Sakrament Bierzmowania a ewangelizacja [fragm., wybór i skrót red. L24)]
Częstochowa, 24 października 2017
Jestem biskupem od 19 lat i niestety nie liczyłem, ile osób: chłopców, dziewczyn, dorosłych, wybierzmowałem w tym czasie. Z pewnością dziesiątki tysięcy. Musimy pamiętać, iż właśnie dlatego, że Sakrament ten przynależy do posług Biskupa, w historii Kościoła Zachodniego jest on otrzymywany w różnych momentach życia wiernych, oddalając go od Chrztu Świętego. Co sprawiłem tymże udzielonym Sakramentem, zarezerwowanym właściwie Biskupowi?
„Moc” Ducha
„Moc” oznacza przede wszystkim uznanie, że Bóg jest Stwórcą wszystkiego co istnieje. Jest to siła, która porusza i prowadzi historię ludzi i historię osobistą każdego z nas. Mówiąc o „Mocy”, nie możemy zapomnieć o słowach z Księgi Hioba, które przywołują na myśl właśnie modlitwę tego Sakramentu: „On ma potęgę i rozum, rozsądek znać w Jego planach. […] U Niego zwycięstwo i siła.” W Starym Testamencie wszystko jest w rekach Boga i nic nie umyka Jego woli zbawienia.
W Nowym testamencie sens i znaczenie mocy Bożej wzbogacają się o element jeszcze bardziej interesujący, ponieważ moc Jezusa jest wyrażona w świetle Jego bycia Mesjaszem. Warto przywołać w tym miejscu „wartość”, którą posiada „Mesjasz”, ponieważ termin ten jest połączony ściśle z tematem Bierzmowania. Mesjanizm jest faktycznie aspektem dominującym, który od 4000 lat znajduje się w historii człowieka. Od 2000 lat natomiast historia pewnego ludu jest zorientowana, jak ukazuje to on sam na wiele sposobów, na oczekiwanie rzekłbym nawet spazmatyczne na Mesjasza, podczas gdy historia nowego ludu potwierdza, że w Jezusie z Nazaretu definitywnie zakończyło się oczekiwanie mesjanistyczne. Liturgia, a zatem i wiara, ogłasza Jezusa Mesjaszem. W Piśmie Świętym termin „Mesjasz” oznacza „namaszczony”. Nic bardziej zadziwiającego w historii języka: czasownik staje się nazwa własną!
Kto przyjmuje Sakrament Bierzmowania, ten jest „namaszczany”, aby otrzymać moc Ducha Świętego, dzięki której staje się świadkiem „w Kościele i w świecie” nadziei Chrystusa Zmartwychwstałego. Jest wspierany namaszczeniem, aby stał się głosicielem Ewangelii i misjonarzem miłości Chrystusa. Dary Ducha, którym jest wypełniony, są konieczne, aby droga wiary mogła zawsze wzrastać oraz być wspierana w celu posiadania udziału w życiu wspólnoty, w którym bierzmowany bierze udział, budując ją jako widzialny znak jedności trynitarnej. Gdziekolwiek byśmy nie popatrzyli, to widzimy i doświadczamy wręcz namacalnie, że bierzmowany to jest wierzący włączony w życie Chrystusa i Jego Kościoła jako żywy znak ciągłej akcji Ducha Świętego, który w nim działa, przemieniając jego życie i czyniąc skutecznym jego świadectwo.
Droga do przebycia
Drugim aspektem, który wyraża Bierzmowanie, jest ściśle powiązany z jego konfiguracją z innymi Sakramentami: jest to bowiem sakrament inicjacji chrześcijańskiej. Nie możemy ukryć trudności duszpasterskich, które dziś są obecne na szerokich drogach wspólnoty chrześcijańskiej. Faktycznie, mówiąc o sakramentach inicjacji chrześcijańskiej, mówimy o trzech sakramentach oddzielonych od siebie na przestrzeni lat. Jeśli z punktu widzenia teologicznego jasna jest sukcesja: Chrzest, Bierzmowanie i Eucharystia, to z duszpasterskiego punktu widzenia nastąpiła zmiana: Chrzest, Eucharystia, Bierzmowanie. Zmiana ta doprowadziła z czasem do weryfikacji wieku Bierzmowania. Samo w sobie nie jest to problemem, ale może się nim stać w przypadku treści Sakramentu.
