Policyjna akcja "Znicz 2015" trwała od piątku, kiedy to wiele osób zdecydowało się na świąteczne wyjazdy. Już wtedy szczególnie na drogach wyjazdowych z miast było tłoczniej; choć jak mówi Andrzej Browarek z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji, w te święta ruch był mniejszy niż w ubiegłoroczne.
Kierowcy jechali szybciej ze względu na pogodę
"To, że wypadków było więcej, to efekt m.in. ładnej pogody. Kierowcy jechali po prostu szybciej. Wieczorem temperatura gwałtownie spadała, a rano tworzyły się mgły, które bardzo ograniczały widoczność. Przypuszczamy, że do części z tych najtragiczniejszych zdarzeń mogło dojść właśnie z powodu mgieł" – mówi Browarek.
Część z kierowców, mimo apeli, nie wzięła też pod uwagę faktu, że na drogach może być ślisko. Sprzyjały temu choćby zalegające liście.
Tragedia w centrum Warszawy
Do jednego z najtragiczniejszych wypadków mijającego weekendu doszło w nocy z piątku na sobotę w centrum Warszawy. Pijany kierowca stracił panowanie nad autem i wjechał w przystanek autobusowy. Potrącił dwóch mężczyzn, obaj zginęli. W niedzielę prokuratura postawiła mu zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku; ponieważ był w stanie nietrzeźwym i uciekł z miejsca wypadku, grozi mu nawet do 12 lat więzienia.
Do tragicznego wypadku doszło też w niedzielę na autostradzie A1 w okolicy Sierosławia k. Piotrkowa Trybunalskiego. "Trzy osoby zginęły na miejscu i trzy zostały odwiezione do szpitala, po tym jak samochód osobowy wjechał na autostradę pod prąd i zderzył się czołowo z ciężarówką" - poinformował dyżurny Punktu Informacji Drogowej Piotr Witczak. Wypadek spowodował duże utrudnienia w ruchu.
Tłoczno było też w okolicach cmentarzy, choć część osób wzięła sobie do serca policyjne apele i korzystała z komunikacji miejskiej.
Policjanci apelują do tych kierowców, którzy powroty ze świątecznego weekendu odłożyli na poniedziałek o ostrożność, rozwagę i dostosowanie prędkości do jesiennej aury. "Zwracajmy uwagę na pieszych, są często ubrani na czarno lub ciemno, przez co mogą być słabo widoczni" – dodaje Browarek. PAP