Studium Teologii w Wilnie zrodziło się w połowie lat 90., a powstało na bazie kursów dla nauczycieli religii, które po raz pierwszy odbyły się na przełomie roku 89/90. Jak wiadomo, gdy religia powróciła do szkół, brakowało odpowiednio wykształconych katechetów. Z inicjatywy ówczesnego proboszcza ks. Aleksandra Kaszkiewicza (obecnie biskupa Grodna) zorganizowano kilkumiesięczne kursy dla tych, którzy chcieli uczyć religii w szkołach z polskim, rosyjskim i białoruskim językiem nauczania. Pierwszymi studentami zajęć byli nauczyciele różnych przedmiotów i siostry zakonne. Ideę szkoleń przejął następca ks. Kaszkiewicza – ks. prałat Jan Kasiukiewicz, który przez wiele lat czuwał nad zajęciami. Z pomocą przyszły także ośrodki dokształcania katechetów w Polsce, zapraszając na szkolenia letnie w Radomiu. Z czasem przy kościele Ducha Świętego utworzono Centrum Katechetyczne, które czuwało nad kształceniem nauczycieli religii do polskich, rosyjskich i białoruskich szkół wileńskiej archidiecezji oraz nad organizacją pracy w szkołach.
Po kilku latach, odpowiadając wymogom Ministerstwa Oświaty i Nauki RL, postanowiono zorganizować kilkuletnie studia. Założono filię studiów katechetycznych w Kownie, zaś – dla bardziej ambitnych – stworzono możliwość teologicznych studiów magisterskich. Równolegle więc działały trzy instytucje – Centrum Katechetyczne, studia teologiczne (dające stopień magistra, jako oddział uczelni w Białymstoku, który jest filią Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie) i studia katechetyczne (na poziomie licencjackim, jako filia uczelni w Kownie). Ostatecznie wzięło górę zapotrzebowanie wyłącznie na studia magisterskie, zaś Centrum Katechetyczne zostało działem ds. nauczania katechezy i religii w szkołach polskich, rosyjskich i białoruskich Centrum Katechetycznego Wileńskiej Archidiecezji i przeniosło się do pomieszczeń przy kościele pw. św. Teresy. Natomiast Studium Teologii nadal pozostało przy kościele Ducha Świętego, a jego dyrektorem mianowano ks. Eduardasa Kirstukasa. W skromnych salkach spotykało się grono zapaleńców, którzy pragnęli pogłębić swoją wiedzę z teologii.
W ciągu ćwierćwiecza ponad 100 osób obroniło tytuł magistra z teologii ogólnej, niektórzy uzyskali stopień doktora, kończąc studia doktoranckie w Polsce. Studenci – to osoby z Litwy, Białorusi, Polski, świeccy i zakonnicy. Wielu z nich, po uzupełnieniu 2-letniego studium pedagogicznego w Centrum Kształcenia Nauczycieli, z powodzeniem pracuje w szkołach wileńskiej archidiecezji. Jednak daleko nie wszyscy: niektórzy ukończyli studia, jak mówią, dla własnej satysfakcji, w celu pogłębienia religijnej wiedzy oraz osobistego rozwoju duchowego.
Były to studia zaoczne, wykłady odbywały się w piątki i soboty, w ciągu sześciu lat. Profesorowie – to światowej sławy teologowie, z uczelni w Warszawie, Lublinie i Białymstoku, zatrudnieni przez Papieski Wydział Teologiczny w Warszawie.
