Niedawno odwiedził Ksiądz Arcybiskup sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia w Skarżysku Kamiennej w Polsce. Teraz przybył do „oryginału” – do Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie. Zbiegło się to z zakończeniem Jubileuszu Miłosierdzia w Kościele. Jakie wrażenie pozostawiło nasze wileńskie sanktuarium?
Cieszę się bardzo, że ks. abp Gintaras Grušas zaprosił mnie do Sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej, bliskiej sercu każdego Polaka, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Ostatnio mam możliwość podróżowania po całym świecie, a obraz Matki Bożej Miłosierdzia spotykam wszędzie. Także we Lwowie, na ul. Łyczakowskiej, jest kościół Matki Boskiej Ostrobramskiej, obecnie przekazany salezjanom obrządku wschodniego. Przybyłem tutaj z sanktuarium MB Łaskawej Ślicznej Gwiazdy m. Lwowa, przed którą 360 lat temu Jan Kazimierz składał śluby. Nazwał Ją Królową Korony Polskiej, Królową Ziem Polskich, także Litwy, Łotwy i innych krajów Rzeczypospolitej Obojga Narodów. W Wilnie jestem po raz pierwszy i dziękuję Opatrzności za to, że mogłem stanąć u Matki Bożej Miłosierdzia, by podziękować za ten Rok Jubileuszowy, za wszystkie łaski, które Kościół na Litwie, w Polsce i na Ukrainie otrzymał.
Wilno łączy się z Krakowem poprzez postać św. Faustyny Kowalskiej i kult Bożego Miłosierdzia, który został odnowiony przez św. Jana Pawła II. Ksiądz Arcybiskup przez ostatnie 9 lat życia posługiwał jako drugi sekretarz papieża-Polaka, na co dzień był blisko człowieka, który swoją świętością emanował na cały świat. Jakie, zdaniem Księdza Arcybiskupa, najważniejsze przesłanie pozostawił po sobie św. Jan Paweł II?
Jan Paweł II przywrócił do publicznego kultu nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego. Cieszył się, że cały Kościół mógł poznać tę wielką miłość Boga Ojca Miłosiernego. To Boże Miłosierdzie zawsze będzie łączyło się z osobą św. Jana Pawła II, z s. Faustyną, z wizerunkiem Jezusa Miłosiernego. Papież często powtarzał o potrzebie Bożego Miłosierdzia. Widział bowiem, co się dzieje: że świat zapomina o wartościach ludzkich, o poszanowaniu prawa Bożego, że stawia na pierwszym miejscu tylko „ślepą sprawiedliwość”. Podkreślał, że trzeba nie tylko żądać, ale też pokazywać łaskę przebaczenia. Podczas swego pontyfikatu dawał wiele powodów, by świadczyć miłosierdzie. Jednym z nich były odwiedziny w więzieniu, w którym przebywał jego zamachowiec Ali Agca. Po wyjściu ze szpitala udał się do niego, aby mu przebaczyć, okazać ten wielki gest miłosierdzia. Potem w Watykanie założył przytułek dla bezdomnych, który prowadzą siostry Matki Teresy. W swojej posłudze wiele razy nawiedzał więzienia, szpitale, domy dziecka, domy samotnej starości. Pokazywał wiernym tę drogę, o której Pan Jezus powiedział: cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych mnieście uczynili. Papież wskazywał światu, że na tę miłość i miłosierdzie najbardziej czeka człowiek cierpiący, samotny i że powinniśmy w naszym życiu o tym pamiętać. Mówił, że najważniejsze w Piśmie Świętym jest zdanie: Prawda was wyzwoli, że powinniśmy zawsze na pierwszym miejscu stawać w prawdzie przed Panem Bogiem i przed sobą. Powinniśmy być ludźmi sprawiedliwymi, ale też powinniśmy okazywać miłosierdzie. Także, gdy inni zwrócą się z prośbą o przebaczenie, z wyciągniętą dłonią, nie powinniśmy się od nich odwracać, ale nawet największemu wrogowi wyjść naprzeciw.