Wiara, jak to obserwujemy, pozostaje dla nas celem głównym każdego sakramentu. W przypadku Bierzmowania jednak możemy zaświadczyć o wybitnej akcji Ducha Świętego, który swoją obecnością wspiera drogę wierzącego. Przylgnięcie do Chrystusa wiąże się z wyznaniem wiary w Niego. To wyznanie jest aktem wolnym oraz świadomym, poprzez który powierzamy się Panu.
Myślę o pokoleniu młodych obecnych lat, których nie tylko musimy przygotować na wielkie wyzwania, ale którzy muszą zetrzeć się z trudnościami, których znaki już teraz obserwujemy. Często widzę w obliczach tych młodych ludzi, że nudzi ich codzienność; wydają się popchnięci pragnieniem dewastowania bardziej niż konstruowania; czują dreszcz na myśl o ucieczce od zaangażowania, aby następnie marzyć z otwartymi oczami o jakimś wyimaginowanym świecie, który nie istnieje; rzucają się w przepaść śmierci, jakby to była droga do wolności; ubóstwiają to, co zabronione, a co popycha ich do czynienia gestów nie mających kompletnie sensu… w sumie, mamy powierzyć w ręce właśnie takich młodych budowanie ich własnego życia, które wskazuje na rzeczy istotne i nadaje sens. Możemy tego dokonać na drodze miłosierdzia. Miłosierdzie jest istotą Ewangelii i prowokuje do zrozumienia nas samych jako włączonych w krąg miłości i przebaczenia, który angażuje w świadectwo solidarności i braterstwa.
Wierzyć „w Boga” zatem oznacza przede wszystkim wierzyć osobie. To powoduje pragnienie lepszego poznania tej osoby i wejścia z nią w relację miłości. Wyrażenie „wierzyć w Boga” ukazuje więc cel wiary: ciągły wzrost w zaufaniu i w powierzaniu Bogu wiedząc, że On sam się w nas zaangażował, ofiarując swojego Syna. „Wierzyć w Jezusa” wyraża zatem wiarę w spotkanie osobiste. Nie stajemy tu przed żadna teorią ani mitem, czy też przed jakąś informacją dotyczącą kogoś żyjącego w innej epoce. Wierzyc w Niego oznacza spotkać Go osobiście, zostać podbitym Jego miłością, chcieć żyć w jedności z Nim. Błogosławiony J. H. Newman tak o tym pisał: „Chrześcijaństwo jest prawdą żyjącą, która się nigdy nie starzeje. Niektórzy mówią o nim jako o fakcie z historii, która w sposób niebezpośredni wpływa na życie dzisiejsze. Nie mogę pozwolić na to, aby chrześcijaństwo zostało zamknięte w historii. Oczywiście, ono ma swoje korzenie w chwalebnej przeszłości, jednak jego moc jest mocą obecną. To nie jest temat badan archeologicznych i aby go odkryć nie musimy odwoływać się do dokumentów na wpół umarłych albo nawet umarłych. Wręcz przeciwnie, odwołujemy się do naszej wiary, która jest żywa w swoich tematach zawsze żywych; odwołujemy się do daru, który jest zawsze możliwy do uzyskania i dania owocu. Nasza jedność z chrześcijaństwem jest w tym, co Niewidoczne, a nie w przeszłości bez aktualności” (Gramatyka Przeświadczenia, tłum. własne).
