Raz do roku Wyższe Seminarium Duchowne w Wilnie ma szczególną uroczystość, kiedy czci swego patrona. W tym roku, doroczne święto patronalne w seminarium odbędzie się 18 marca, w przededniu liturgicznej uroczystości św. Józefa. Spotkają się wtedy w seminarium rodzice i bliscy alumnów. – Takie spotkanie organizujemy dla rodzin naszych kleryków, żeby poznali się nawzajem i zobaczyli, czym żyjemy – tłumaczy ks. Andrzej Szuszkiewicz, wicerektor seminarium, który uchylił rąbka tajemnicy i opowiedział „Tygodnikowi” o codzienności uczelni.
Kryzys powołań, czy kryzys odwagi
Ostatnio chyba każda placówka oświatowa, narzeka na zmniejszającą się, z roku na rok, liczbę uczniów. Seminarium nie jest wyjątkiem… Aczkolwiek brak alumnów na tej uczelni wywołuje pewne spostrzeżenie: czyżby wyczerpał się u Boga limit powołań. Przecież żaden inny zawód, jak posługa kapłańska, nie jest tak mocno kojarzony z powołaniem. Jak więc je ostatecznie rozpoznać? Czy pomocne są ku temu jakieś wrodzone predyspozycje człowieka? Czy powołanie przekreśla wolny wybór człowieka, który bezmyślnie się poddaje woli Bożej?..
– Często słyszymy błędne powiedzenie, że brakuje powołań. To nieprawda: Bóg nadal powołuje, ale problem polega na braku odwagi do przyjęcia tego daru – twierdzi wicerektor.
Przykład kapłanów
– Brak dobrego świadectwa ze strony kapłanów też ma niemały wpływ na powołania. Skandale z udziałem duchowieństwa, zarówno te głośne, na skalę światową, jak i te mniejsze, z tzw. naszego podwórka, przyczyniają się do ran Kościoła i nie mają dobrego wpływu na przyrost powołań – tłumaczy ks. Andrzej, zaznacza przy tym, że dużą rolę odgrywa środowisko, społeczeństwo i rodzina, w której wzrasta młody człowiek. – Jeszcze przed 20 laty, gdy szedłem do seminarium, w gronie kleryków była mniejszość tych, których rodziny się sprzeciwiały ich decyzji, teraz większość rodzin kleryków nie cieszy się z decyzji tych młodych chłopców. W najlepszym wypadku toleruje ich wybór – opowiada wicerektor, wspominając pewne wydarzenie, gdy prowadził rekolekcje dla młodych rodzin. Małżonkowie, którzy są zaangażowani w życie religijne swoich parafii, na pytanie, czy nie chcieliby, aby ich latorośle w przyszłości wybrały kapłaństwo, stanowczo mówili: „nie”.
Z innej strony pozytywny przykład proboszcza danej parafii czasem „owocuje” dobrymi powołaniami. Jeśli przy ołtarzu zbiera się spora grupa ministrantów, którzy angażują się w życie parafii, pomagają swemu proboszczowi, to zapewne w przyszłości ktoś z nich odpowie na cichy głos Boga.
Wyjść z zakrystii
– Od roku 1993, kiedy działalność seminarium w Wilnie została wznowiona, przez pierwsze dziesięciolecie liczba kleryków wzrastała. Kiedy rozpoczynałem studia, a był to rok 1994, było nas 13 kleryków i wszyscy wtedy mówili, że to mały rocznik. Teraz mamy 12 kleryków na wszystkich latach z trzech diecezji – opowiada wicerektor, tłumacząc, że uczelnia – zgodnie z zaleceniem Ojca Świętego Franciszka, który podkreśla, że kapłani muszą wyjść z zakrystii w poszukiwaniu swoich owieczek – nie siedzi z założonymi rękoma, tylko stara się wyjść do ludzi młodych.
