Wcześniej uczestnicy obchodów, w tym m.in. ocaleni z getta i ich rodziny, modlili się na Cmentarzu Żydowskim, skąd w Marszu Pamięci przeszli na teren Memoriału Radegast, byłej stacji kolejowej, skąd w latach 1941-44 przywożono do getta Żydów z Europy, a później wywożono ich do obozów zagłady.
"Dla ocalałych z Holokaustu Stacja Radegast jest naprawdę miejscem świętym – podobnie jak wiele innych takich miejsc, które określamy mianem umschlagplatzów. To były miejsca, gdzie rozpoczął się koniec sześciu milionów niewinnych żydowskich mężczyzn, kobiet i dzieci" – mówił ocalony z łódzkiego getta Roman Kent, prezydent Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego.
Zdaniem Kenta, wybaczenie i zapomnienie zbrodni Holokaustu jest niemożliwe, gdyż wybaczyć mogłyby jedynie same ofiary, a nie ci, którzy ocaleli. "Musimy uczyć nasze dzieci tolerancji i zrozumienia. Musimy uczyć je, że nienawiść nigdy nie jest dobra, a miłość nigdy nie jest zła. Musimy pamiętać, że jesteśmy jednym wielkim ludzkim plemieniem żyjącym na tej planecie" - podkreślił.
By oddać tragizm wydarzeń z 29 sierpnia 1944 r., prezydent Łodzi Hanna Zdanowska przywołała słowa młodego poety Abrama Cytryna, który przebywał w Litzmannstadt Getto, a potem ze Stacji Radegast wywieziony został transportem śmierci do Auschwitz, gdzie zginął mając 17 lat.
Cytryn pisał: "Żyjąc w piekle getta i patrząc na niemą, niewinną krew braci, pragnę choćby siłą wyszarpnąć duszę przeklętego Litzmannstadt Getto z zimnych kleszczy; tchnąć życie, żeby przyszłym pokoleniom zostawić pamiątkę krwawych lat, odmętów rozpaczy, łez i krwi". (PAP)