A jak dał się poznać Jan Paweł II prywatnie, przecież bycie na co dzień obok tak wielkiego człowieka nie może pozostać bez śladu. Czy udało się „zaczerpnąć” tej świętości od papieża?
Jan Paweł II cieszył się szczególnym autorytetem i charyzmatem oddziaływania na innych ludzi, przyciągał swoją osobą wielkie tłumy. Miał łatwość w nawiązywaniu kontaktu ze wszystkimi: z młodzieżą, dziećmi, osobami starszymi. Myślę, że to wszystko wypływało z jego wielkiej zażyłości z Panem Bogiem, z jego wielkiego zawierzenia Chrystusowi dokonywanego na modlitwie. Jan Paweł II wiele czasu spędzał w kaplicy, skąd płynęła jego siła. Ale na ten jego charyzmat wpływała nie tylko modlitwa prywatna, ale też modlitwa całego Kościoła. Przecież w każdej Mszy św. modlimy się za papieża. Wiele osób ofiarowuje swoje cierpienie, ofiary, modlitwy w intencji Ojca Świętego i to jest siła modlitwy i siła Piotra naszych czasów. Jan Paweł II uczył też wiernych zawierzenia Chrystusowi: już na początku pontyfikatu powiedział, abyśmy otworzyli drzwi naszych serc, systemów politycznych, ekonomicznych dla Chrystusa, żebyśmy się Go nie lękali, bo tylko z Nim możemy zwyciężać, możemy zachować życie, które jest jedno i na wieczność. Od Jana Pawła II promieniowała dobroć i życzliwość. Stojąc przy nim zawsze się odczuwało pokój i bezpieczeństwo. Przez niego działał Chrystus, który zawsze obdarza łaską i pokojem.
W języku polskim używa się przysłowia, które papież często powtarzał: z kim przestajesz, takim się stajesz. Podczas spotkań z młodzieżą mawiał, że staje się młodszy, gdy jest z ludźmi młodymi. Od Ojca Świętego mogłem się wiele nauczyć, zaczerpnąć do wzbogacenia swojej osobowości, swego charakteru, a także nauczyć się jego głębokiego spojrzenia na wizję duszpasterską w moim posługiwaniu i służeniu Kościołowi, obecnie w archidiecezji lwowskiej.
Przez dwa lata pracował Ksiądz Arcybiskup jako sekretarz Benedykta XVI…
Ojciec Święty Benedykt XVI był inną osobowością niż Jan Paweł II, ale dla mnie był i nadal pozostaje wielkim papieżem, który bardzo kocha Kościół. Miał wielki szacunek do swego poprzednika i wiele od niego zaczerpnął w swojej posłudze apostolskiej. Jest człowiekiem wielkiej modlitwy i wiary. Myślę, że też jest święty, a kiedyś zostanie takim ogłoszony przez Kościół oficjalnie. Wielki teolog, myśliciel i czciciel Matki Bożej i św. Józefa, którego ma za patrona: człowiek bardzo wrażliwy, delikatny, przede wszystkim bardzo mądry.
Kościół rzymskokatolicki na Ukrainie jest zmuszony do współistnienia i działania obok większych – Kościoła prawosławnego i greckokatolickiego. Jak przebiega rozwój – dość młodego – Kościoła?
Obecnie mamy w kraju 7 diecezji, trzy seminaria duchowne, trzy instytuty teologiczne. Swoim zasięgiem obejmujemy terytorium całego kraju. Często Kościół łaciński jest postrzegany jako Kościół polski, tylko dla Polaków, co nie jest prawdą – w naszym Kościele odnajdują się także Ukraińcy, Rosjanie, Węgrzy i Rumuni. Jest to Kościół, który nadal przeżywa wiosnę, bo ciągle stara się rozwijać. 25 lat temu w archidiecezji lwowskiej było tylko 8 kapłanów, dzisiaj – 201. Jest wiele sióstr zakonnych, ciągle tworzymy nowe parafie, budowane są świątynie. Jesteśmy spadkobiercami wielkiego dziedzictwa Kościoła łacińskiego w Polsce i nie odcinamy się od tych korzeni, ale od 25 lat tworzymy historię Kościoła łacińskiego na Ukrainie.