Jednym z takich sposobów są m.in. rekolekcje powołaniowe. W tym roku w trzydniowym skupieniu uczestniczyło 20 osób. Byli to uczniowie najstarszych klas szkół średnich, ale też studenci i osoby pracujące. Za ostatnie lata była to jedna z największych grup. Nadzieją napawa jednak fakt, że młodzież nie boi się szukać, chce sprawdzić siebie, zobaczyć, czy im odpowiada takie życie.
Każdego roku można też zwiedzić seminarium, gdy jest tzw. dzień otwartych drzwi. W ciągu roku akademickiego jest ustalony plan odwiedzin kleryków w szkołach. Alumni spotykają się z uczniami, z którymi rozmawiają na różne tematy, ale przede wszystkim dają świadectwo swego powołania.
Ramy modlitwy
Obecnie na naukę w seminarium uczęszcza 12 kleryków i 3 braci zakonnych – franciszkanów. Na roku przygotowawczym (propedeutycznym) jest pięciu, którzy mają plan zajęć niezależny od życia pozostałych seminarzystów.
Dzień w seminarium rozpoczyna się wcześnie rano – wspólną modlitwą, na którą w ciągu dnia przeznaczonych jest kilka godzin. Wspólne odmawianie liturgii godzin, Msza św., adoracja, rozważanie i medytacja, rekolekcje. Jak podkreśla mój rozmówca, formacja duchowa jest najważniejsza, dlatego cały plan dnia jest niejako wpisany w ramy modlitwy. Moc głoszenia Ewangelii przyszli kapłani mają czerpać z osobistej zażyłej więzi z Chrystusem – to fundament ich życia. Do tego dochodzą spotkania z ojcem duchownym seminarium. Zaleca się też, aby każdy kleryk miał dodatkowo swego osobistego ojca duchownego. Tę odpowiedzialną funkcję mają specjalnie wyznaczeni przez arcybiskupa kapłani archidiecezji wileńskiej.
Kolejne trzy aspekty życia w seminarium – to formacja akademicka, duszpasterska i ogólnoludzka. Alumni studiują sześć lat: dwa lata uczą się filozofii i cztery zgłębiają nauki teologiczne. Seminarium jest uznaną na Litwie uczelnią wyższą, a także filią Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego w Rzymie. Dlatego po ukończeniu studiów klerycy otrzymują dwa dyplomy – jeden litewski, przyznający tytuł magistra z religioznawstwa, drugi włoski ze stopniem bakałarza z teologii. Pilniejsi studenci, którzy mają predyspozycje do nauki, mogą kontynuować studia na innych uczelniach, zarówno w Rzymie, jak i innych krajach. Uczą się języków obcych – angielskiego lub włoskiego, studenci pochodzący z diecezji wileńskiej, którzy ukończyli szkoły litewskie, mają obowiązek uczenia się języka polskiego.
Nie zagubić się w samotności
W plany roku akademickiego każdego kleryka są wpisane praktyki duszpasterskie – alumni są skierowani do różnych parafii. Odbywają praktyki także w Centrum Młodzieżowym Archidiecezji Wileńskiej, w „Caritasie” lub „Betanii”, czy też w szpitalu. Poznają różne formy duszpasterstwa, uczą się kontaktu z wiernymi.
Poza tym klerycy mają obowiązek samokształcenia. Życie seminarzystów jest tak ułożone, że mają oni czas na zajęcia kulturalne, uczestnictwo w życiu społecznym, sport, udzielają się jako wolontariusze, posługują w różnych wspólnotach, grupach modlitewnych, na koloniach młodzieżowych, pielgrzymkach. Dzień kończą modlitwą i rachunkiem sumienia, po godz. 21 obowiązuje tzw. święta cisza z łac. silentium sacrum. I, chociaż, jak twierdzi wicerektor, klerycy nie są skłonni do naruszania regulaminu, to wychowawcy czuwają nad porządkiem. Ks. Andrzej podkreśla, że starają się oni uświadamiać studentom potrzebę drugiego człowieka, wspólnoty, braterskiej więzi z kolegami, z którymi potem stworzą kapłańską rodzinę w diecezji.
