Miałam zaszczyt poznać śp. Zbigniewa Urbańskiego, który w 2016 roku, kiedy przygotowywał koleją palmę na konkurs, mówił Niedzieli m.in.: – Wszystko się zaczęło w 2000 r., kiedy poważnie zachorowałem. Lekarz uczciwie powiedział, że tego czasu za dużo nie mam, że czeka mnie przeszczep. Zacząłem się nad moim życiem zastanawiać. Pojawiła się refleksja, że jeśli umrę, to właściwie mało kto będzie o mnie pamiętał; najwyżej najbliższa rodzina – żona, rodzeństwo... Że po kilku latach zniknę z ludzkiej świadomości, a moi bliscy przypomną sobie o mnie przy okazji Wszystkich Świętych.
I wtedy Zbigniew Urbański, wykonawca przepięknych mebli, pasjonat wędkarstwa, zwrócił uwagę na lipnicki konkurs palm. Pomyślał, że jeśli o Józefie Piotrowskim pamięta tak wiele osób, to może i jemu uda się wpisać w lokalną historię za sprawą palm. Nie od razu wygrał konkurs. Najpierw zrobił palmę 12, potem 16, a jeszcze później 22-metrową. Opowiadał: – Zamarzyło mi się pobić rekord ustanowiony przez Andrzeja Leszczyńskiego, to było bodaj 27 m. Jednak najpierw zabrakło mi 40 cm, więc w następnym roku zrobiłem palmę, która miała ponad 30 metrów! W naszym konkursie wielu wykonawcom taka palma się marzyła, ale nie mieli pomysłu, jak to zrobić, jak ją postawić, utrzymać w pionie na lipnickim rynku, bo to jest szczególnie trudne zadanie i trzeba mieć ekipę zaufanych ludzi, którzy potrafią współpracować.
Mistrz od palm wyznawał: - Mam takie hasło: być jak najbliżej nieba. Nawet miałem pomysł, aby moja palma przewyższyła wieżę kościoła parafialnego, ale później stwierdziłem, że nie wypada człowiekowi mierzyć się z tym, co Boże. Chciałbym więc zrobić te 39 metrów, wtedy będę zadowolony, ale ten rekord nie padnie w tym roku. Nawet nie wiem, czy w ogóle go zrealizuję. Wszak sił ubywa i nigdy nie wiem, czy dożyję kolejnej Niedzieli Palmowej...
Mój rozmówca przyznał, że taka pasja uczy sumienności, odpowiedzialności, daje radość jemu, ale też tym, którzy w wykonywanie palmy się angażują. Dodał też, że nie przypuszczał nigdy, iż znajdzie się w Księdze Rekordów Osobliwości „Rabkolandu”. Wyznawał: – Postanowiłem sobie, że póki sił mi wystarczy, będę wykonywał palmy, które w Niedzielę Palmową są takim uzupełnieniem moich podziękowań Panu Bogu za to, że przeżyłem kolejny rok, za to, że Pan Bóg mi go podarował...
Pamiętam też, jak po chwili zastanowienia dodał: – Dla mnie ta palma to symbol przemijającego życia. Póki jest świeża, piękna, góruje nad otoczeniem, to wszyscy ją podziwiają. Ostatecznie jednak tylko popiół z niej zostaje.
Maria Fortuna-Sudor
www.niedziela.pl
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.