Franciszek wyszedł w swojej homilii od pierwszego czytania (Rz 8, 18-25). Wskazał na wyjątkowy charakter chrześcijańskiej nadziei. Nie chodzi w niej o optymizm, ale „oczekiwanie z upragnieniem", nastawione na objawienie się Syna Bożego. Ponieważ stworzenie zostało poddane marności, to chrześcijanin żyje w napięciu między nadzieją a zniewoleniem. Nawiązując do słów św. Pawła zaznaczył, że nadzieja nie zawodzi, jest pewna. Tym niemniej niełatwo ją pojąć. Czasami myślimy, że człowiek nadziei to optymista.
- Nadzieja nie jest optymizmem, nie jest tą zdolnością patrzenia na rzeczy z dobrym nastawieniem ducha i postępowaniem naprzód. Taka postawa jest optymizmem, a nie nadzieją. Nadzieją nie jest też pozytywne nastawienie do różnych spraw... Powiada się, że nadzieja jest najpokorniejszą z trzech cnót teologalnych, ponieważ ukrywa się w życiu. Wiarę się widzi, odczuwa, wiadomo czym jest. Miłość się czyni, wiadomo, czym jest. Ale czym jest nadzieja? Czym jest ta postawa nadziei? By nieco się do niej przybliżyć, zauważmy na początek, że nadzieja jest cnotą ryzykowną, jak mówi św. Paweł: „oczekiwaniem z upragnieniem objawienia się synów Bożych". To nie jest złudzenie – wyjaśnił Papież, którego słowa cytuje Katolicka Agencja Informacyjna, zaznaczając przy tym, że posiadanie nadziei jest oczekiwaniem z napięciem owego objawienia, radości, która wypełni nasze usta uśmiechem.
Ojciec Święty przypomniał jednocześnie, iż chrześcijanie pierwszych wieków przedstawiali ją jako kotwicę, zarzuconą na drugim brzegu, po drugiej stronie życia, a nasze życie jest zmierzaniem ku tej kotwicy. W tym kontekście Papież zadał kilka pytań.
– Gdzie jesteśmy zakotwiczeni, każdy z nas? Czy właśnie na tym brzegu, tak odległego oceanu, czy też w sztucznej lagunie, jaką uczyniliśmy, z naszymi regułami, zachowaniami, harmonogramami, naszym klerykalizmem, naszymi postawami kościelnymi i niekościelnymi? Wszystko wygodne, bezpieczne? To nie jest nadzieja. Gdzie jest zakotwiczone moje serce, czy tam w owej sztucznej lagunie, z zachowaniem naprawdę nienagannym? – pytał w dzisiejszej homilii Papież.
Ojciec Święty zwrócił uwagę, że św. Paweł wskazał również na inną ikonę nadziei – obraz porodu. – Oczekujemy, a to jest postawa porodu. Nadzieja jest dynamiczna, jest dawaniem życia. Ale pierwszych owoców Ducha nie widać. A jednak wiemy, że Duch działa w nas, jakby był ziarnkiem gorczycy, w swym wnętrzu jest pełen życia, które się rozwija, aż staje się drzewem. Duch działa jak zaczyn. Duch działa niewidzialnie, ale jest. To łaska, o którą trzeba prosić – powiedział w porannej homilii do zgromadzonych na Eucharystii w Domu Świętej Marty.
Papież ponadto zaznaczył, że czym innym jest życie w nadziei, bo w nadziei jesteśmy zbawieni, a czym innym jest życie jako dobrzy chrześcijanie i nic więcej.
– Życie w oczekiwaniu na objawienie lub dobre życie, według przykazań, zakotwiczeni w brzegu dalekim, czy też zaparkowani na sztucznej lagunie. Myślę o Maryi, młodej dziewczynie, która usłyszawszy, że została mamą, zmieniła swoją postawę, poszła, by pomagać i wyśpiewywała kantyk Magnificat. Kiedy kobieta pocznie w swoim łonie, jest nie tylko kobietą, ale także matką – dodał Franciszek.
Zauważył również, że nadzieja ma w sobie coś z tego. – Zmienia naszą postawę: jesteśmy sobą, ale także i czymś więcej, patrząc dalej, zakotwiczeni w życiu wiecznym – podkreślił Papież.
Na zakończenie homilii Ojciec Święty zwrócił się do obecnych na Mszy św. księży z Meksyku, obchodzących 25. rocznicę swoich święceń. – Proście Maryję, Matkę nadziei, aby wasze lata były pełne nadziei, byście żyli jako kapłani nadziei, dając nadzieję – zaznaczył Ojciec Święty.
Nasz Dziennik