Postanowienie o umorzeniu prokurator wydał 2 marca, o czym wtedy nie informowano. W czwartek rzecznik WPO płk Ryszard Filipowicz potwierdził PAP tę informację. "Postanowienie jest nieprawomocne i rozpoczęło się jego doręczanie osobom ustanowionym w śledztwie jako pokrzywdzeni: załodze, pasażerom, w tym dziennikarzom, oraz Dowódcy Generalnemu Sił Zbrojnych, który jest następcą prawnym Dowódcy Sił Powietrznych, będącego właścicielem samolotu" - wyjaśnił płk Filipowicz.
Jak dodał, po przesłuchaniu świadków i zapoznaniu się z nagraniami rozmów z kokpitu Jaka-40 oraz wieży na lotnisku Smoleńsk Północ prokurator uznał, że brak jest danych potwierdzających popełnienie przestępstwa "nieumyślnego sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym, jakim był manewr podejścia do lądowania na tym lotnisku".
Jak-40 z dziennikarzami na pokładzie wylądował w Smoleńsku na kilkadziesiąt minut przed katastrofą polskiego Tu-154M. W chwili lądowania warunki na lotnisku były już bardzo trudne. Zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie skierował w lutym 2011 r. ówczesny dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski. Jak wtedy mówił gen. Majewski, samolot wylądował "przy podstawie chmur 60 m i widzialności poniżej kilometra". PAP