Starosta gminy, Marian Naruniec, wprowadził w czyn obietnicę daną posłance Ricie Tamašuniene, która jeszcze w czerwcu zaprosiła bujwidzian do Mejszagoły. „Mieszkańcy Bujwidz przyczynili się do powstania pomnika ks. prałata Józefa Obrembskiego kupując cegiełki, dlatego powinni przyjechać i zobaczyć efekt zbiorowej współpracy” – powiedziała Rita, osobiście zaangażowana w działania na rzecz muzeum.
Starosta połączył siły z proboszczem parafii Ryszardem Pieciunem i wspólnie zorganizowali pielgrzymkę do Dukszt i Mejszagoły. W pomoc organizacyjną włączyło się również Stowarzyszenie Miłośników Bujwidz, na czele którego stoi Krystyna Klimaszewska.
Dukszty Pijarskie to niewielka miejscowość położona na skraju rejonu wileńskiego. W XVIII wieku biskup Brzostowski sprowadził do Wilna o. pijarów. Zakon otrzymał zarząd i altarię w Duksztach. Działalność rozpoczął od odbudowania nadszarpniętej zębem czasu i bardzo zniszczonej świątyni. Po pięciu latach stanął nowy kościół, który stał się nominacją biskupa kościołem parafialnym, a rektor ks. pijarów został proboszczem. Mimo, iż pijarzy władali Duksztami tylko pół wieku, okres ten zapisał się ważnymi zgłoskami w księdze historii, dlatego też do nazwy miejscowości zaczerpniętej od przepływającej przezeń rzeczki Duksztanki, dodano „Pijarskie”. Hr. Konstanty Tyszkiewicz w swoim dziele „Wilia i jej brzegi” podziwia majestat i wielkość duksztańskiej świątyni: „Trzeba mieć zaprawdę wiele niezwyczajnej wiary (...) i posiadać wielką czystość ducha (…), aby bez pieniędzy, bez środków materyalnych, ani nawet bez pewnych nadziei, rozpocząć tak wielkie dzieło”. Dziś piękny kościół pw. św. Anny, „nieco na gotyk zakrawający” przyciąga wiernych nie tylko na doroczne odpusty. Ks. Henryk Naumowicz, proboszcz parafii w Duksztach opowiedział pielgrzymom o świątyni i w krótkim kazaniu wskazał wartość życia chrześcijańskiego.
Pomnik z darów serc posklejany
Z Dukszt bujwidzanie przybyli do Mejszagoły, gdzie na progu kościoła pw. Wniebowzięcia NMP przywitał ich proboszcz dziekan ks. Józef Aszkiełowicz. W kilku słowach skierowanych do pielgrzymów opowiedział dzieje tej historycznej świątyni, ufundowanej przez króla Władysława Jagiełłę. Powołując się na autorytet prałata Obrembskiego, który prowadził tu działalność duszpasterską w najtrudniejszych dla kościoła czasach, przypomniał jakie znaczenie ma świętowanie niedzieli i dlaczego warto powierzyć ster swojego życia Panu Bogu.
Przy grobie Patriarchy Wileńszczyzny starosta zapalił znicze, a księża zaintonowali „Anioł Pański”.
A w muzeum- pałacyku ks. prałata drzwi otwarte na oścież zapraszały do odwiedzin. W otoczeniu przedmiotów używanych na co dzień przez „strażnika tego pałacyku” – jak mawiał o sobie ks. prałat, popłynęły wspomnienia. Wielu bowiem pamiętało kazania wygłaszane przez prałata w Bujwidzach, wielu przyjeżdżało do niego po życiowe wskazówki, po duchową pomoc.
„Jak dobrze, że znowu mamy możliwość tu bywać. Wprawdzie nie możemy już odczuć dotyku dłoni ks. Józefa, ale możemy usłyszeć jego głos, przeczytać wypowiedzi i uszczknąć coś dla siebie, by w powszedni dzień wysupłać z zakamarków pamięci jakąś wskazówkę, radę i poczuć siłę tego niezwykłego człowieka” – mówili odpoczywając na skwerku przy pomniku. A prałat patrzył z postumentu tym swoim przenikliwym wzrokiem i zapewne, gdzieś tam na górze, cieszył się, że pałacyk wypełniony jest ożywionymi rozmowami, że są w nim ludzie.
Przed wyjazdem bujwidzianie zasiedli tradycyjnie w altance (w której prałat zbierał młodzież, częstował przybyszów), by posilić się przed drogą powrotną, spędzić trochę czasu razem. Piknik stał się jedynie pretekstem do wspólnego bycia, do śpiewania i rozmów, na które zazwyczaj nie ma czasu. Ks. prałat mawiał: „Niektórzy myślą, że służyć Bogu, to wszystkiego sobie odmawiać i uśmiechu, i odpoczynku. A tak naprawdę osoby prawdziwie Boga miłujące okazują drugim oblicze przyjacielskie, wesołe”. I tak właśnie powinna wyglądać niedziela. Mieszkańcy Bujwidz pokazali, że można, warto brać z nich przykład.
Monika Urbanowicz ("TW")
Fot. Czesław Naniewicz