„Pan Jezus zganił złego faryzeusza, a pochwalił dobrego celnika” – tłumaczył katecheta na lekcji religii. Czy miał rację? Czy nie odarł przypowieści z tego, co najcenniejsze? Czy nie wyrzucił klejnotu do śmietnika?
Dopiero teraz faryzeusz wszystkim obrzydł, a celnik wybielał i wyszlachetniał. Jednakże, w duchu obiektywnych norm moralnych, faryzeusz był porządnym człowiekiem. Nie kłamał, kiedy mówił, że nie był zdziercą, cudzołożnikiem, że pościł dwa razy w tygodniu, dawał wielkie pieniądze biedakom. Był naprawdę lepszy od celnika. Ten, kto dostał od niego pieniądze, nazywał go „dobrym panem”, a uciekał od celnika, który go okradał.
Szokujący sen przypowieści tkwi w tym, że Jezus pochwalił grzesznika, a nie człowieka porządnego. I to budzi dreszczyk. Geniusz przypowieści przenosi ją ponad czyny ludzkie, złe czy dobre, a ocenia stosunek człowieka do Boga.
Ks. Jan Twardowski
Rota