Jakimi drogami przed laty los przyprowadził młodego absolwenta Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego w Solecznikach do seminarium katolickiego aż do dalekiego Kazachstanu?
Chciałbym zacząć od tego, że chyba od wczesnego dzieciństwa czułem pragnienie, aby dla Jezusa zrobić coś wielkiego. Nie mogłem tylko wyobrazić sobie, że stanie się to w taki sposób. Kiedyś w drodze do Warszawy rozgadałem się z jednym z misjonarzy. Połączyły nas tematy chrześcijańskie. Nowy znajomy zaprosił mnie do Kazachstanu. Po kilku tygodniach namysłu postanowiłem przyjąć to zaproszenie i pojechać na misję w Kazachstanie w roli wolontariusza. Zrobiłem kazachską wizę i wyleciałem do Karagandy. Przez rok wykonywałem różną pracę jako wolontariusz. Nie potrafię zliczyć, ile worków z cementem przeniosłem na budowie. Po roku pracy jako wolontariusz, dokładnie w 2009 roku, wstąpiłem do seminarium duchownego w Karagandzie.
Pamięta Ksiądz swoje pierwsze wrażenia po przybyciu do Kazachstanu?
Byłem na tyle zaciekawiony tym, dokąd mnie Pan Bóg prowadzi, że nie zwracałem uwagi na to, jakie są kulturowe różnice. Kościół katolicki w Kazachstanie cechuje mała liczba parafian, co z kolei daje wielkie poczucie ciepła. Wspólnota kościelna jest tu bardzo kameralna. W małej wspólnocie chrześcijańskiej każdy jeden drugiego zna. Przez lata Kościół w Kazachstanie był kojarzony z Niemcami czy Polakami, co w perspektywie czasu dało nie najlepsze owoce. Teraz odradzamy się na nowo, prezentujemy siebie jako Kościół dla wszystkich, by nie był kojarzony wyłącznie z jedną bądź kilkoma narodowościami. Jesteśmy Kościołem otwartym. Nasze wspólnoty są małe, ale mocne duchowo.
Co, zdaniem Księdza, pozwoliło ludziom w ciągu dziesięcioleci władzy radzieckiej zachować swoją tożsamość religijną?
Myślę, że przede wszystkim pomogło to, że byli ludźmi uformowanymi w chrześcijaństwie. Byli dobrze katechizowani, w kręgu rodzinnym czytali Pismo Święte. Przez lata stanowili prawdziwie Kościół domowy, który był ogniskiem wiary. Oczywiście, ludzie starali się trzymać jeden drugiego, wielu bowiem z nich pochodziło z rodzin zesłańców.
Jak liczna jest Księdza parafia i jak w ogólnych zarysach wygląda sytuacja Kościoła katolickiego w Kazachstanie?
Jak już wspomniałem, jesteśmy małą, lecz zgraną wspólnotą. Mówiąc o historii chrześcijaństwa w Kazachstanie, trzeba zaznaczyć, że sięga już wczesnych wieków. Sytuacja uległa zmianie po powstaniu i rozprzestrzenieniu się w VII wieku islamu. W stepach kazachskich mieszkały narody koczownicze, które nie miały stałych struktur państwowych i konkretnie wytyczonych granic. Właśnie dlatego w XIX wieku dobrowolnie weszły one w skład Imperium Rosyjskiego. Carat zaprosił na te tereny, jako jednych z pierwszych, przesiedleńców niemieckich, którzy tutaj otrzymali nadziały ziemi, budowali własne wioski i kościoły. Tak powstawały pierwsze parafie. Drugim etapem odrodzenia Kościoła stały się represje stalinowskie, które do łagrów w okolicach Karagandy sprowadziły setki tysięcy nowych katolików. Być może zabrzmi to ironicznie, ale Józef Stalin, były uczeń seminarium prawosławnego, swoimi nieludzkimi represjami przyczynił się do budowy Kościoła w Kazachstanie. Swój udział w zwiększeniu liczby wiernych miał też program „Celina”, kiedy to władza radziecka postanowiła opanować ziemię kazachską do celów rolniczych. To był trzeci etap. Obecnie struktura Kościoła katolickiego w Kazachstanie składa się z 3 diecezji, dwóch administratur, z których jedna jest greko-katolicka.
Czy Wigilia w Kazachstanie wygląda tak samo jak w rodzimych Solecznikach?