Kolejnym aspektem, który myślę, że powinniśmy omówić, jest udział w budowaniu wspólnoty chrześcijańskiej. Wiara ma Kościół za swój podmiot. To sprawia, że wymiar wspólnotowy będzie się wyrażał w całym życiu wspólnoty: w wyznawaniu wiary, liturgii, modlitwie, świadectwie nie dzieje się nic innego, jak właśnie ucieleśnienie tego wymiaru wspólnotowego. Wychowanie do wyznawania wiary jako „my wierzymy” jest zadaniem, które pozwoli na odkrycie bogactwa życia wspólnotowego ponad indywidualizm chwili obecnej. Po 2000 lat naszej historii nic się nie zmieniło z tej perspektywy. Kościół kontynuuje głoszenie Słowa Bożego jako ostateczną odpowiedź na pytanie o sens każdej osoby i prosi, aby ci, którzy otrzymują namaszczenie Duchem Świętym, stali się w pełnym tego słowa znaczeniu synami Boga i chrześcijanami. To jest właśnie to, co pozwala każdemu nie czuć się już więcej gościem ani cudzoziemcem w jakiejkolwiek części świata by się nie znalazł. Istnieje zatem wspólnota chrześcijańska, w której to każdy ochrzczony jest u siebie w domu, ponieważ Kościół wyznaje swoja wiarę i celebruje Eucharystie jako kulminacyjny moment swojej egzystencji.
Ostatni aspekt, który chciałbym poruszyć, to wielki temat świadectwa. Bierzmowany, po tym wszystkim, co już powiedzieliśmy, jest wezwany do zaofiarowania swojego świadectwa wiary. Świadectwo jest zatem konieczne dla życia Kościoła jak też i dla życia każdego z nas, ponieważ wszyscy potrzebujemy świadectwa. To może zostać wyrażone, patrząc na nauczanie Pierwszego Listu św. Jana Apostoła, za pośrednictwem wierności: „To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami”; następnie nadchodzi rozeznanie oraz bezinteresowność: „aby radość wasza była pełna”; kończąc myśl wzięciem udziału: „abyście i wy mieli współuczestnictwo” (1 J 1,1-3; J 15,11). Świadectwo staje się tym sposobem wejściem w życie człowieka, prowokacją do wyjścia z siebie samego i do pójścia na spotkanie z drugim. Wraz ze świadectwem życia, zawartość katechezy staje się językiem, który nie jest zarezerwowany dla wybranych, ale jest obiektem uniwersalnej komunikacji.
Matka Miłosierdzia
Między pierwszymi wyrażeniami, jakimi zwracaliśmy się do Maryi, słowa: Matko Miłosierdzia są z całą pewnością jednymi z najbardziej znanych oraz najcenniejszych dla skarbca modlitw ludu chrześcijańskiego. W modlitwie „Witaj Królowo” (łac. Salve Regina) temat miłosierdzia powraca wielokrotnie. Na początku mówimy: „Matko Miłosierdzia”, dodając natychmiast „słodyczy nasza”, która to jest charakterystyką osoby miłosiernej, ponieważ wskazuje na bliskość matki, która swoim spojrzeniem pozwala zrozumieć każdemu z nas, że jesteśmy kochani. Następnie powracamy do tego tematu mówiąc: „miłosierne oczy Twoje na nas zwróć” i mając pewność w sercu, że jej miłość jest z nami i towarzyszy nam aż do momentu przebaczenia naszych grzechów. Miłosierdzie jest sercem modlitwy „Witaj Królowo”, ponieważ jest sercem samej Ewangelii oraz Objawienia całego.
W różnych sytuacjach naszego życia miejmy nasz wzrok utkwiony w miłosiernych oczach Maryi Dziewicy. Nikt tak jak Ona nie może zrozumieć, co kryje się w głębi naszych serc, ponieważ to Ona jest Matka Zbawiciela. Trzymała w swoich ramionach Syna Bożego wiedząc, jaki będzie owoc bólu, śmierci i zmartwychwstania. Od niej pochodzi nadzieja, która nie zawodzi, od niej wypływa siła miłości, która wszystko pojmuje, wszystko okrywa, wszystko znosi.
Za: Tygodnik Katolicki „Niedziela”