na Mszę św. Ksiądz wtedy spytał: „A daleko te Skirlany?". Mówimy mu, że 8 km. Wtedy kapłan zażartował: „Skoro wy nie możecie do mnie przyjść na Mszę św., to sam do was przyjadę". Wzięliśmy jego słowa na poważnie i postanowiliśmy, że znajdziemy u siebie miejsce, gdzie kapłan mógłby odprawiać Mszę św. Pomysł znalezienia pomieszczenia do odprawiania Eucharystii w naszej wsi należy do śp. Łucji Ingielewicz z oddalonych o 2 km Kragżli. To właśnie z nią zaczęłam rozmowy z księdzem, który nam przytaknął i zgodził się, aby na terenie parafii sużańskiej była taka dojazdowa kapliczka".
Ta oddolna inicjatywa mieszkańców Skirlan i okolicznych wsi padła na podatny grunt. I chociaż nie od razu wszystko układało się po myśli mieszkańców, jednak nie zrezygnowali ze swego zamysłu. Początkowo liczyli na to, że uda się wykorzystać budynek byłej stołówki, który był już sprywatyzowany i stał bezużyteczny. Niestety, nie udało się, a budowa nowej kaplicy nie wchodziła w rachubę. Wtedy mąż pani Janiny, Stanisław, podjął męską decyzję – można wykorzystać dom rodziców. W taki właśnie sposób zwykły wiejski domek od 15 lat spełnia rolę kaplicy dla tych kilkunastu, czasem kilkudziesięciu wiernych. Ironią losu, budynek byłej stołówki do dzisiaj stoi niewykorzystany.
Msza św. – niczym uczta weselna
„W większości na wsi zostali teraz ludzie starsi. Młodzież wyjechała za pracą do miasta. Owszem, jeśli przyjeżdżają do rodziców na sobotę i niedzielę, to zawożą ich w niedzielę do kościoła w Sużanach. Ale nie wszyscy mają taki komfort. Tym bardziej, że młode pokolenie jest zapracowane i nie zawsze dotrze do starszych rodziców akurat w niedzielę" – tłumaczy Honorata Gvazdaitienė ze Skirlan, emerytowana nauczycielka szkoły w Tarakańcach.
Dzisiaj zgromadzenie wiernych skirlańskiej kapliczki – to przede wszystkim emeryci. Młodsi mieszkańcy wsi mają samochody i są niezależni, mogą być na Mszy w parafialnym kościele albo w Wilnie. Odkąd Sużany zostały parafią dojazdową (nabożeństwa odprawiają tutaj kapłani z Niemenczyna), niedzielna Msza św. odbywa się w sobotę wieczorem. Ale mieszkańcy wsi i temu są radzi, bowiem, jak twierdzą, gdyby nie ta możliwość, to niektóre osoby zostałyby bez niedzielnej Eucharystii.
Dlatego bardzo wymownie brzmiało Słowo Boże tej niedzielnej – jubileuszowej liturgii, porównujące Królestwo Boże do weselnej uczty, na którą zaprasza Ojciec Niebieski.
„Wszyscy jesteśmy zaproszeni do uczestnictwa w Królestwie Bożym poprzez chrzest. Natomiast ucztą weselną, o której mówi Jezus w przypowieści, jest Msza św." – tłumaczył ksiądz proboszcz, dziękując wiernym za ich zaangażowanie na rzecz swej małej świątyni.
Tabernakulum w posagu
W tej kapliczce mieszkańcy Skirlan spotykają się na nabożeństwach majowych, czerwcowych, różańcowych, organizują drogę krzyżową w Wielkim Poście. Mają też procesję na uroczystość Bożego Ciała, a ołtarzyków nie powstydziłyby się nawet duże parafie stolicy.