Jak wygląda dialog i współpraca z prawosławnymi i chrześcijanami obrządku unickiego?
Kościół nasz – mimo pewnych trudności, z którymi się spotyka, mimo pewnej dyskryminacji przez Kościół greckokatolicki, który pretenduje do tego, aby być Kościołem przewodnim na Ukrainie – stara się być jak najbliżej wiernych, ludzi potrzebujących. Przede wszystkim poprzez duszpasterstwo i głoszenie Słowa Bożego, ale także przez zorganizowanie opieki charytatywnej, poprzez troskę o dzieci w przedszkolach, młodzieży w szkołach, organizowanie wakacji. Opiekujemy się w sposób szczególny rodzinami, osobami starszymi poprzez zakładanie dla nich domów, regularne odwiedziny.
Na Ukrainie większość wiernych jest wyznania prawosławnego: z 42 milionów mieszkańców – 4,5 mln to grekokatolicy, 1,5 mln – to wierni obrządku rzymskiego, a ok. 30 mln – to wierni prawosławni: patriarchatu moskiewskiego i kijowskiego autokefalicznego. Na zachodniej Ukrainie mamy dobre relacje z Kościołem prawosławnym, gorsze, niestety, co może dziwić, mamy z Kościołem greckokatolickim, który bezprawnie przejął ponad 120 naszych kościołów. Niektóre z nich nie są używane, prosimy o zwrot, ale nie możemy dojść do porozumienia.
Czy i jak często się zdarza, że wierni zmieniają wyznanie?
Od samego początku Kościół łaciński spotykał się z problemem zmiany obrządku. W czasach komunizmu, wielu ludzi, z powodu braku katolickich kapłanów, było ochrzczonych w Kościele prawosławnym, ale później, nie mając żadnego kontaktu z prawosławiem, odnaleźli swoją wiarę w Kościele rzymskokatolickim. Kiedy podejmują decyzję uczestnictwa w pełni w Kościele łacińskim, spotykają się z pewnymi trudnościami. Według prawa kanonicznego stają się wiernymi Kościoła greckokatolickiego i często są na taki fakt oburzeni. Dopiero Kongregacja ds. Kościołów Wschodnich może pozwolić im przejść na obrządek łaciński. Ostatnio Kongregacja odpowiada negatywnie na takie prośby. Z kolei nam, w XXI wieku, trudno powiedzieć tym ludziom, że nie mogą dobrowolnie decydować o sobie, w jakim obrządku mają wyznawać swoją wiarę. Takie prawo w przeszłości zostało ustanowione, aby chronić obrządek wschodni – unicki. Już od wielu lat apelujemy do Stolicy Apostolskiej, żeby dała dyspensę od tej decyzji, aby wierni mieli prawo wyboru przynależności do Kościoła greckokatolickiego, czy też – rzymskokatolickiego. Dla takich wiernych jest to swoista tragedia.
Św. Jan Paweł II zawsze podkreślał, że trzeba żyć w Prawdzie. Ostatnio wiele kontrowersji wzbudza sprawa ukraińsko-polskiego pojednania, szczególnie jeśli chodzi o sprawę mordu polskiej ludności na Wołyniu, którą Sejm RP określił jako ludobójstwo. Jak Ksiądz Arcybiskup skomentowałby tę sprawę? Jakie nastroje panują wśród wiernych w Kościele na Ukrainie, który łączy różne narodowości?
