Powiedział do nich Jezus: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony - wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości. Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za -owce” (J 10, 7-15)
Jezus powiedział: „Ja jestem bramą owiec”. Jak to rozumieć? Może jest drogowskazem, obłokiem, który wskazywał Żydom drogę na pustyni? Może słupem ognia?
Za przewodnikiem można iść i wybrać sobie wygodniejsze ścieżki. Można dojść do bramy i zatrzymać się przed nią jak przed czerwonym światłem, bo niewygodna. Można iść na prawo, na lewo, naokoło, na ukos, bokiem, boczkiem, szukając własnej furtki, by wejść do nieba na gapę, bez biletu.
Jezus mówi, że jest bramą, której nie można ominąć. Trzeba przez nią przejść – przejść przez Jego życie, pełne obcowanie z Bogiem i Matką Bożą. Przez życie wielkiej ufności pokładanej w Bogu, potężniejszej od cierpienia lub śmierci.
Ks. Jan Twardowski