Uczestnicy – to studenci (dwie Agnieszki, Aleksandra, Ania, Liwia, Marta, Martyna, Urszula, dwie Zuzanny, Karol, Łukasz, Piotr, Wojciech) różnych warszawskich uczelni: Uniwersytetu Warszawskiego, Uniwersytetu Medycznego, Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Akademii Wychowania Fizycznego, Politechniki. Wszystkich ich łączy jedna pasja – zamiłowanie do tego, co jest dominikańskie, należą do DA Freta (Duszpasterstwo Akademickie), nad którym duchową opiekę sprawuje – jak to określili studenci – młody duchem o. Maciej Chanaka.
„Nie każdy człowiek jest studentem, ale na pewno każdy student jest człowiekiem. Jak dla Kościoła człowiek jest drogą, tak dla naszego Duszpasterstwa Akademickiego – student” – takie motto przyświeca młodym gromadzącym się u dominikanów przy ul. Freta na warszawskiej Starówce i chyba dlatego też z całych sił polubili drogi pielgrzymkowe. Idą z Tym, który jest Drogą, Prawdą i Życiem, niosąc Dobrą Nowinę i polecając w modlitwie siebie, swoje rodziny i bliskie osoby.
W rozmowie z „Tygodnikiem” dominikanin podkreślił, że pomysł pójścia do Ostrej Bramy zrodził się w duszpasterstwie, kiedy w ubiegłym roku pielgrzymowali najstarszym szlakiem w Europie – Drogą św. Jakuba do Santiago.
– Wtedy też było nas 15 i się zastanawialiśmy, gdzie moglibyśmy pójść jeszcze. Pomyśleliśmy wówczas o Wilnie i o Medjugorie. Ostatecznie padło na Ostrą Bramę i to było bardzo opatrznościowe. Bowiem w dobie pandemii, gdy granice są zamknięte, nie mamy zbyt dużego wyboru co do pielgrzymowania [młodzież szła w czasie, kiedy jeszcze warunki kwarantanny na Litwie nie były tak zaostrzone – przyp. red.] – zauważył o. Maciej i dodał, że pielgrzymowanie to wyjątkowa forma modlitwy – dobry sposób na spotkanie z Panem Bogiem i jest metaforą życia.
Młodzi zwrócili uwagę, że podczas swojej podróży zetknęli się z wielką życzliwością mieszkańców mijanych miejscowości. Ich trasa wiodła m.in. przez miejscowości, gdzie przed wiekami swoje klasztory mieli ojcowie dominikanie: Sejny, Merecz, Liszkowo. Swoją podróż szlakiem dawnych klasztorów Zakonu Kaznodziejskiego określili mianem „dominikańskich dziadów”.
– Oczywiście, nie pominęliśmy dwóch dominikańskich świątyń w Wilnie: Ducha Świętego i śś. Jakuba i Filipa – opowiadała Marta Chmielewska, która wspólnie z koleżanką Liwią Rogalewicz czuwała nad organizacją pielgrzymki. Dziewczęta podkreśliły, że ich grupa choć nieduża, ale bardzo zgrana i jedni drugich wzajemnie wspierali. Np. Anna Bielecka, studentka AWF nie omieszkała dzielić się doświadczeniem wiedzy i robiła kolegom masaże na stopy i obolałe nogi. Ci z „medyka” doradzali, jak zachować siły na cały dzień. Należy przyznać, że choć niektórzy uczestniczy wcześniej pielgrzymowali z tradycyjnymi pielgrzymkami, jednak teraz mieli trudniejsze wyzwanie – cały bagaż musieli dźwigać na swoich barkach.
– To już kilkunasta moja pielgrzymka. Zastanawiałem się, czy iść z grupą czarno-białą z duszpasterstwem do Częstochowy, czy tak kameralnie do Wilna. Kiedy się zorientowałem, że nasza grupa na Jasną Górę nie wyruszy, więc to było naturalne, że pójdę do Ostrej Bramy. A że jesteśmy młodzi, ojciec Maciej zaś młody duchem, więc wcale nie było ciężko, poradziliśmy sobie. Poza tym trasa była dobrze dostosowana, codziennie do pokonania mieliśmy około 30 kilometrów – powiedział Łukasz, student Politechniki.
Ktoś inny podkreślił, że zadecydował o wyruszeniu na litewsko-dominikański szlak kiedy były omawiane plany na wakacje i tu się zapowiadało coś ekstra szalonego. Dlatego była szybka decyzja „idę, wszak się święci fajna przygoda”.
Niemniej jednak codzienność pielgrzyma była wypełniona przede wszystkim modlitwą: codzienna Eucharystia i rozważanie Słowa Bożego, które Kościół przygotował na poszczególne dni. Kapłan przygotowywał kazanie i rozważanie, które młodzi nieśli w sercu cały dzień. Był czas na różaniec i różne osobiste spostrzeżenia: wszak Pan Bóg przemawia przez kwiaty, zwierzęta, piękno krajobrazu, a też przez psy i pasikoniki.
– W różańcu wypowiadaliśmy wszystkie intencje, które nosimy w sercu oraz prośby osób, które nas prosiły o modlitwę. Modlimy się też hebrajskimi wierszami – czyli psalmami – jutrznią i nieszporami – mówił o. Maciej.
– To była pielgrzymka duszpasterska o klimacie dominikańsko-studenckim. A że codziennie jesteśmy zaangażowani w duszpasterstwie, więc cieszyliśmy się z możliwości bycia razem ze sobą – powiedziała Marta Chmielewska, wilnianka z urodzenia, a ze studiów – warszawianka.
Młodzież podkreśliła, że możliwość pielgrzymowania była odpowiedzią na zapotrzebowanie ich serca – spędzić czas z ludźmi i z Panem Bogiem, szczególnie po okresie kwarantannowego zamknięcia.
Teresa Worobiej
Tygodnik Wileńszczyzny