Wielu wiernych, w szczególny sposób w archidiecezji lwowskiej, podczas II wojny światowej doznało kaźni, ludobójstwa. I ich potomkowie, ale także i my – wierni archidiecezji lwowskiej – oczekujemy, aby ci nasi bracia mieli godny pochówek, by powiedziano, dlaczego zginęli, jaka była przyczyna i o to się staramy, o tym mówimy, chociaż są to nieraz bardzo trudne i bolesne sprawy, zwłaszcza dla tych, którzy się tych czynów dopuścili. Często starają się oni ukryć fakty, boją się tego. Jest to skutek grzechu pierworodnego: Adam też się ukrywał, tak samo postąpił jego syn Kain po zabójstwie brata Abla. Podobnie i my, gdy mamy coś na sumieniu, z lękiem podchodzimy do konfesjonału. Ale kiedy spotkamy się z Panem Bogiem Miłosiernym, kiedy się oczyścimy w sakramencie pokuty, zawsze wychodzimy radośni, lżejsi, spokojniejsi. Myślę, że ta sprawa ludobójstwa na Wołyniu, powinna być oczyszczona, musi być wyjaśniona i ktoś musi za to przyjąć odpowiedzialność. Dopóki nie staniemy w prawdzie, dopóki nie oczyścimy się z tej wielkiej zbrodni, to dotąd nie będziemy się cieszyć błogosławieństwem i dotąd będą dręczyć nas jakieś niepokoje w sercu, czy też w kraju nie będziemy mieli radości, a może i pokoju: nie tylko w swoim sercu i w rodzinach, ale także i w danym państwie.
Po ogłoszeniu przez Sejm w Polsce, że mord ludności polskiej na Wołyniu był ludobójstwem, zauważyłem, że wielu ludzi oczekiwało tego i chciało, aby prawda była ujawniona, by ten grzech został zmazany. To jest ważne: ludzie czekali na moment ujawnienia prawdy. Wielu teraz też twierdzi, że to politycy i hierarchia dzielą: nie chcą tego uznać partie nacjonalistyczne i Kościół greckokatolicki. Ale zwykli ludzie, także wśród narodowości ukraińskiej, czekali na taką chwilę oczyszczenia. Chcą tę sprawę pozostawić za sobą, iść do przodu, a nie wznosić pomniki mordercom i ściągać na siebie gniew Boży. Chcą być oczyszczeni i na prawdzie – na dobrym fundamencie wolności i sprawiedliwości – budować swoją przyszłość, przyszłość swego narodu.
Jakie są zagrożenia dla Kościoła na Ukrainie?
Ukraina przeżywa trudny okres: ciągle nie cieszy się pełną wolnością. Świadczy o tym wojna na wschodzie. Wcześniej dziesiątki lat komunizmu. Pozbawienie jakiejś stałej troski duszpasterskiej, formacji etycznej społeczeństwa pozostawiło pewne skutki. Szerzy się pijaństwo, bezrobocie. Wielu wyjeżdża do pracy za granicę, co często jest przyczyną rozbicia małżeństw, pozostawienia dzieci bez opieki rodziców. A to odbija się na ich wychowaniu, psychice i to jest przyczyna ubocznych skutków w życiu rodzinnym i społecznym.
Kościół ma tutaj wielkie pole do działania: staramy się być blisko takich ludzi, poprzez organizowanie wspólnoty kościoła domowego, poprzez przygarnięcie dzieci do tzw. świetlic, gdzie po lekcjach mają ciepły posiłek. Trudna sytuacja społeczna, materialna, a także brak duszpasterstwa na przestrzeni lat – to wszystko jest też podatnym gruntem dla działania sekt.
Na Ukrainie ludzie są bardzo religijni, czy to prawosławni, czy katolicy. Mają w pewnym sensie wrodzoną pobożność – są ludźmi głębokiej wiary i nie dociekają prawd wiary rozumem. To jest piękne.
Serdecznie dziękuję za rozmowę. Powierzamy się pasterskiemu błogosławieństwu...
Teresa Worobiej
"Tygodnik Wileńszczyzny"