Mniej polskich dyplomatów

2013-04-20, 12:51
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

MSZ RP zlikwidowało tzw. rezerwę kadrową. Dyplomaci pobierający dotąd pensje tylko za gotowość do działania otrzymali zajęcie w centrali - zaznacza resort.

Niektórzy dyplomaci mówią jednak, że pracują teraz poniżej kompetencji, a przy przydziale im zajęć grały rolę powody polityczne.

Tzw. rezerwy kadrowe w MSZ to grupa osób, m.in. byłych ambasadorów, dyplomatów, którzy wrócili z placówek dyplomatycznych, a dla których w kraju ministerstwo nie znalazło etatów. Część z nich dostawało zadania od MSZ, część pobierała co miesiąc pensję za samą gotowość podjęcia pracy.

Według danych MSZ, w styczniu bez przydziału było 142 osób, z czego 83 osoby były skierowane do wykonywania obowiązków. Z tego wynika, że 59 osób tylko pobierało pensje. Średnio urzędnik zarabia w MSZ 7,5 tys. zł brutto.

"Nabór na stanowiska w MSZ odbywa się w trybie konkursowym. Była grupa osób, która wróciła na przykład z placówek i nie startowała w konkursach, mimo naszych zachęt. Dyrektorzy nie występowali o zatrudnienie w departamentach. Skierowaliśmy ich na istniejące wakaty" - powiedział PAP Mirosław Gajewski, dyrektor generalny Służby Zagranicznej.

Inaczej na sprawę patrzą chcący zachować anonimowość dyplomaci, z którymi rozmawiała PAP. "MSZ zlikwidowało rezerwę kadrową i teraz ma problem. Owszem, byli ludzie, którzy dostawali pieniądze za nic. Teraz trzeba im znaleźć zajęcie na siłę. Niektórych wysłano na emeryturę, ale nie wszystkich się dało. Efekt jest taki, że w MSZ wstrzymano konkursy na obsadę stanowisk i rezygnuje się z zatrudniania bardziej kompetentnych ludzi spoza resortu" - powiedział PAP rozmówca zbliżony do MSZ.

"Wiele osób pracuje poniżej kompetencji. Część osób została w ten sposób ukarana za poglądy polityczne" - uważa inny dyplomata.

Przewodniczący NSZZ Solidarność w MSZ Mariusz Maszkiewicz powiedział PAP, że "to, iż część osób nie dostawała zadań, nie oznaczało, że nie chciały pracować".

"To była często forma mobbingu, kara, narzędzie dołowania. Deprecjonowało się ich. Ich pozycja startowa w konkursach po nawet wieloletnim pozostawaniu bez przydziału jest dużo niższa. W zeszłym roku zaczęto mechanicznie przydzielać ludzi do komórek w MSZ. Powstało drugie patologiczne zjawisko. Osoby o wysokich kwalifikacjach zostały przydzielane do stanowisk ich niewymagających - stwierdził Maszkiewicz.

Jako przykład podał prof. Jacka Czaputowicza, byłego dyrektora Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, który - jak poinformował - jest referentem w dziale Polonii. "To jest szykana między innymi za to, że znalazł się w zespole profesora Piotra Glińskiego jako ekspert od spraw zagranicznych. Takich przykładów jest więcej" - zaznaczył Maszkiewicz.

Te zarzuty odpiera kierownictwo MSZ. "To nie ma nic wspólnego z prawdą. Wszyscy otrzymali etaty eksperckie. Jak można oceniać, które stanowisko eksperckie jest lepsze albo gorsze" - powiedział Gajewski. Zaznaczył ponadto, że zmiany kadrowe w MSZ przyczyniły się do wzrostu liczby etatów.

Gajewski przyznał, że dochodzą do niego głosy dyplomatów niezadowolonych ze zmian. "Głównie skarżyli się byli ambasadorowie, którzy wrócili do Polski, nie podjęli wysiłku, żeby zgłosić się do konkursu i w rezultacie objąć wysokie stanowisko. Cały czas pobierali ambasadorską pensję. Wyznaczono im stanowiska i wtedy zaczęli narzekać. Twierdzą, że stanowiska nie odpowiadają ich oczekiwaniom. Ale żeby mieć to, co jest zgodne z oczekiwaniami, trzeba brać udział w konkursie" - podkreślił Gajewski.

Również rzecznik MSZ Marcin Bosacki powiedział PAP, że "te osoby nie powinny mieć pretensji, ponieważ wcześniej nie startowały w konkursach". "Zadowalało ich bycie w dyspozycji przez wiele miesięcy. Z punktu widzenia urzędu i podatnika likwidujemy stan, w którym niektórzy nie mają obowiązków, ale dostają pensje. Lepiej ich skierować do potrzebnych obowiązków niż utrzymywać poprzednią sytuację" - powiedział PAP rzecznik MSZ Marcin Bosacki.

Według danych z resortu spraw zagranicznych, w centrali MSZ w 2011 r. było 1545,87 etatów, a w 2010 r. 1537,10 etatów. Na placówkach zagranicznych w 2011 r. było 2219,38 etatów, zaś w 2012 r. 2089,36 etatów.

PAP

Komentarze   

 
#5 www 2013-04-22 10:31
dyplomaci to podobno ludzie wykształceni, obyci, znający języki. I po powrocie z placówki mają problemy ze znalezieniem pracy??? I muszą czekać, aż im ktoś ją znajdzie???
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 G.C. 2013-04-20 21:27
Cytuję Zuchy:
No widze że nie tylko na Litwie jest mocno rozwinięty aparat biurokratyczny. tylko że w Polsce zwykli biurokraci zarabiają tyle co u nas członek sejmu.


i jeszcze czasami nie muszą nic robić ;) czy jeśli ja wykażę gotowość do pracy na stanowisku dyrektora, to dostanę dyrektorską wypłatę?
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#3 Zuchy 2013-04-20 20:18
No widze że nie tylko na Litwie jest mocno rozwinięty aparat biurokratyczny. tylko że w Polsce zwykli biurokraci zarabiają tyle co u nas członek sejmu.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#2 vega 2013-04-20 18:42
fajnie mają ci dyplomaci- po powrocie z placówki MSZ musi im zapewnić jakieś zajęcie, a jak nie to i tak dostaną kasę. O zwykłych obywateli nikt się tak nie troszczy, kończysz jedną pracę musisz znaleść nową.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#1 Rys 2013-04-20 14:01
Obowiazkowo trze robic selekcje.Dobrych dyplomatow takich jak SIKORSKI,zatrudniac, a takich jak widacki blizko do placowek dyplomatycznych nie podpuszczac! Ma wiecej wspolnego z mafia pruszkowska niz z zetelna dyplomacja.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Sobota, 28 września 2024 

    Św. Wacława, męczennika, wspomnienie

    Łk 9, 43b-45

    Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

    Gdy wszyscy dziwili się temu, co czynił Jezus, On powiedział do swoich uczniów: „Posłuchajcie uważnie tych słów: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi”. Lecz oni nie rozumieli tego, co mówił. Było to przed nimi zakryte i nic z tego nie pojęli, a bali się Go pytać.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24