Tymczasem wypowiedział je sam Jezus. Nie językiem potocznym, ale ewangelicznym. Gospodarzowi, który wyprawiał wspaniałą ucztę dla tych, którzy nie mieli mu się czym odwdzięczyć, obiecał: „(…) odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych” (Łk 14,14). A więc uczta odbyła się za Bóg zapłać.
Wiele razy powtarzałem, że nie mogłem zrozumieć, w jaki sposób Jezus, który jest Bogiem, pojawił się niepozornej wizytce we Francji i prosił o miłość. Nie mieściło mi się w głowie, jak połączyć to z wszechmocą Boga. To zrozumiałe: Bóg dał człowiekowi wolną wolę i nie może zmusić go do kochania siebie. Teraz nowa historia: Bóg mówi, że On sam dziękuje. Dziękuje za każdą okazaną komuś miłość, pozostawioną bez wynagrodzenia.
Miłość jest tak wielką sprawą, że Bóg nie tylko o nią prosi, ale i za nią dziękuje.
Miłość to zapomnienie o sobie z myślą o drugich.
Ks. Jan Twardowski