W tym roku świąt miało tu nie być. Władze palestyńskie nakazały bowiem anulowanie wszystkich publicznych uroczystości bożonarodzeniowych na całym Zachodnim Brzegu Jordanu.
Oficjalnym powodem tych rozporządzeń jest trwająca od października Intifada. Palestyńscy bojownicy z Al-Fatah byli jeszcze bardziej radykalni. W Betlejem zakazali tradycyjnej choinki, szopki, procesji, koncertu, sztucznych ogni i świątecznego oświetlenia ulic. W czasie Intifady nie ma co świętować – ogłosili bojownicy zbrojnego ramienia Ruchu Wyzwolenia Palestyny.
Święta jednak będą, choć w okrojonym zakresie. Jest to zasługą nieprzejednanej postawy Very Baboun, chrześcijańskiej burmistrz miasta. Wywalczyła ona prawo do choinki, szopki, procesji i częściowej iluminacji ulic. Odwołano jednak koncert z Andreą Bocellim i pokaz sztucznych ogni.
Chrześcijanie w Betlejem czują się jednak coraz bardziej zagrożeni. W 1948 r. stanowili 85 proc. mieszkańców miasta. Dziś jest ich już zaledwie 12 proc. Coraz częściej padają ofiarą napadów i gwałtów. Są też wypierani ze swych dóbr na skutek działalności tolerowanej przez władze palestyńskie „mafii gruntowej". Społeczeństwo palestyńskie podlega stałej islamizacji. Za publiczne przyznanie się do wiary chrześcijanom grozi pobicie.
"Nasz Dziennik" na podst. RS/Radio Watykańskie