„Początki nie były łatwe. Wszyscy staraliśmy się urządzić jak najładniej naszą kapliczkę. Pamiętam, że jakoś w tym czasie w kościele pw. św. Michała Archanioła w Niemenczynie dokonano remontu. Ponieważ pochodzę z parafii niemenczyńskiej, poszłam do księdza (był tam wówczas ks. Eigantas Rudokas) i poprosiłam, aby oddał mi do kaplicy tabernakulum. Żartowałam, że to mój posag z niemenczyńskiej parafii. Stąd tabernakulum mamy z Niemenczyna" – opowiedziała pani Janina.
Mocni w wierze
Dzisiaj o porządek i wystrój kaplicy troszczy się Regina Ingielewicz. To jej wierni zawdzięczają piękną organizację liturgii, świeże kwiaty w kaplicy. Pani Regina skromnie porównuje swoje życie do listka, którym porusza wiatr. „Daję się prowadzić Duchowi Świętemu i czuję wielką satysfakcję z tej pracy na rzecz naszego kościółka, chociaż nigdy nie myślałam, że w życiu spotka mnie taka przygoda i będę odpowiedzialna za przygotowanie liturgii czy też wystrój kaplicy" – opowiada pani Regina, która na nabożeństwa przyprowadza swoje wnuki, gdy czasem goszczą u babci.
Podkreśla też zasługi całej wspólnoty wiernych ze Skirlan w utrzymaniu kaplicy i modlitewnym zaangażowaniu. Szczególne słowa wdzięczności były skierowane do starszego pokolenia, które zainicjowało tutaj nabożeństwa. Zorganizowanie kaplicy – to owoc niezłomności wielu pokoleń mieszkańców wsi, którzy przekazali i ustrzegli wiarę katolicką, w czasach sowieckich nie bali się jej krzewić wśród dzieci i młodzieży.
Zgrana, braterska wspólnota
Od 15 lat w kaplicy śpiew liturgiczny organizuje Stanisława Ingielewicz, była chórzystka parafii sużańskiej. Śpiewu nauczyła się od byłego proboszcza śp. ks. Antoniego Dziekana. „Nasz ksiądz miał wykształcenie muzyczne, dlatego zorganizował porządny chór. Nauczył nas śpiewu z nut, pamiętam, że korzystaliśmy ze śpiewników Siedleckiego. Dzisiaj zdobytą u ks. Dziekana wiedzę wykorzystuję w naszej kapliczce" – opowiada chórzystka Stanisława, podkreślając, że jest wdzięczna Bogu za swoją liczną rodzinę – synów, wnuków i prawnuków.
Aleksandra Tomaszewska cieszyła się, że we wsi jest kaplica i to po sąsiedzku z jej domem. „Teraz to ledwo chodzę o kijaszku, nie zawsze dotrę na różaniec, ale niedzielnej Mszy św. to nie opuszczam" – mówiła pani Tomaszewska. Natomiast Jadwiga Romanowska, mieszkajaca w sąsiednich Abijuciach, tłumaczyła, że zawsze znajduje się ktoś, kto ją dowiezie do skirlańskiej kapliczki na Mszę św.
Mieszkańcy Skirlan szczycą się, że z ich grona zrodziły się powołania do szczególnej służby Bożej. Jest to rodzinna wieś ks. Tadeusza Aleksandrowicza, proboszcza parafii jaszuńskiej i s. Rity Gvazdaitytė ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów.
Na zakończenie nabożeństwa pani Regina przygotowała podziękowania księdzu proboszczowi za jego chęć dalszej współpracy ze Skirlanami oraz pani Janinie za udostępnienie domu. Rozdała wszystkim przygotowane na tę okazję pamiątkowe zdjęcia. Po nabożeństwie wierni, zanim rozeszli się do domu, dziękowali sobie nawzajem za tę braterską wspólnotę.
Teresa Worobiej
http://l24.lt/pl/religia/item/41861-maly-dom-wielkiego-kosciola-15-lecie-kaplicy-w-skirlanach#sigProGalleriab6edda979f
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.