Pierwsze kłopoty studentów zaczęły się, gdy litewskie centrum uznawalności dyplomów nie zechciało nostryfikować dyplomów studentów, ponieważ dopatrzyło się, iż „studia działają nielegalnie”. Owszem Studia Teologiczne przy kościele Ducha Świętego nie były oficjalną uczelnią. Pomieszczenia przy kościele były wykorzystane przez profesorów, którzy się spotykali tutaj ze swoimi zaocznymi studentami. Na początku bowiem powstania studium stwierdzono, że łatwiej jednemu lub dwóm profesorom przyjechać do Wilna, niż 20-30 studentom jechać np. do Białegostoku czy Warszawy. Litewskich urzędników nie przekonało twierdzenie, że Papieski Wydział Teologiczny w Warszawie (przyznający tytuł magistra) jest na liście uczelni wyższych, których tok studiów magisterskich jest równoznaczny litewskiemu. Z czasem sprawa przycichła, gdyż niektórym absolwentom nie zależało na nostryfikowaniu dyplomu, ponieważ nie zamierzali oni uczyć w szkole religii. I tak, z roku na rok, spotykało się grono ludzi chętnych podjęcia się sześcioletniego wyzwania teologii w weekendy. Tym bardziej, że na Wileńskim Uniwersytecie dotychczas nie ma wydziału teologicznego, zaś studia katechetyczne na Litewskim Uniwersytecie Edukologicznym nie cieszą się popularnością.
Instytucja powstawała w trudnych czasach, nie zatroszczono się wówczas o odpowiednie dokumenty… Niemniej jednak jej funkcjonowanie sprawdziło się – grono absolwentów, którzy ukończyli teologię z powodzeniem pracuje w szkołach. Inni – także są zadowoleni ze zdobytej wiedzy i wykorzystują ją w różnych zawodach. Nieznany los pozostaje też biblioteki, która zgromadziła około 6 tys. tytułów wydań o tematyce teologicznej.
Dlatego też decyzja obecnego pasterza zaskoczyła i zasmuciła wielu: po co przerywać coś, co dobrze się sprawdziło. Czyżby nie było możliwości zapewnienia dalszej działalności studiów, a może zabrakło w tym wypadku dobrej chęci?..
Natomiast polskie środowisko znów się czuje pokrzywdzone, ponieważ po raz kolejny to, co jest polskie, jest traktowane po macoszemu. Gdy w maju, z wielką fiestą, odbył się w Wilnie Narodowy Kongres Miłosierdzia, to uczestniczący w nim Polacy nie mieli okazji usłyszeć języka ojczystego w modlitwach ogólnych. Dlaczego organizatorzy nie zatroszczyli się o to, żeby chociaż cząstkę koronki do Bożego Miłosierdzia, którą modlono się w sobotę na Placu Katedralnym podczas nabożeństwa pokutnego, odmówić w języku polskim, przecież w diecezji wileńskiej sporo wiernych jest polskojęzycznych. Tym bardziej, że jest to język, w którym Jezus ją podyktował św. Faustynie. Mimo że Kongres Miłosierdzia odbywał się na poziomie ogólnokrajowym, to wiernym, przybyłym ze Żmudzi, czy Kowieńszczyzny, chyba nie przeszkadzałoby kilka słów wypowiedzianych w języku polskim. Również w niedzielę, na zakończenie Kongresu: do niesienia obrazu byli zaangażowani polscy harcerze, w gronie wolontariuszy także udział wzięła młodzież z polskich szkół, nie mówiąc już o udziale całych rzesz wiernych Polaków w przedsięwzięciu. Mimo to podczas procesji nie zabrzmiało ani jedno słowo w języku polskim.
I tutaj nie chodzi o to, że wierni Polacy nie rozumieją litewskiego, tylko o to, że nie słysząc ojczystej mowy podczas nabożeństw czują się wyeliminowani z kościelnego środowiska na Litwie.
Teresa Worobiej,
absolwentka ST w Wilnie
"Tygodnik Wileńszczyzny"
Komentarze
Czy nadworne 'gumowe ucho' Dworzak domagał się rzetelności dziennikarskiej od np. Przełomiec, która perfidnie i kłamliwie odnosiła się w swoim programie do AWPL?
Czy Dworzaku nie uwierają cię artykuły szkalujące i insynujące kłamstwa?
"Dzięki" takim działaniom duchowni są w odwrocie. A księża powinni stać w obronie człowieka.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.