O. Witold Słabig urodził się w 1962 r. w wielkopolskim Sierakowie.W 1983 r. wstąpił do Zakonu Dominikańskiego. Śluby wieczyste złożył w 1989 roku. Rok później, 2 czerwca, przyjął święcenia kapłańskie.
Dosłownie trzy godziny po uroczystości, czytamy w piśmie parafii św. Dominika w Warszawie „Dominik nad Dolinką”, prowincjał postawił mu pytanie, czy pojechałby do pracy na Wschód. Bo brakuje tam kapłanów. Ojciec Witold zgodził się. 25 sierpnia 1990 roku, z plecaczkiem na ramieniu, pojechał do Wilna. Pracował tam przez osiem lat.
Przybył do parafii Ducha Świętego w Wilnie, za probostwa ks. Aleksandra Kaszkiewicza. Wśród Polaków w Wilnie duszpasterzował pięć lat. O. Witold Słabig wraz z o. Dariuszem Kantypowiczem i o. Sławomirem Brzozeckim zorganizowali specjalne kursy dla katechetów. Zorganizowali też duszpasterstwo młodzieżowe pod nazwą „Rodzinka Dominikańska”, które sprawnie działa do dziś. Osoby należące do Rodzinki bardzo ciepło wspominają o dominikanach. Jak mówią, to dzięki nim zrozumieli, czym jest prawdziwe chrześcijaństwo.
O. Witold przez trzy lata pracował też w kościele świętych Jakuba i Filipa. Posługiwał w wileńskim szpitalu więziennym na Łukiszkach.
Później pracował w Szczecinie, w parafii pw. św. Dominika oraz w Łodzi, będąc pierwszym przełożonym nowej placówki dominikańskiej, otwartej w 2004 r. Od 2006 roku był proboszczem parafii na Służewie w Warszawie.
Na podst. dominikanie.pl, sluzew.dominikanie.pl, tygodnik.lt, inf.wł.
Komentarze
Najbliższe kontakty miałam 2 razy. 17 września 2009 roku w niedzielę była modlitwa o uzdrowienie ciała i ducha. Byłam na niej. Poszłam ze słabością moją z którą walczyłam od wielu lat.Ta słabość była związana z moim mężem. Tego dnia też była 20 rocznica naszego ślubu,również o.Witold obchodził 20 rocznicę ślubów wieczystych. Na tej modlitwie modlił się nade mną właśnie o.Witold dostąpiłam wtedy łaski Spoczynek w Duchu Świętym. Zabrał to zło wtedy Pan Bóg. Drugie zdarzenie to było w czwartek 10 grudnia 2015 roku. wieczorem tego dnia nagrzeszyłam. Czuję się z grzechem jak w kajdanach to pojechałam na Służew. Jak weszłam do kościoła to zobaczyłam,że już nie ma spowiedników,odwróciłam się a tu idzie o.Witold i z płaczem spytałam, czy mogę się wyspowiadać. Powiedział "widzę wielką potrzebę" i wyspowiadał mnie. Dziękowałam z całego serca Panu Bogu. Wróciłam do domu pełna pokoju:))).
[*]
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.