Chyba nie za bardzo się z tego cieszymy. Dbamy głównie o swoje imię na ziemi: o to, co o nas powiedzą, co napiszą. Opinia może i ważna, ale często zawodna. Tyle wspaniałych i fałszywych opinii krąży po świecie! Tyle pomników budowano i potem przewracano!
Czytałem o pewnym polityku, który świętował jubileusz. Opowiadano o nim niezwykłe rzeczy: jaki nadzwyczajny, bardziej mąż stanu niż polityk. Po jubileuszu polityk poszedł do domu, położył się spać i miał sen. Przyśnił mu się anioł. Polityk zapytał: „Co o mnie zapisano w niebie?”. Anioł poszedł sprawdzić. Wrócił i powiedział: „Przeczytałem wszystko, słowo po słowie, litera po literze. Chyba się nie mylę, napisano, że jesteś skończonym głuptasem”.
Święty Jan Vianney, kiedy nie był jeszcze kochany przez ludzi, głosił kazanie. Raptem zaciął się. Nie wiedział, co dalej powiedzieć. Ani w prawo, ani w lewo. Stał na ambonie, jak czapla z kamykiem w dziobie. Ludzie uśmiechali się, śmiali. Wrócił upokorzony.
Jestem pewien, że całe to kazanie z dziurą w środku jest zapisane w niebie. Cieszą się nim wszyscy, bo im kto mądrzejszy, tym bardziej nieśmiały w mówieniu o Panu Bogu. Może się jąkać i nawet zaniemówić.
Ks. Jan Twardowski