W Kazachstanie ksiądz musi dostosowywać się do konkretnej osoby. Jak się idzie do polskiej rodziny to bez przełamania się opłatkiem na pewno się nie odbędzie, natomiast w rodzinach niemieckich takiej tradycji już nie ma. W Kazachstanie w Wigilię jest zawsze dużo śniegu i brak choinek z lasu. Tu ich po prostu nie ma, bo nie ma i lasów. Korzystamy ze sztucznych choinek. U należących do różnych narodów wiernych różnią się także tradycje wigilijne, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejszą jest atmosfera duchowa. Co się tyczy Wigilii w Solecznikach, to, oczywiście, rodziny nikt nie zamieni, chociaż od czasu wyjazdu do Kazachstanu jeszcze ani razu nie zasiadłem przy rodzinnym stole. W tym roku też mnie przy nim nie będzie.
Jakie dania z kuchni kazachskiej mogą pojawiać się na wigilijnym stole?
Oj, z tym to jest problem. Chyba, że tylko kumys i to zgodnie z dawną tradycją, jako produkt mleczny nie może być wykorzystany do przygotowania potraw wigilijnych. Kuchnia kazachska jest bardzo mięsna, toteż z daniami na pierwszy i drugi dzień Bożego Narodzenia już problemu nie ma. Jest takie popularne danie kazachskie beszbarmak – baranina lub konina z cebulką, podawana na szerokich plastrach makaronu. To potrawa tradycyjnie jadana rękami, bez użycia sztućców, dlatego zyskała stosowny przydomek: „pięć palców”.
Na Litwie od kilkunastu laty modne są spotkania opłatkowe w urzędach i organizacjach.Czy w Księdza parafii organizowane są takie spotkania?
W naszym przypadku to nie ma racji bytu. Jeszcze raz się powtórzę – jesteśmy małą wspólnotą. Nasze życie chrześcijańskie nie kończy się na Mszy świętej. Po nabożeństwie często wspólnie spędzamy czas przy kawie czy herbacie w kawiarence, przy naszym domu parafialnym.
Na czym skupia się w swej działalności Caritas w Kazachstanie?
Od kilku lat posługuję w naszym diecezjalnym Caritasie. Chciałbym zwrócić uwagę, że Caritas, w tłumaczeniu z łaciny znaczy miłosierna miłość. Często zapominamy, że bycie chrześcijaninem nie kończy się na udziale w liturgii, głoszeniu Ewangelii, ale znaczy też niesienie miłości chrześcijańskiej. Zbyt często jesteśmy obojętni i nie zauważamy bólu i potrzeby innych, dlatego podstawowym zadaniem Caritasu jest formowanie ludzi do miłości chrześcijańskiej. W naszym Caritasie aktywnie współpracujemy z innymi parafiami. Stworzyliśmy centrum młodzieżowe „Kotwica” dla dzieci niepełnosprawnych i ich rodziców. Jest bardzo rozwinięty wolontariat, którego uczestnicy pomagają, przeznaczają swój czasu i dzielą się umiejętnościami z innymi ludźmi. Mamy także Dom Samotnej Matki, gdzie udzielamy pomocy kobietom w trudnych chwilach ich życia. Ostatnio założyłem firmę „Labor”, której celem jest uczenie młodzieży w kwestii prawidłowego podejścia do pracy.
O czym ksiądz Jerzy chciałby przypomnieć Czytelnikom „Tygodnika Wileńszczyzny” w przededniu świąt Bożego Narodzenia?
O tym, że symbole tego Święta nie muszą służyć tylko po to, by nam było dobrze. Zakupy, prezenty, dekoracje w domu są wspaniałe i pomagają nam w ciepłej i przyjemnej atmosferze przeżyć Święta. Ale musimy pamiętać, że to wszystko ma nam mówić o głównym bohaterze Świąt – Jezusie!!! On chce narodzić się nie tylko w konkretnym czasie lub miejscu, ale przede wszystkim w sercu każdego człowieka. Sensem życia każdego z nas jest przyjęcie Go z otwartym sercem i dzielenie się tą radością z tymi, których spotykamy w naszej codzienności.
Bardzo prosiłbym o wsparcie naszej misyjnej działalności modlitwą. Musimy wytrwale i szczerze się modlić, aby Jezusa poznali wszystkie narody i ludzie. Jako chrześcijanie dzielimy się najlepszym. Również bardzo serdecznie proszę wesprzeć nas ofiarami. Za każdą okazaną pomoc serdecznie dziękujemy.
Konto w banku „Swedbank”
JURIJ LIUBIANEC
LT957300010072570060
Rozmawiał
Andrzej Kołosowski
Tygodnik Wileńszczyzny