– Samotność jest jednym z wyzwań w kapłaństwie. Żeby się w tym nie zagubić, trzeba mieć przyjaciół, z którymi można dzielić chwile trudne i radosne kapłańskiego życia – tłumaczy wicerektor.
Czy się zakochali?..
– Mamy tutaj telewizję, możemy korzystać z Internetu, w godzinach wolnych od zajęć i modlitwy mamy czas dla krewnych i przyjaciół, z którymi spotykamy się albo tutaj, albo na mieście. Przecież nie możemy uciec od świata, któremu mamy nieść Boga – dzieli się swoimi spostrzeżeniami kleryk Robert Wojczan, student II roku, absolwent Gimnazjum im. św. Stanisława Kostki w Podbrzeziu.
Z kolei jego starszy o dwa lata kolega Waldemar Szyrwiński podkreśla, że seminarium to czas spędzony sam na sam z Jezusem. – Naszą formację w seminarium papież Franciszek porównał do czasu, który apostołowie spędzili z Jezusem, a Zesłanie Ducha Świętego, gdy zaczęli głosić Chrystusa, do święceń kapłańskich. Teraz przebywamy z Jezusem i chcemy jak najwięcej od Niego się nauczyć, żeby potem Jego Słowo zaszczepiać w innych – opowiada Waldemar, absolwent Gimnazjum im. A. Mickiewicza w Wilnie.
Obaj alumni podkreślają, że dzięki codziennej modlitwie, umacniają swoją wiarę, a ta daje moc w pokonaniu wątpliwości i trudności.
– Z powołaniem jest jak z zakochaniem, gdy stale się chce przebywać z ukochaną osobą. Podobnie i my, zakochani w Chrystusie, chcemy wzrastać w tej miłości, kształtować ją i się nią umacniać – twierdzą alumni.
A może zwariowali?..
Reakcja krewnych i przyjaciół na wiadomość, że chłopcy zamierzają studiować w seminarium była różna: od łez po śmiech, a nawet pomówienia, że zwariowali.
– Moi rodzice dowiedzieli się ostatni – opowiada Waldemar. – Oglądaliśmy wiadomości, w których podano, że skończyła się już druga tura rekrutacji na wyższe uczelnie. Moja mama z przerażeniem na twarzy spytała, gdzie zamierzam studiować. Na wiadomość o mojej decyzji rozpłakała się. Były to łzy zamieszania. Tato natomiast zareagował „po męsku”: Idź i tylko mi wstydu nie zrób – wspomina kleryk Waldemar, przypominając pierwsze wizyty rodziców w seminarium, jak się oswajali z myślą, że ich syn ma nieco inne życie niż jego rówieśnicy.
Z przyjaciółmi było różnie: jedni się ucieszyli, innych taka decyzja kolegów nie zaskoczyła, ponieważ wiedzieli o ich zaangażowaniu w kościele, ale niektórzy wyzywali od wariatów i nie chcieli utrzymywać kontaktów, a jeszcze inni czasem dzwonią i proszą o modlitwę.
Robert, który wcześniej był ministrantem w kościele w Podbrzeziu, często przebywał w środowisku młodzieży zaangażowanej w działalności parafialnej. Ale, jak mówi, tego mu nie wystarczyło, szukał czegoś więcej, dlatego podjął decyzję o kapłaństwie.
Podczas spotkań z młodzieżą w szkołach klerycy zauważyli, że wielu młodych pragnie rozmów na tematy duchowe, tylko niewielu z nimi je porusza. Niejednokrotnie też pytają alumnów o trudności, o celibat, jak się zrealizują w życiu samotnym? Odpowiedź otrzymują jedną: Jesteśmy szczęśliwi, ponieważ odkryliśmy Boży plan wobec nas i wierzymy, że to jest dla nas najlepsze.
Teresa Worobiej
"Tygodnik Wileńszczyzny"