Wiceszef Państwowej Komisji Wyborczej Wiesław Kozielewicz w rozmowie z PAP przypomina, że naruszeniem ciszy jest nie tylko nakłanianie do głosowania za określonym rozwiązaniem, lecz także zachęcanie lub zniechęcanie do udziału w głosowaniu.
Jak podkreślił, w referendum, inaczej niż w przypadku wyborów, kwestią kluczową jest frekwencja, bowiem to od niej zależy, czy wynik referendum będzie wiążący, a więc czy zobowiąże określone podmioty do realizacji woli wyrażonej przez obywateli w referendum.
By wynik referendum był wiążący - przypomina Kozielewicz - musi w nim wziąć udział co najmniej połowa osób uprawnionych do głosowania.
Zgodnie z ustawą o referendum ogólnokrajowym grzywna od 500 tys. do 1 mln złotych grozi za podanie w czasie ciszy referendalnej wyników sondaży dotyczących zachowań głosujących i przewidywanych wyników referendum lub wyników sondaży exit poll.
Grzywną karane jest również m.in. zwoływanie zgromadzeń, wygłaszanie przemówień, rozdawanie ulotek.
W czasie ciszy referendalnej dopuszczalne jest informowanie o liczbie osób, która musi wziąć udział w referendum, aby było ono ważne, o przebiegu głosowania, o treści pytań referendalnych, choć bez dodatkowego komentarza.
W referendum Polacy mogą odpowiadać na trzy pytania: czy są "za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu"; czy są "za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa" i czy są "za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości, co do wykładni przepisów prawa podatkowego, na korzyść podatnika". (PAP)