Czasem otrzymujemy wielkie rzeczy, ale chcemy się jeszcze trzymać małych.
Czy potrafimy oddać Bogu wszystko? „Panie Boże, wszystko Ci oddaję”, ale jak przyjdzie co do czego, ktoś rąbnie w naszą ambicję – okazuje się, że nie potrafimy. Pewien zakonnik, który oddał Bogu wszystko w swoich ślubach, kłócił się, że dano mu celę z pękniętą szybą i on może się zaziębić. Jakbyśmy oddawali coś Bogu na przechowanie z uwagą: „Pilnuj, żeby nam to nie przepadło”.
Tymczasem Ewangelia mówi, że Bogu trzeba oddać wszystko, nawet to, co wydaje się jeszcze bardzo cenne, i nie bać się straty.
Ktoś powiedział: „Bóg sam nam zabiera, to po co Mu oddawać?”. Bóg zawsze tylko daje. Daje dzień do przeżycia, a my mamy z niego uczynić coś pięknego. Jeżeli zmarnujemy – okradamy siebie z daru, jaki Bóg nam dał. Marnowanie daru jest złem.
Boimy się upływu czasu, kiedy nogi już coraz mniej sprawne, jak na ciemnych schodach i „renta jak trumienka w kieszeni” – a to jest właśnie strata na drodze do Pana Boga. Przemijanie czasu jest radością, bo zbliżamy się do Boga. Śmierć jest perłą, którą człowiek odnajduje chyba w chwili śmierci.
Ks. Jan Twardowski