Raport Izba przesłała do Sejmu i ujawniła w internecie. Ma on też trafić do warszawskich prokuratur badających katastrofę smoleńską. Raport jest częściowo niejawny, bo kontrole w BOR i MSW były tajne.
"Chyba najważniejszym czy jednym z istotnych ustaleń kontroli jest to, że ten samolot zgodnie z polskim systemem prawnym nie miał prawa wykonać tego lotu z zamiarem lądowania w Smoleńsku, ponieważ to było lotnisko nieistniejące w rejestrze lotnisk, w związku z czym traktowane jako nieczynne" - powiedział prezes NIK Jacek Jezierski w Polskim Radiu. Dodał, że polskie prawo nie zna pojęcia "lotniska tymczasowo czynnego". "Samolot mógł wykonać lot tylko na lotnisko czynne - czyli nie do Smoleńska" - sprecyzował.
Wstępną wersję raportu PAP opisała 25 stycznia. NIK uznała, że wyjazdy najważniejszych osób w państwie, korzystających z wojskowego lotnictwa transportowego, były w latach 2005–10 organizowane w sposób niegwarantujący należytego poziomu bezpieczeństwa. Zastrzeżenia do wniosków NIK zgłosiła kancelaria premiera; MON nie podzielało wielu ocen. Zastrzeżeń nie wniosły MSW, BOR, Dowództwo Sił Powietrznych oraz b. 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego.
NIK ustaliła, że w całym okresie były pewne nieprawidłowości w przekazywaniu zamówień na lot z kancelarii prezydenta, premiera, Sejmu i Senatu - co zgodnie z zawartym porozumieniem koordynuje szef kancelarii premiera. Zamówienie na lot dla VIP trafiały do KPRM bez wymaganych danych, np. o planowanej liczbie pasażerów, i bez tych danych, po wymaganym terminie, wysyłano je do BOR i 36. pułku, które w ostatniej chwili usiłowały je ustalać.
Zdaniem NIK istniało nawet ryzyko zagrożenia życia i zdrowia osób korzystających z lotnictwa transportowego Sił Zbrojnych, które zwiększały nieprawidłowości w 36. pułku. Wiele ustaleń NIK pokrywa się z ustaleniami komisji Jerzego Millera, która stwierdziła braki w kadrach i wyszkoleniu lotników z tej jednostki - do czego przyczyniło się także Dowództwo Sił Powietrznych i MON, które nie zbudowały "przejrzystych ścieżek kariery zawodowej". Dlatego piloci odchodzili z pułku - stwierdza NIK.
Według NIK BOR nie sporządzało rzetelnie analiz zagrożenia ochranianych osób, co utrudniało właściwe zaplanowanie ich ochrony. W BOR nie stworzono też spójnego systemu procedur. Zarazem - jak podkreśla rzecznik NIK Paweł Biedziak - ustalono, że BOR nie mogło dokonywać "lotniczego" rekonesansu lotniska, na którym wylądować miał VIP, a 36. Pułk o to nie występował.
NIK pozytywnie oceniła MSZ w zakresie reagowania na sytuacje kryzysowe. Ustalono, że resort posiadał stosowne procedury i prawidłowo reagował na zdarzenia nadzwyczajne. "W niektórych procedurach występowały jednak luki (np. uzyskiwanie zezwoleń dyplomatycznych na przeloty i lądowania nie było przez MSZ skutecznie monitorowanie)" - uznała NIK.
Na koniec NIK wnioskuje do premiera o opracowanie koncepcji sprawnego i bezpiecznego transportu lotniczego najważniejszych osób w państwie; harmonogramu jej wdrożenia oraz zapewnienie niezbędnych środków na ten cel; stworzenie procedur transportu lotniczego najważniejszych osób w państwie i precyzyjnego uregulowania i rozgraniczenia kompetencji poszczególnych podmiotów oraz wypracowanie "standardów bezpieczeństwa" dla najważniejszych osób w państwie, określających zasady zapewnienia im bezpieczeństwa.
NIK sformułowała też 35 wniosków pokontrolnych do kierowników jednostek objętych kontrolą. BOR powinien opracować i wdrożyć procedury regulujące precyzyjnie działania ochronne; zapewnić przestrzeganie obowiązujących procedur oraz stworzyć procedury postępowania na wypadek śmierci osoby ochranianej. MSZ powinien dokonać analizy obowiązujących procedur oraz przyjętych „dobrych praktyk” w zakresie przygotowywania wizyt zagranicznych, a następnie rozważyć kompleksowe uregulowanie systemu organizacji takich wizyt.
Szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski ocenił, że wnioski NIK "odnoszą się w znacznym stopniu do nieaktualnego już stanu", bo większość kwestii, wobec których NIK formułowała zastrzeżenia, dostosowano już do praktyki akceptowanej przez strony zaangażowane w organizację lotów. "NIK nie przeanalizowała w sposób wnikliwy i rzetelny licznych zastrzeżeń zgłoszonych przez szefa KPRM w toku wielomiesięcznej kontroli" - dodał Arabski, który "ubolewa nad sposobem prowadzenia kontroli oraz informowania o jej ustaleniach".
MSZ nie zgadza się ze stwierdzeniem NIK, że resort otrzymał od strony rosyjskiej tylko telefoniczną zgodę na przelot i lądowanie w Smoleńsku TU-154 oraz że żaden z polskich urzędników nie miał pisemnej zgody na ten przelot i lądowanie. Minister Radosław Sikorski podkreślił w liście do szefa NIK, że zawarta w nocie MSZ Federacji Rosyjskiej standardowa formuła "zgoda na przelot zgodnie z podaną trasą" obejmuje także zgodę na lądowanie. "Wskazywanie przez NIK, że zgoda dotyczyła jedynie przelotu, a nie lądowania, może skutkować błędnym interpretowaniem takiego stwierdzenia przez odbiorców informacji publicznej" - dodał.
Prawie wszystkie zalecenia BBN po katastrofie smoleńskiej zostały uwzględnione, obecne rozwiązania gwarantują zachowanie standardów bezpieczeństwa – ocenił szef BBN Stanisław Koziej.
Raport NIK w miażdżący sposób wskazuje na bezpośrednie przyczyny katastrofy smoleńskiej - uznał europoseł PiS Janusz Wojciechowski. Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak ocenił, że dokument rozmywa odpowiedzialność za tę tragedię. "Różnica podstawowa między naszym rządem a Donalda Tuska polegała na tym, że nasz rząd nie prowadził wojny z prezydentem, a rząd Tuska prowadził, czego dowodem jest odmowa przez szefa kancelarii premiera w rządzie Tuska udzielenia samolotu prezydentowi" - ocenił.
Raportem NIK zajmie się w najbliższym czasie sejmowa komisja ds. kontroli państwowej.
PAP